Trzeba nie lada odwagi, by wpuścić SUV-a w tak trudny teren. Kopny piach i głębokie koleiny przy zwykłej szosowej oponie potrafią pokonać niejedno prawdziwe auto terenowe. Najnowszy Subaru Forester z jazd po Pustyni Siedleckiej wyszedł bez szwanku. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby miał mocniejszy silnik.
Forester od czasu premiery pierwszej generacji w lutym 1997 roku to kluczowy model w ofercie japońskiej marki i jeden z czterech w europejskiej gamie. Chcąc jeździć Subaru, skazani jesteśmy na jeden z czterech modeli. Outbacka, Crosstreka i wspomnianego Forestera. Gdzie czwarty? Trzy z nich są spalinowe, jeden – Solterra – to elektryk, bliźniak Toyoty. O Imprezie w Europie już dawno musieliśmy zapomnieć. Trudno się, więc dziwić, że Forester gra w tej orkiestrze pierwsze skrzypce.
W ciągu ostatnich 27 lat nabywców znalazło ponad 5 milionów Foresterów, a obecnie oferowany model jest trzecim najlepiej sprzedawanym Subaru w Europie. W Polsce liczba wszystkich sprzedanych modeli dobije pewnie tysiąca. Może i niewiele, ale u nas Forester wypracował sobie specyficzne miejsce. Ceniony jest za napęd i rozwiązania techniczne. Inaczej niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie znacznie częściej traktowany jest jako wół roboczy.
Właśnie, dlatego zmiany, jakie pojawiły się w szóstej generacji, szczególnie mogą przypaść polskim i europejskim wielbicielom marki. Subaru Forester nie tylko nieznacznie urósł (3 cm na długości 1,5 na szerokość), ale także wyszlachetniał. Wnętrze jest teraz bardziej cyfrowe i eleganckie. Pojawił się duży dotykowy wyświetlacz o przekątnej ponad 11,6 cala, a zniknął charakterystyczny mały ekran z daszkiem na szczycie konsoli środkowej, pokazujący wyłącznie parametry dotyczące napędu. Te powędrowały na duży ekran.
Materiały są lepszej, jakości, a wszystkie detale, które otaczają kierowcę, dopracowane i momentami nawet zabawne. Przykład? Wszelkiego rodzaju easter eggi, czyli np. symbol ptaszka na szybie i panoramicznym dachu albo wszędobylskie izohipsy na schowkach czy boczkach drzwi.
Nadwozie nowego Forestera także zostało znacząco przeprojektowane, choć platforma SGP cały czas jest taka sama. Szerszy i bardziej wyrazisty przód ma odważnie zaprojektowany grill, który dodatkowo łączy się z cienkimi lampami głównymi i lampami doświetlającymi. Mocno wybrzuszone błotniki i widoczna linia boczna podkreślają charakterystyczny styl mocarnego SUV-a. Mam wrażenie, że Subaru wreszcie nabrał poprawnych proporcji.
Z tyłu także sporo zmieniono. Tylne światła mają kompletnie inny kształt, łączy je delikatniejsza czarna listwa, a wytłoczona na tylnej klapie nazwa modelu zapewnia bardziej wyrazisty i czysty design. Poprawiono także aerodynamikę samochodu. Zmieniono przedni wylot powietrza, fakturę dolnej pokrywy silnika oraz lotki umieszczone w różnych miejscach. Nieznacznie zmieniła się także pojemność bagażnika. Teraz to 508 litrów, o litr mniej i 59 litrów mniej w przypadku złożenia tylnych oparć. Po raz pierwszy za to klapa może być otwierana ruchem nogi.
To wszystko to tylko detale, bo najważniejsze, z czego słynie Subaru, pozostało bez zmian. Auto zachowało charakterystyczne połączenie stałego symetrycznego napędu na wszystkie koła S-AWD z unikalnym, miękkohybrydowym układem napędowym e-BOXER i zoptymalizowanym 2,0-litrowym, przeciwsobnym, czterocylindrowym silnikiem wolnossącym z bezpośrednim wtryskiem paliwa i skrzynią biegów Lineartronic.
Całość sprawdza się w terenie wyśmienicie. Samochód pokonuje przeszkody z lekkością i gracją, a zawieszenie mięsiście wybiera nierówności. I choć prześwit nie uległ zmianie, trudno w codziennej jeździe zahaczyć zderzakiem o przeszkody. To nadal solidne 22 cm.
O sztywności kabiny niech świadczy fakt, że na ostrych wykrzyżach (a przecież to tylko SUV) nie słychać było żadnych trzasków, czy niepokojących odgłosów.
Subaru Global Platform (SGP) zostało zoptymalizowane poprzez zastosowanie pełnej integralnej konstrukcyjnie ramy wewnętrznej, co przełożyło się na większą sztywność punktów mocowania zawieszenia. W efekcie uzyskano sztywniejsze i lżejsze nadwozie i znacznie poprawioną dynamikę jazdy. W porównaniu z poprzednim modelem sztywność skrętna została zwiększona o 10%. Dodatkowo wykorzystano 27 metrów kleju strukturalnego, który z jednej strony ma wzmacniać konstrukcje, z drugiej tłumić wszelkiego rodzaju drgania i hałasy.
A prawdziwym majstersztykiem jest zoptymalizowanie konstrukcji oraz konstrukcji foteli pod kątem trzymania ciała kierowcy i pasażerów oraz kołysania głową. Inżynierowie sprawili, że podczas jazdy pozycja jest bardziej stabilna, a wspomniane kołysanie zmniejszyło się aż o 44%. Strach pomyśleć, jak my to znosiliśmy do tej pory.
Jak to przekłada się na codzienną jazdę? Stała się ona jeszcze bardziej gładka i aksamitna i to przy wykorzystaniu jak najbardziej tradycyjnych rozwiązań, czyli kolumny MacPhersona z przodu z usztywnionym punktem mocowania oraz układem dwóch poprzecznych wahaczy z tyłu z obu stron auta.
Nowy Forester standardowo wyposażony jest w dwutrybowy system przeznaczony do jazdy terenowej X-Mode ze wspomaganiem elektrycznym silnika podczas cofania, a także w Hill Descent Control, który maksymalizuje kontrolę i przyczepność na śliskich nawierzchniach lub stromych zboczach. Auto zgrabnie wykopuje się z piachu, a jeśli głębiej poklikamy w systemie, można wyłączyć kontrolę trakcji i złapać nieco więcej przyczepności w naprawdę trudnych warunkach. Niezastąpiony w takich warunkach jest jednak prześwit.
Czy nowe Subaru to auto idealne? Nie. Brakuje mu jednego. Przydałoby się nieco więcej mocy. Na tę mogą liczyć choćby Amerykanie, bo tam wybór napędów jest znacznie większy. O ile w aucie poprzedniej generacji, czyli de facto w aucie sprzed głębokiego face liftingu, ten sam układ napędowy generował 150 KM, teraz jest ich „tylko” 136. Wszystko przez normy emisji spalin.
Wydaje się to dość mało jak na auto mierzące 4,67 m długości i ważące ok. 1739 kg. Z drugiej jednak strony podczas normalnej jazdy po asfalcie auto dość zgrabnie przyspiesza, choć na papierze sprint do setki zajmuje mu ponad 12 sekund.
Na otarcie łez niech pozostanie fakt, że Subaru Forester to jedno z niewielu aut w tym segmencie ze stałym napędem na cztery koła. W normalnych warunkach 60% momentu wędruje na przód, 40 na tył. Nigdy jednak żadna z osi nie pozostaje bez napędu.
EyeSight także doczekał się modyfikacji. Rozwijany od 35 lat i obecny od 10 na polskim rynku system Subaru został wyposażony teraz w nową szerokokątną kamerę jednoobiektywową i nowy przedni radar, co znacznie poprawia skuteczność rozpoznawania przeszkód. Czym jest EyeSight? To system, który patrzy za kierowcę. Realizuje 15 funkcji (5 nowych, 7 ulepszonych).
Standardowo montowany system monitorowania kierowcy Driver Monitoring System (DMS) także został ulepszony. Jego nowe funkcje zwiększają bezpieczeństwo i wygodę, a w aucie zamontowanych jest teraz dziewięć poduszek powietrznych, w tym nowa poduszka powietrzna do fotela kierowcy, która oddziela go od pasażera obok i zmniejsza siłę kolizji między pasażerami lub między pasażerami a obiektami wewnątrz pojazdu.
Wśród nowych, po raz pierwszy w Subaru zastosowano system Emergency Driving Stop, który zmniejsza ryzyko wypadków w sytuacji, gdy kierowca nie może prowadzić pojazdu, np. z powodu nagłego wypadku medycznego.
Subaru nadal ma wszystko, z czego słynie. Stały napęd na cztery koła i silnik Boxer. Przy okazji kolejnej generacji nieco wyszlachetniało i dogoniło cyfrową erę. Co więcej, w Europie, a szczególnie w Polsce, wypracowało sobie pozycję niezwykle wysublimowanego samochodu. Nie wszędzie tak jest. W Stanach Zjednoczonych to auto znacznie bardziej użytkowe, by nie powiedzieć proste. Jednak tam dostępne jest z mocniejszymi silnikami. Jeśli więc ktoś szuka mocnego Forestera, pozostaje import prywatny.
Cennik na polskim rynku nie jest jeszcze znany. Importer zdradził jedynie, że za dość kompletnie wyposażone auto w wyższej specyfikacji trzeba będzie zapłacić 205 tys. zł. Do tego 3 lata gwarancji z możliwością przedłużenia do 5 lat i to bez limitu kilometrów w programie Safe8. Może więc to zadziała jak magnez?
Kto testował: Juliusz Szalek
Co: Subaru Forester