Będzie problem, ponieważ obecnie inżynierowie Mercedesa śmieją się z poprzedniego modelu A, mówiąc, że samochód przy ruchu kierownicy nie skręcał tylko się bujał. Za kilka lat jak będzie wchodził następca tej wersji Klasy A, śmiać się już nie będzie można, ponieważ jest to samochód dopracowany.
Kto: Tomasz Siwiński |
Gdzie: Lublana |
Kiedy: 4.07.2012 |
Co: Mercedes Klasa A |
Dystans: 300 km |
Postrach konkurencji
Poprzednia Klasa A była bezkonkurencyjna, a to za sprawą tego, że nikt z konkurencji „takiego" samochodu nie produkował, bo i po co. Obecna jest nie tylko konkurencyjna, ale ma wszelkie zadatki na samochód, który odbierze klientów dwóm niemieckim koncernom – BMW i Audi. Modele BMW 1 i Audi A3 miały do tej pory swoich wiernych klientów, ponieważ oferowały prestiż, wykończenie i właściwości jezdne właściwe samochodom klasy premium, ale wszystko to było zawarte w niewielkim i kompaktowym nadwoziu. Teraz mają pełnoprawnego konkurenta z gwiazdą na masce. O nowej Klasie A nikt już nie powie, że nie jest to Mercedes. Jest i przyznam szczerze, że jeden z lepszych, jakimi dane mi było jeździć.
Pierwsze, najważniejsze i absolutnie niepodlegające dyskusji, jest to, że ten samochód jest śliczny. Naprawdę, proszę popatrzeć na zdjęcia. A na zdjęciach i tak nie jest taki ładny jak w rzeczywistości. Oczywiście, najładniejszy jest w wersji wyposażenia AMG, ale oznacza to, że po prostu jest ładniejszy niż w innych wersjach. Nawet podstawowa wersja jest niezwykle zadziorna, elegancka i przede wszystkim – przepraszam za zwrot – płaska. W porównaniu, oczywiście, do poprzedniczki. Doskonale wyprofilowany mały Mercedes jest także z boku. Długa maska, krótki tył i fenomenalne przetłoczenia na drzwiach. Tył także jest bardzo harmonijny z małym spojlerem. Całość to po prostu z głową zaprojektowany i wykonany kompakt, z elementami klasy premium i genami innych modeli Mercedesa.
Siedzimy
Trochę mi niezręcznie, bo uwierzcie mi, łatwiej jest coś ganić, krytykować i narzekać. Że tu skrzypi, tu wystaje, tu twardo, tu za miękko i za drogo. W ogóle, to ja bym to zrobił lepiej, gdybym tylko mógł. Szczególną satysfakcję takie malkontenctwo daje w przypadku samochodów premium, bo wiadomo – od nich wymagamy najwięcej.
Tym razem, kiedy już na lotnisku zobaczyliśmy Mercedesy, miałem ogromną nadzieję, że to, co obiecywał Mercedes swoim wyglądem, nie zostanie zaprzepaszczone we wnętrzu. Wybraliśmy wersję z 211-konnym silnikiem i automatyczną skrzynią biegów, która miała tych biegów aż siedem. Dlaczego? Bo, po pierwsze, lepiej mieć większą moc w samochodzie, a po drugie, chcieliśmy następnego dnia wziąć najsłabiej wyposażonego diesla z manualną skrzynią, aby mieć porównanie.
Ale o wrażeniach z jazdy później, teraz o tym, czy rozczarowało mnie wnętrze.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Przede wszystkim ciemna podsufitka, bardzo wygodne fotele i duże okrągłe nawiewy klimatyzacji. To zauważyliśmy od razu, podobnie jak umieszczony ciekawie i centralnie wyświetlacz. Na panelu centralnym sterowanie funkcjami samochodu, poniżej klimatyzacja, na drzwiach bocznych sterowanie ustawieniami foteli. Drugi wyświetlacz umieszczony między czytelnymi zegarami. W dłoniach zgrabnie leży trójramienna kierownica, a nad nami rozpościera się szklany dach. Irracjonalnie, jak każdy dziennikarz, dotykam deski rozdzielczej, materiały są miękkie, jakby to miało jakieś znaczenie. I najważniejsze, co nie dotyczy Mercedesa, a jest bolączką innych koncernów, mianowicie przeładowanie deski rozdzielczej. Tutaj jest czysto i można rzec nawet ascetycznie. Mimo że samochód wyposażony jest w wiele funkcji, nie widać tego we wnętrzu. Dominuje prostota i to prostota w najlepszym znaczeniu tego słowa.
Bez różnicy
Teraz część najważniejsza, bo tycząca wrażeń z jazdy. Najpierw te dotyczące podróżowania samochodem, który rozczarować nie miał prawa. 211 koni z turbodoładowanego silnika benzynowego w tak niewielkim nadwoziu musi oferować poczucie dynamiki, szczególnie jeżeli tylko biernie asystujemy, kiedy dwusprzęgłowy automat wybiera optymalne przełożenia. Ale silnik to jedno, a zestrojenie zawieszenia to druga sprawa. Inżynierowie są na tyle pewni właściwości jezdnych tego auta, że najmocniejszymi samochodami jeździliśmy po zamkniętym lotnisku. Od razu widać i czuć, że spece z AMG maczali palce w zawieszeniu. Samochód jest bardzo neutralny jak na model napędzany na przednią oś. Nawet ostre wiraże na pogłębionym skręcie w pełnym przyspieszeniu nie powodowały niekontrolowanego wyjeżdżania przodu pojazdu. Wystarczyło na moment odjąć gaz i samochód momentalnie wracał na właściwą ścieżkę.
Z lotniska przesiedliśmy się już do samochodu, który zapewne w Polsce sprzedawał się będzie lepiej. Był to samochód z silnikiem Diesla o mocy 136 KM i klasyczną skrzynią biegów. Nie było już sportowej kierownicy, szklanego dachu i... było niemal równie przyjemnie. Silnik w zupełności spełniał wysokie wymagania gotowych do marudzenia dziennikarzy. Moment obrotowy był dostępny od dolnego zakresu obrotów, a skrzynia działała sprawnie. Fotele już nie sportowe, ale okazało się, że także doskonale wyprofilowane. Nawet w tej wersji jest dostępny system radaru, który ostrzega o zbliżaniu się do pojazdu najpierw wizualnie, później dźwiękowo. Jeżeli po trzecim sygnale muśniemy pedał hamulca, auto od razu hamuje ze stuprocentową skutecznością. Sprawdzone przez nas osobiście na lotnisku, kiedy jechaliśmy za balonowym Mercedesem. Wiadomo, zawsze technika może zawieść.
Najtańsza wersja Mercedesa Klasy A będzie kosztowała 89 tysięcy. Według mnie, samochód wart jest każdej złotówki, tylko w Polsce może być jeden problem. Klasy A nie dostanie przedstawiciel handlowy, natomiast manager pewnie będzie wolał Klasę C. Ale proszę zobaczyć to auto i się nim przejechać, wszystko może się zmienić.
Mercedes Klasa A
PLUS: Dopracowany w każdym szczególe model, odcinający się w 100% od poprzednika.
MINUS: Brak w Polsce szerokiej grupy docelowej na małe auta premium.