Szybko poszło. Omoda, która pojawiła się na naszym rynku raptem kilka miesięcy temu, już przeszła facelifting. Zmiany to kompletnie nowe wnętrze i obniżona moc tego samego silnika spalinowego. Czy warto szukać poprzedniczki?
W jednym z ostatnich numerów publikowaliśmy test nowości „made in China” na naszym rynku, czyli Omody 5. Auto było w wersji sprzed liftingu, o czym jasno informował importer, rozpoczynając u nas sprzedaż premierowej serii około 40 egzemplarzy. Po zaledwie kilku tygodniach mogliśmy przyjrzeć się z bliska odświeżonej Omodzie i sprawdzić, jak pracuje w niej ten sam, ale nieco słabszy, silnik 1.6 turbo.
Deska jest kompletnie inna, bardziej nowoczesna i czytelna. Przede wszystkim lewarek zmiany biegów powędrował za kierownicę. Tunel środkowy jest teraz prosty i bardziej przejrzysty, ma dodatkowe schowki i kilka przycisków na wierzchu. Sama deska również ma inny kształt. Zniknął panel z dotykowymi przyciskami i pokrętło. Dwa duże ekrany zamiast 10,25 mają teraz 12,3 cala i ramkę w nieco innym kształcie. Dodatkowo inaczej narysowane są boczki drzwi z klamką włącznie. Teraz całość wygląda znacznie lepiej. Materiały wykończeniowe są jednak takiej samej jakości. Przyjemne w dotyku i tak samo estetyczne w tylnych, jak w przednich drzwiach.
O ile facelifting to najczęściej zmiana kształtu zderzaka i reflektora, w tym przypadku z zewnątrz nadwozie nie zmieniło się wcale. Dodano jedynie relingi dachowe i spoiler pod tylną szybą, pojawił się nowy wzór felg i tyle. Szkoda, że nie skorzystano z okazji i nie wyrzucono manualnej klimatyzacji z podstawowej wersji. Nadal jej obsługa to zgadywanie temperatury suwakiem na dość nieprecyzyjnie działającym wyświetlaczu dotykowym. Automatyczna klima pojawia się dopiero w kolejnej wersji wyposażenia.
To po co to całe zamieszanie z facelitingiem? Omoda, aby spełnić europejskie normy emisji spalin, musiała obniżyć moc silnika. I to z 186 KM do 147. Efekt? Zdecydowanie odczuwalny. Auto jest znacznie bardziej ospałe. Przyspieszenie wzrosło z 7,9 do 10,1 sekundy do setki. To sporo. Aby wykrzesać jako taką dynamikę, trzeba wkręcać silnik na wysokie obroty. Można odnieść wrażenie, że oprogramowanie siedmiobiegowej dwusprzęgłowej skrzyni pozwala kręcić motor nawet powyżej 4 tysięcy obrotów. Przekłada się to na relatywnie wysokie spalanie. Zejście poniżej 9 litrów jest trudne i wymaga sporej cierpliwości. Bliższy rzeczywistości jest wynik 10 litrów.
Czy facelifting wyszedł Omodzie na dobre? Wnętrze jest z pewnością nowocześniejsze i bardziej eleganckie, jednak obcięcie 39 koni mechanicznych sprawia, że auto stało się propozycją dla cierpliwych i osób mniej liczących się z kosztami paliwa.
Auto nadal oferowane jest w dwóch wersjach wyposażenia: Comfort wycenionej na 115 500 zł i Premium 129 500. Niebawem gamę uzupełni wersja elektryczna o mocy 204 KM. Wyposażenie się nie zmieniło, podobnie jak możliwość wyboru koloru bez dopłaty. Na szczęście jednak zrezygnowano z cyfrowego wstecznego lusterka. Rysowało obraz w nierealnej perspektywie i psuło frajdę z jazdy.
Czy facelifting wyszedł Omodzie na dobre? Wnętrze jest z pewnością nowocześniejsze i bardziej eleganckie, jednak obcięcie 39 koni mechanicznych sprawia, że auto stało się propozycją dla cierpliwych i osób mniej liczących się z kosztami paliwa.
Zatem jeśli robisz mniejsze przebiegi, nie ma się co przejmować wyższym spalaniem. Szkoda, że przy okazji liftingu nie poprawiono także układu kierowniczego, jest zbyt mocno wspomagany i mało precyzyjny. W przyszłym roku ma się także pojawić wersji plug-in.
Kto testował: Juliusz Szalek
Co: Omoda 5