Z jednej strony słyszy się narzekania, że unifikacja samochodów jest tak wielka, że coraz częściej auta różnią się od siebie w niewielkim stopniu. Z drugiej strony – kiedy różnią się znacznie – narzekamy, że coś jest nielogiczne i nie takie, jak gdzie indziej. Takie jest Infiniti QX70.
Zanim któryś z szefów się podpali do pomysłu jeżdżenia QX70 5.0 S Premium, to od razu spieszymy donieść, że zapłaci za niego 319 tysięcy zł brutto. Czyli netto 259 tysięcy, ale że odliczyć można 50%, więc zapłaci faktycznie 289 tysięcy. Dodajmy, że jest to najmocniejsza, najlepiej wyposażona i najdroższa wersja. Dużo to czy mało zatem?
Solidna maszyna
Wygląd testowanej maszyny doskonale dopasował się do silnika, który pracował w tej wersji. Pięciolitrowy V8 generuje 390 KM mocy i 500 Nm. Rozpędza maszynę do setki w mniej niż sześć sekund, paląc przy tym średnie roczne wydobycie niewielkiej rafinerii. Paląc, dodajmy, PB 98. Nam udało się, jadąc z poszanowaniem zasad zarówno jazdy eco, jak i zdrowego rozsądku, osiągnąć w cyklu mieszanym wynik spalania na poziomie 12,7 litra. Jednak jeżeli chcemy wykorzystać całość mocy i momentu, wtedy możemy się liczyć, że zamiast jedynki w wynikach spalania na początku pojawi się dwójka. Jednak to benzynowe V8, więc nie bądźmy obłudnikami.
Pojawią się głosy, że fajnie, ale po co, jak można wziąć silnik Diesla. Nie tak mocny (238 KM), ale z większym momentem. Poza tym tańszy. Tak, można to zrobić, ale wtedy nie mamy Infiniti z V8 pod maską, a jestem zwolennikiem teorii – i praktyki zresztą też – że każde V8 jest lepsze niż nie V8. Zatem ustaliliśmy, że silnik pasuje do sylwetki, a co ją tworzy? Głównie 21-calowe obręcze kół i potężne przetłoczenia, masywne nadwozie i malutkie szybki. Wszystko to jest charakterystycznie dla amerykańskiej motoryzacji. Także minimalne zwisy, zarówno przedni, jak i tylny. Wrażenie to potęgują niewielkie, w porównaniu do sylwetki, światła. Oczywiście obowiązkowo dwie końcówki wydechu. Mnie osobiście sylwetka Infiniti bardzo się podoba. Obiecuje moc i z silnikiem V8 tej obietnicy dotrzymuje.
Guzikolandia
To, co zaskakuje we wnętrzu, to stosunkowo niewielka ilość miejsca. Kierowca jest tak obudowany, że czasami ma się wrażenie klaustrofobii. Ogromne i niezwykle wygodne fotele także się temu przysłużyły. Bardzo mały jest także bagażnik, który w teorii oferuje 410 litrów, ale tej przestrzeni nie widać. Wielki, bo 90-litrowy jest za to zbiornik paliwa, co zasługuje na uznanie. O ile sylwetka QX70 nie jest do pomylenia z żadnym innym modelem, o tyle wnętrze… także. Dominuje tunel środkowy ze schowkami, dwa ciekłokrystaliczne wyświetlacze i poręczna, trójramienna kierownica, za którą zamontowano łopatki do zmiany biegów. Niestety, to, co jest uciążliwe, to fakt, że niemal każda funkcja, którą może sterować kierowca, otrzymała oddzielny przycisk. Kuriozalne jest np. to, że osobny guzik służy do składania lusterek. Także obsługę ekranu umieszczono między zegarami w nieporęcznym miejscu. Cóż, ten mankament japońskiej motoryzacji jest widoczny także w samochodach luksusowych.
Dostojnie i dużo
Kiedy przyzwyczaimy się do dużej bezwładności i masy (prawie 2200 kg) i wymiarów samochodu, można nim podróżować komfortowo. Podkreślam podróżować, nie jeździć. Ponieważ to samochód dla ludzi, którzy nie tylko muszą, ale też lubią przebywać w samochodzie. Jeżeli ktoś traktuje jazdę jako zło konieczne, na pewno nie będzie zadowolony z QX70. Nie najlepsza widoczność i obłe kształty, wysokie spalanie i trudności z manewrowaniem mogą odstraszyć. Jednak samochód daje też olbrzymią przyjemność z jazdy. Oczywiście, automat mógłby działać szybciej, samochód hamować prędzej, ale wciąż jest to olbrzymi i komfortowy SUV. Nam podczas oszczędnej jazdy spalił średnio 12,7 litra i jestem zdania, że nie wyłączając radia, klimatyzacji, nie składając lusterek, nie da się spalić mniej. Widać jednocześnie, że inżynierowie nie są nastawieni na oszczędność, tylko na efekt, ale akurat za to chwała im. Tylko czemu nie ma świateł do jazdy dziennej?
Kto testował: Tomasz Siwiński
Co: Infiniti QX70
Gdzie: Iława
Kiedy: 12.09.2014
Ile: 1200 km
SUV inny niż wszystkie z aspiracjami samochodu osobowego i za rozsądną cenę.
Brak ergonomii wewnątrz i świateł do jazdy dziennej.