Jeszcze do niedawna wydawało się, że napęd diesla jest jedynym racjonalnym rozwiązaniem dla samochodów dostawczych. Obecnie jednak miejska logistyka przestawia się na napęd elektryczny. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na koszty, a po drugie – niebawem nie będzie innego wyjścia. Regulacje pozwalające na wjazd do centrów dużych miast tylko samochodom zeroemisyjnym lub niskoemisyjnym mogą wypchnąć z nich turbodiesle.
Na rynku można już wybierać spośród wielu modeli elektrycznych dostawczaków – od tych mniejszych z ładownią o objętości od 8 m3, po pełnowymiarowe furgony z ładownością sięgającą jednej tony. Obecnie zasięg takich pojazdów na jednym ładowaniu pozwala na pokonanie ok. 150-200 km, co sprawia, że świetnie sprawdzają się one w dostawach realizowanych w obrębie miast, jako samochody flot kurierskich i szeroko rozumianej miejskiej logistyki.
Sceptycy mogą zadać pytanie: ale co z kosztem zakupu, pewnie jest wyższy niż klasycznego dostawczaka z turbodieslem? To prawda, cena zakupu jest wyższa. Ale całkowity koszt użytkowania już nie – tu elektryki pokazują w pełni swoją przewagę, szczególnie jeżeli użytkowane są w ramach wynajmu długoterminowego z pełną obsługą. W przypadku wynajmu bariera wejścia w elektromobilność, w postaci wyższego kosztu zakupu całkowicie znika. Rata wynajmu dla pojazdów elektrycznych nie rośnie proporcjonalnie do ceny pojazdu. Zdecydowanie niższe wydatki na obsługę i serwisowanie elektryków przekładają się na spadek tego kosztu uwzględnianego w miesięcznej opłacie. – Według naszych kalkulacji, koszty bieżącej obsługi samochodów elektrycznych mogą być niższe nawet o połowę. Na ratę pozytywnie wpływają też kalkulacje dotyczące wartości rezydualnej takich pojazdów. Doświadczenia naszych kolegów z innych rynków, gdzie pojazdy elektryczne użytkowane są od dłuższego czasu, wskazują, że wartość samochodu, po zakończonym wynajmie, utrzymuje się na atrakcyjnym poziomie – mówi Paweł Racis, dyrektor handlowy z Arval Service Lease Polska.
Zdecydowanie niższe są także koszty samego użytkowania. Przy założeniu, że bateria elektrycznego pojazdu ładowana jest w firmie, podczas postojów lub załadunku, koszt przejechania 100 km może wynosić ok. 15-20 zł w porównaniu do 50 zł i więcej w przypadku pojazdu napędzanego olejem napędowym. – Nasze ostatnie kontrakty, które zawarliśmy z klientami na wynajem elektrycznych samochodów dostawczych, zakładają przebiegi rzędu 25-35 tysięcy kilometrów rocznie. Oznacza to oszczędności na paliwie, dla jednego tylko pojazdu, rzędu 10 000 zł rocznie – informuje Paweł Racis.
Potwierdzają to przeprowadzone niedawno niezależne testy, w których porównywano całkowity koszt posiadania (TCO) samochodów elektrycznych i spalinowych. Badanie ELAB, koordynowane przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, wykazało, że zwrot z inwestycji w samochód elektryczny może nastąpić szybciej niż po roku. Zakup i użytkowanie lekkich pojazdów dostawczych może być bardziej opłacalne niż ich konwencjonalnych odpowiedników, nawet przy założeniu braku obowiązywania programów finansowego wsparcia elektromobilności.
Oprócz kalkulacji kosztów należy uwzględnić jeszcze jeden aspekt. Nieuchronnie zbliża się moment, gdy ogólnopolskie regulacje ograniczą wjazd do centrów miast tylko dla samochodów zeroemisyjnych bądź niskoemisyjnych. To wymusi na firmach logistycznych, kurierskich czy serwisowych przesiadkę na elektryczne pojazdy dostawcze. – Warto pamiętać, że firmy, które zrobią to odpowiednio wcześniej, wdrożą i przetestują procedury związane np. z ładowaniem samochodów elektrycznych zdobędą część rynku niedostępną dla innych i zyskają konkurencyjną przewagę – podkreśla Paweł Racis z Arval Service Lease Polska.
Maciej Chomacki