Kiedy naciskałem na pilocie przycisk z symbolem otwartej kłódki w zasadzie nie wiedziałem czego się spodziewać. Model ten w zasadzie był dla mnie owiany mgłą tajemniczości – to znaczy czytałem jakieś tam redakcyjne, subiektywne testy, ale nie znam nikogo, kto by takowy samochód posiadał, a co za tym idzie, kto wyraziłby jakąś wyważona opinię. W zasadzie nie słyszałem pogłosek, które mówiłyby o jakichś nadzwyczajnych właściwościach lub rażących niedociągnięciach konstrukcji. Za to każdy zna obiegowa opinię o koreańskich autach – która głosi, że producenci z tego kraju muszą się jeszcze dużo nauczyć, a ich produkty przegrywają wszelkie testy porównawcze z produktami europejskich marek. Miłe zaskoczenie Pierwsze wrażenie we wnętrzu jest takie, że jest normalne – nie odbiega standardem od innych aut tego typu – twardy plastik którego użycie podyktowały zapewne przepisy o recyclingu, a jednocześnie dość dobra ergonomia. Silnik odpalił z aksamitnym klekotem. Przełączniki, ekrany i deska, która po odpaleniu motoru ukazała mi zupełnie niespodziewaną ilość przycisków – wszystko robiło wrażenie właśnie takie jak powinno – wzbudzało zaufanie do produktu. Plus za dokładne podświetlenie wszystkiego co potrzebne – także instrumentów na kierownicy. W ogóle jedyną nieintuicyjną rzeczą którą udało mi się przy obsłudze Kii znaleźć to przełączanie między widokami komputera pokładowego przyciskiem TRIP . Po krótkiej zabawie zestawem audio (dobrze gra) i ustawieniu automatycznej klimatyzacji pod swój gust, przyszła kolej na jazdę. Krótka podróż ulicami Warszawy pozwoliła na dość dokładny test zawieszenia – w zasadzie ujawniła też jedyny minus – stuki na krótkich nierównościach. Chodzi o wrażenie, które nie we wszystkich konstrukcjach się pojawia – wrażenie przenoszenia drgań kół na karoserię. Jak się później okazało był to niejako wynik osiągniętego kompromisu. Zapewne inżynierowie oznajmili kierownikowi projektu – „co prawda będzie stukać, ale za to w zakrętach pójdzie jak po sznurku" . Warszawa – Trójmiasto – Warszawa Silnik testowanego auta pozwolił na dość sprawną jazdę w warunkach polskiej rzeczywistości drogowej. Blisko 130 KM dawało dostatecznie dużo mocy i momentu do bezstresowego wyprzedzania. Przyzwyczajenia wymaga jedynie sześciobiegowa skrzynia, która zmusza do odruchowej redukcji przed większym przyspieszeniem Plus za wskaźnik sugerujący zmianę biegów , niejako zmusza do zastanowienia się nad stylem jazdy. Można go oczywiście zignorować, ale myślę że większość kierowców podświadomie wykona polecenie, a co za tym idzie dołączy do grona ekokierowców. Ogółem spalanie przy dość żwawej jeździe wyniosło średnio 6,3 l/100km, co przy osiągniętej średniej prędkości 92km/h (na odcinku 407km wg komputera pokładowego) można uznać za wynik akceptowalny. Kia wszystkie swoje zalety pokazała na dość krętym odcinku drogi na tzw. skrócie przez Rypin i Brodnicę, a zwłaszcza na odcinku Brodnica – Grudziądz. To właśnie tam odkryłem, że samochód wchodzi bardzo pewnie w zakręty i trzyma się drogi jak przyklejony. Tak dobrze jeździło mi się tylko jednym autem, a był to leciwy już, ale doskonale utrzymany Mercedes 420 SEL z 1995 roku. Tylko on dawał takie poczucie pewności prowadzenia (co w S klasie nie dziwi). Rozsądnemu kierowcy przy normalnych warunkach pogodowych nie powinno nigdy włączyć się ESP. W bezpiecznych warunkach próbowałem sprowokować system do działania, ale się nie udało. Jazda dość nadal dość luźnym odcinkiem A1 Grudziądz – Gdańsk pokazała, że Kia to samochód bardzo dobrze zestrojony do każdych warunków. Przy przepisowej od niedawna prędkości 140 km/h, nie dzieję się nic. Jest cicho i komfortowo. Jest to oczywiście zasługa dobrego zestopniowania skrzyni, która nie wymusza na silniku zbyt wysokich obrotów – przez co dominującym dźwiękiem w kabinie jest niezbyt natarczywy szum powietrza. Nie wierz plotkom Tygodniowy test przekonał mnie, że Kia produkuje naprawdę dojrzałe i dopracowane samochody, które wpisują się doskonale w trendy panujące w europejskiej motoryzacji. Biorąc pod uwagę że model Cee'd stworzono z myślą, aby zmienić wizerunek marki na tym rynku, można powiedzieć, że im się udało. Z pewnością następne wcielenie kompakta będzie jeszcze bardziej dopracowane i myślę, że tuzy i starzy wyjadacze w rodzaju VW czy marek francuskich naprawdę mają się czego bać. Kia w zasadzie dopiero buduje aurę wokół marki – to, co ma już np.Toyota, która też ma podobne doświadczenia (kopiowanie uznanych pomysłów, budowę marki przez niedrogie pojazdy nie do zdarcia, które początkowo były traktowane z nieufnością), ale gdyby odciąć się od postrzegania pojazdów przez pryzmat znaczka, to otrzymujemy do bólu praktyczny, dobrze prowadzący się i porządnie wykonany (choć dziennikarze motoryzacyjni mieli jakieś nieprecyzyjne zarzuty do spasowania elementów wnętrza – nie podzielam) pojazd, w dodatku tańszy niż konkurencja i z powalającą 7 letnią gwarancją. Czego chcieć więcej. Mikołaj Bralczyk, Mazurkas