Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
MAN

Polityka wielkiej ekologii

Kiedyś podczas rozmowy Mariusz Stuszewski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Motorowego, powiedział, że kursy ECO jazdy dotyczą w takim samym stopniu ekologii, jak i ekonomii. Zobaczmy zatem, co obecnie znaczy przedrostek eco.

 

Czy za obecnym ekologicznym trendem w motoryzacji faktycznie stoi troska o środowisko, czy bardziej kwestie polityczne i finansowe? Które z ekologicznych rozwiązań mogą na stałe zmienić oblicze branży motoryzacyjnej?

 

Marcin Paciorek
Kierownik Sprzedaży Flotowej Volkswagen Fleet Sales Manager VW PC; Volkswagen Group Polska Sp. z o.o.
Zmiany, jakie obecnie obserwujemy w motoryzacji, ale także w całym przemyśle, są spowodowane przede wszystkim troską o środowisko i świadomością, że to już ostatni dzwonek, aby zostawić Ziemię w miarę dobrym stanie przyszłym pokoleniom. Coraz większa świadomość na temat szkód, jakie powoduje efekt cieplarniany i jak szybko on postępuje, powoduje, że producenci tacy jak Volkswagen chcą dostarczać samochody zeroemisyjne. Właśnie ta świadomość jest najważniejszym czynnikiem i bodźcem do zmian w kierunku elektromobilności. Zachęty finansowe, bardziej restrykcyjne przepisy czy decyzje polityczne są równie ważne, bo przyspieszają wiele procesów w tej historycznej transformacji. Jednak najważniejsza jest świadomość producentów i konsumentów. Takie jest też podejście Volkswagena, który mocno postawił na strategię „Way To Zero”, dającą naszym klientom zeroemisyjne samochody produkowane w sposób mający zredukować emisję CO2. Dzięki tym działaniom nasz model ID.3 jest pierwszym Volkswagenem produkowanym w sposób neutralny dla emisji CO2, także z uwzględnieniem łańcucha dostaw.
Obecnie na rynku mamy samochody elektryczne ładowane z popularnego gniazdka, oraz za pomocą ogniw wodorowych. Volkswagen postawił zdecydowanie na te pierwsze, typowe BEV. Powód jest bardzo prosty, to najbardziej ekonomiczne i ekologiczne rozwiązanie. Już teraz potrafimy wytwarzać prąd w sposób całkowicie neutralny dla środowiska ze źródeł odnawialnych, np. przez panele FV czy wiatraki. Do wytworzenia wodoru musimy zużyć inne zasoby, takie jak gaz ziemny lub prąd, a dodatkowo zużyć duże ilości wody, której też jest coraz mniej.
Dlatego kierunkiem dominującym w najbliższych latach powinny być wytwarzane w sposób neutralny dla środowiska samochody elektryczne ładowane prądem z odnawialnych źródeł energii. Taki też powinien być kierunek działań producentów, polityków oraz konsumentów.

Radosław Kitala
Consulting &Arval Mobility Observatory Manager w Arval Service Lease Polska
Szybko postępujący ekologiczny trend w branży motoryzacyjnej jest oczywiście bezpośrednim następstwem nowych norm emisji spalin nakładanych przez regulatorów na producentów aut. Jednak ogromne znaczenie ma tu także ogromny popyt ze strony klientów. Z dużą radością możemy stwierdzić, że troska o środowisko w ostatnich latach stała się faktem, m.in. dzięki wielu kampaniom społecznym, które trafiają do serc klientów i motywują ich do bardziej świadomych, proekologicznych wyborów. Często zaczyna się od drobnych zmian – ograniczenia jednorazowego plastiku czy wybierania ekologicznych warzyw – ale w pewnym momencie to podejście zamienia się w styl życia. Dlatego kierowcy zaczynają poszukiwać środków transportu, które nie będą miały negatywnego wpływu na środowisko. Do niedawna wybór samochodu elektrycznego wymagał pewnych poświęceń – oferta była niewielka, trudno było znaleźć stację ładowania, a koszt zakupu takiego pojazdu był często barierą nie do przeskoczenia. Dziś te utrudnienia są już znacznie mniej dotkliwe. Dodatkowo pojawia się też wiele zachęt do korzystania z zeroemisyjnych pojazdów – w wielu krajach ich nabywcy otrzymują dofinansowanie lub ulgi podatkowe, coraz częstszym bonusem w miastach jest możliwość bezpłatnego parkowania lub poruszania się po buspasie, a w najbliższych latach lawinowo pojawiać się będą strefy czystego transportu, do których docelowo wjechać będą mogły wyłącznie pojazdy bezemisyjne.

Elektromobilna rewolucja ma także inne – biznesowe – oblicze. Zdecydowanie rośnie zainteresowanie pojazdami elektrycznymi i zelektryfikowanymi w firmach, ponieważ są one odpowiedzią na wiele istotnych potrzeb. Jak wynika z tegorocznego badania „Barometr flotowy” zrealizowanego przez Arval Mobility Observatory, już w ponad 30% flot w Polsce używane są pojazdy zelektryfikowane, a w 18% znajduje się co najmniej jeden samochód w pełni elektryczny. W badaniu zapytano też polskich fleet managerów, czym kierują się w wyborze aut alternatywnych i okazało się, że wygrywają względy praktyczne. Główną motywacją do elektryfikacji floty jest redukcja kosztów paliwa. Druga najczęściej padająca odpowiedź to obniżenie emisji zanieczyszczeń, które często jest jednym ze strategicznych celów w politykach flotowych. Natomiast trzecie miejsce na podium różni się w zależności od rodzaju pojazdów. W przypadku osobowych aut elektrycznych menedżerowie flot zwracają uwagę na poprawę wizerunku firmy, natomiast w bezemisyjnych pojazdach dostawczych ważniejszy jest całkowity koszt posiadania pojazdu utrzymany na takim samym lub niższym poziomie jak w przypadku samochodów z silnikami spalinowymi.

Te wyniki pokazują, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co stoi za ekologicznym trendem w motoryzacji. Jest to wypadkowa aspektów praktycznych, takich jak dostosowanie się do regulacji prawnych czy ograniczenie kosztów, a także prawdziwej troski o stan naszej planety i powietrza, którym wszyscy oddychamy. Jestem przekonany, że elektromobilna rewolucja będzie przybierać na sile i jest to zdecydowanie powód do radości.

Robert Mularczyk
Senior PR Manager Toyota Motor Poland Toyota Central Europe
Toyota i Lexus są od lat 70. zaangażowane w opracowywanie prośrodowiskowych napędów. To wtedy rozpoczęto prace nad rozwojem technologii elektrycznych i hybrydowych, dodając do tej palety badawczej wodór w latach 90. Efektem było pokazanie w 1996 roku aż trzech prototypów – tych trzech linii (auta elektryczne bateryjne w nadwoziu RAV4, auta hybrydowe – Prius 1, elektryczne auta wodorowe – Highlander). Dziś mamy na ulicach i drogach świata ponad 18 mln hybryd. Oszczędzamy miliony ton emisji CO2. A debiutująca druga generacja elektrycznej Mirai na wodór dodatkowo, z każdym przejechanym kilometrem, oczyszcza powietrze (przejechanie dystansu 10 tys. km daje czyste powietrze dla jednej osoby na rok – dane Toyoty Corporation z Tokio). W 2050 roku będziemy mieć pełną zeroemisyjność na każdym etapie życia firmy i produktu (od projektu do recyclingu).
Dlatego jasno widać intencje Toyoty. Kiedy my pracowaliśmy nad pierwszymi hybrydami, konkurenci wytykali te projekty palcami, wzmacniając swoje oferty vanów i SUV-ów z potężnymi silnikami wysokoemisyjnymi. Dziś to oni w pośpiechu próbują dogonić czas i spełnić ostre wymogi ograniczeń emisji dla Europy. My już dawno je spełniamy, to obecne normy doganiają nasze średnie emisje wynikające z rozwoju technologii, a nie z pracy działów księgowych czy prawnych.

 

Maciej Słysz
Fleet Manager EMEA
Obserwując działania władz Unii Europejskiej oraz rządów w poszczególnych krajach, można uznać, że decyzja już dawno zapadła – motoryzacja w przyszłości będzie napędzana prądem. W zasadzie na tym moglibyśmy zakończyć dyskusję. Czy nam się to podoba, czy nie – zerowa finalna emisja CO2 samochodu elektrycznego tak oczarowała włodarzy, że bezrefleksyjnie brną w tym kierunku poprzez wprowadzanie kolejnych zachęt i dofinansowań do kupowania samochodów BEV, podatków, obostrzeń czy kar finansowych dla silników spalinowych. Zanieczyszczenie środowiska jest bezsprzecznym faktem. Z tym się nie dyskutuje. Łatwo się jednak generalizuje i zamyka w ogólnikach wszelkiego rodzaju złote rady i instrukcje, którędy powinniśmy zmierzać do zerowej emisyjności. Najłatwiej jest zadecydować: od dzisiaj robimy tak i tak – wszyscy. Gorzej, jak się zagłębimy w szczegóły, gdzie oczywiście mieszka diabeł i to on najbardziej tutaj miesza. Nie ma złotego środka dla całej Europy. Jednego gotowego rozwiązania, które będzie tak samo dobre dla Norwega, Holendra i Polaka czy Greka, kiedy mówimy o dojściu do tego samego celu. Niestety, o ile warunki ekonomiczne czy gospodarcze panujące w kraju każdego z nich są biegunowo od siebie różne, nie mówiąc o najważniejszej rzeczy – źródle energii elektrycznej, to jednak mieszkają oni na tej samej planecie, w jednym regionie i oddychają tym samym powietrzem.

Czy da się zatem wymyślić coś, co jednocześnie i w ten sam sposób sprawdzi się w bogatych krajach o rozwiniętej infrastrukturze pozyskiwania i dystrybucji energii elektrycznej, gdzie kultura dbania o środowisko ma już swoje bogate tradycje, oraz krajach, gdzie zagadnienie to dopiero się rozwija, energia elektryczna pochodzi ze spalania węgla, a kultura segregacji śmieci dopiero się przebija do społecznej świadomości? Oczywiście, nie. Tym bardziej dziwi fakt, że obecnie nie mówi się o niczym innym jak o elektrycznych samochodach ładowanych z gniazdka jako jedynym remedium na całe zło związane z zanieczyszczeniem powietrza, bez względu na szerokość geograficzną, pod którą żyjemy, i jak produkujemy energię elektryczną. Nie wnikając również w to, jak żyjemy, jak się przemieszczamy, w jakim celu i jak często.

Czy nadzieja tylko w samochodzie elektrycznym? Pomyślmy o naszej szeroko pojętej mobilności – car sharing, transport publiczny, taksówki, przewóz osób, kolej. Oczywiście, pandemia zweryfikowała zapotrzebowanie na publiczne środki transportu, ale rozwój alternatywnych środków mobilności jest w zasadzie przesądzony i jego rozwój będzie naprawdę dynamiczny. Idąc dalej: regulacje dotyczące pracy z domu, podróży służbowych, komunikacji cyfrowej – to wszystko ma wpływ na ograniczenia naszego śladu węglowego. Do regulacji tych sfer niezbędna jednak jest polityka – zrównoważona, przemyślana i zaplanowana tak, żeby ochrona środowiska nie ograniczała się do nakładania kar czy udzielania wsparcia finansowego. Chciałem podkreślić słowo – zrównoważona – czyli taka, która pozwala słabszym dogonić mocniejszych, lepiej przygotowanych.

Co ze zużytymi bateriami? Co z recyklingiem samochodów typu BEV? Czy obecna sytuacja to wynik gry politycznej potentatów na rynku, lokalnych rządów czy organizacji? Czy rzeczywiście prąd jest „świętym Graalem” motoryzacji w obszarze ochrony środowiska? Jak dla mnie to za dużo tu znaków zapytania.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia – ciemniejsza strona rozwiązań dla ochrony środowiska. Handel emisjami, kolejne normy spalania, restrykcje, podatki to wszystko są bardzo użyteczne narzędzia do uprawiania polityki, wywierania nacisku, bądź zdobywania przewagi. A co z całym biznesem związanym z pozyskiwaniem i handlem minerałami niezbędnymi do produkcji podzespołów samochodów elektrycznych? W masowych mediach motoryzacyjnych czy na spotkaniach poświęconych tematyce elektryfikacji floty w ogóle nie wspomina się o tym zagadnieniu. Bezrefleksyjnie wszyscy prą w stronę silników elektrycznych. Tymczasem właśnie pozyskiwanie i zaopatrzenie producentów samochodów w niezbędne półprodukty czy minerały może się okazać źródłem potencjalnych konfliktów, sojuszy, porozumień czy wojen handlowych. Tutaj bez polityki ani rusz. A to już się dzieje. Tak jak to było od lat i nadal się dzieje w przypadku ropy naftowej. Obecny kryzys w produkcji półprzewodników, który jak niektórzy szacują może potrwać nawet do 2022 roku, pokazuje wprost, z jakimi problemami przyjdzie nam się mierzyć w przyszłości, a to dopiero początek, można powiedzieć – przedsionek – do ery samochodów elektrycznych i zapotrzebowania na rzadkie surowce. I na koniec jeszcze jedno pytanie: Paliwa syntetyczne, rewolucyjne systemy oczyszczania spalin, silniki elektryczne na bazie wodoru? Dlaczego te rozwiązania nie mogą się tak przebić, dalej rozwijać i nie są tak wspierane jak samochody elektryczne na bazie baterii, których produkcja emituje w niektórych przypadkach prawie dwa razy więcej CO2 do atmosfery niż to jest w przypadku samochodów spalinowych? Te rozwiązania nadal są traktowane w najlepszym przypadku jako ciekawostka. Ponadto pytanie: Co ze zużytymi bateriami? Co z recyklingiem samochodów typu BEV? Czy obecna sytuacja to wynik gry politycznej potentatów na rynku, lokalnych rządów czy organizacji? Czy rzeczywiście prąd jest „świętym Graalem” motoryzacji w obszarze ochrony środowiska? Jak dla mnie to za dużo tu znaków zapytania. Nie mówiąc o tym, ile zanieczyszczeń generują setki oceanicznych kontenerowców czy frachtowców, transportujących komponenty, czy surowce niezbędne do produkcji tych ekologicznych samochodów. Ile milionów samochodów spalinowych musiałoby pracować na taki wynik i jak długo? Ale to już inna historia... z polityką w tle.

Piotr Pawlak
prezes i dyrektor zarządzający Ford Polska Sp. z o.o.
W przypadku Forda troska o środowisko jest głęboko zakorzenioną strategią realizowaną już od wielu lat, ponieważ temat ten jest po prostu bardzo ważny dla nas wszystkich. Marka ma zresztą w tym aspekcie bogatą historię – w ciągu ostatnich 10 lat osiągnęła 40-procentową redukcję śladu węglowego. Stało się tak dzięki poprawie efektywności energetycznej i ochronie środowiska w zakładach Forda, a także w procesach produkcyjnych. Teraz celem jest redukcja całkowitej emisji gazów cieplarnianych w globalnej działalności firmy o 76%. Pojazdy zelektryfikowane stoją w centralnym punkcie tej strategii rozwoju i z całą pewnością na stałe zmienią one całe oblicze branży motoryzacyjnej. Symbolem zmian w naszej firmie jest Mustang Mach-E będący wizytówką elektrycznej przyszłości Forda. Wkrótce dołączy do niego nasz pierwszy elektryczny samochód dostawczy – E-Transit. Natomiast dzięki innowacyjnym technologiom już dziś możemy zaproponować naszym klientom szereg niskoemisyjnych zelektryfikowanych jednostek napędowych, typu mHEV, HEV czy też Plug-In Hybrid.

Przeczytaj również
Popularne