Nie ma już salonu samochodowego w Genewie. Przegrał ze zmieniającym się światem. Jest jednak Autosalon w Brukseli. Pojechaliśmy sprawdzić, jak radzi sobie mała i lokalna impreza w czasach, gdy wszyscy już pogrzebali targi motoryzacyjne i czy warto wpisać ją do kalendarza na przyszły rok.
5 światowych premier, 14 europejskich, 56 belgijskich i 7 concept carów. Do tego 45 samochodów marzeń i 2 bolidy F1. W sumie ponad 100 wystawców i 63 producentów samochodów. A wszystko na powierzchni 56 tys. m². Tyle suchych, beznamiętnych liczb. W motoryzacji jednak chodzi przecież o emocje. Czy te pojawiły się Brukseli?
Warto na wstępie zaznaczyć, że tegoroczny Autosalon to już 101 edycja imprezy. Targi w Brukseli nie pojawiły się, więc znikąd. Dotąd jednak żyły w cieniu Genewy i była to raczej lokalna impreza, która teraz przeżywa rozkwit i coraz większe oblężenie nie tylko lokalnych dziennikarzy, ale także gości z całej Europy.
W czterech halach zmieściło się całkiem sporo. Byli wszyscy liczący się producenci europejscy, a także kilku chińskich i amerykańskich. Z ważniejszych premier warto jednak wspomnieć o kilku naprawdę istotnych. Trudno bowiem za istotne uznać nowe wersje, wersje specjalne albo nawet nowe wersje napędowe już istniejących modeli.
Odnotowujemy obecność dostawczego modelu Kii z rodziny PBV, ale tylko jednego (więcej można było zobaczyć na targach w Hanowerze) oraz elektrycznego pikapa i dostawczaka marki Maxus. Z uwagą przyjrzeliśmy się kilku modelom nieobecnej jeszcze u nas chińskiej marki Xpeng, bo w kuluarach mówi się, że niebawem przywędruje ona i do nas.
Z uwagą wsiedliśmy do wszystkich modeli Smarta, który należy do chińsko niemieckiej spółki join venture założonej przez Geely i Mercedes, a także po raz kolejny zachwyciliśmy się, jakością samochodów Lucid Air. Jak na razie nie mają sobie równych. Szkoda, że latem jeden z nich spłonął na ulicach Warszawy.
Powzdychaliśmy także trochę na widok odchodzącego do historii modelu XM marki BMW i dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w przepiękny koncept Ora Ito francuskiego stylisty Ito Morabito. Na bazie Renault 17 zbudował coś niesamowitego. Aż żal, że żaden z producentów nie zdecyduje się na seryjną budowę nowoczesnego w gruncie rzeczy auta z duszą klasycznej motoryzacji.
Na stosiku MG zastanawialiśmy jakie szanse na naszym rynku miałoby MG 5 w wersji kobi a przy Alfie Romeo, dlaczego scudetto w Juniorze nie wygląda nawet w małej części tak pięknie jak w oszałamiającej 33 Stradale.
Za najważniejsze premiery tegorocznego Autsalonu w Brukseli jednak uznajemy: Mazdę 6e, Fiata Pandę, Toyotę Urban Cruiser z bliźniaczym Suzuki eVitara, DS. N 8, Lancię Ypsilon, Hyundaia Ioniqa 9 i Skodę Enyaq po liftingu.
Zdecydowanie najistotniejsza jest Mazda 6e (więcej pisaliśmy o niej TUTAJ). Objawiła się światu w ubiegłym roku na targach w Pekinie (relację publikowaliśmy TUTAJ), jako EZ-6 i była owocem współpracy Mazdy z chińskim producentem Changan. Gdy zapytaliśmy wtedy Mazdę, czy to faktycznie nowe wcielenie szóstki i czy auto trafi do Europy, usłyszeliśmy, że to sedan, a sedany w Europie nie mają szans.
Dzisiaj szanse mają i chiński Deepal SL03 w przebraniu Mazdy, ale tak dobrze zaprojektowanym, że idealnie wpisuje się stylistykę Kodo japońskiego producenta, przypłynie i do nas. Sedan 6e, czyli auto wyłącznie z napędem elektrycznym będzie na starym kontynencie a tym samym w Polsce.
Auto ma 4,92 m długości, czyli jest większe od poprzednika o 5 cm. Ma świetne proporcje i wygląda imponująco. W zależności od wersji Mazda 6e ma napęd o mocy 245 lub 258 KM i 320 Nm. Baterie też są dwie do wyboru to 68,8 lub 80 kWh co przekłada się na zasięg 479, lub 552 km.
Na stoisku marek koncernu Stellantis czuć było pewne rozluźnienie i wiatr zbliżających się zmian. Istotne miejsce zajmowały auta nowej w Europie, chińskiej marki Leapmotor (należące de facto do Stellantis).
Premierę miał model C10 z napędem hybrydowym REEV. Silnik spalinowy o poj. 1.5 l. służy za generator dla 215 konnego silnika elektrycznego. Niewielki zbiornik paliwa oraz bateria zapewniają zdaniem producenta zasięg 950 km. Baterię można ładować prądem stałym o maksymalnej mocy 65 kW. Auto, podobnie jak wersje elektryczne C10 i T03 trafi także do Polski.
W hali z markami należącymi do Stellantis nie zabrakło pozostałych. Fiat pokazał hybrydową wersję nowej Pandy. Samochód jest tak odważnie zaprojektowany, że czasami można odnieść wrażenie, że aż za bardzo.
Kolorowy, wyrazisty, przesycony detalami i mocno zróżnicowany. Szczególnie we wnętrzu, gdzie mamy i krągłości i ostre kształty i tkaniny i plastiki (niestety także dużo piano black). Pod maską napęd elektryczny, ale jak się okazuje teraz także hybrydowy.
Citroen z dumą prezentował studyjny model C5 Aircross, a Lancia przywiozła wreszcie obiecane nowe wcielenie modelu Ypsilon. Widać, że projektanci poświęcili sporo czasu, by odróżnić Lancię od pozostałych aut koncernu, z krytymi dzieli technologię i platformę.
Designersko wygląda atrakcyjnie. Ciekawe jak będzie jeździła. Jedno pozostało w niej bez zmian. Mimo znacznie większych rozmiarów niż poprzedniczka nadal jest ciasna w środku. Mimo czterech miejsc to raczej auto dla dwojga. I po co ma podstaweke na nalexniki?
Nie zabrakło także nowego modelu DS, czyli N°8. To flagowy samochód klasy premium, elektryczny crossover łączący cechy liftbacka i SUV-a. Podobnie jak w innych autach koncernu samochód oparto na platformie STLA Medium, czyli tej samej, na której zbudowano np. nowego Opla Grandlanda. DS ma 4,82 m długości, czyli jest mniejszy od Mazdy. W gamie pojawi się napęd FWD i AWD z silnikami o mocy od 230 do 350 KM. Baterie mają 74 lub 97,2 kWh pojemności i zapewniają od 572 do nawet 750 km zasięgu w cyklu mieszanym WLTP.
Toyota konsekwentnie idzie w hybrydy, ale przymuszona do elektromobilności wreszcie pokazała auto z napędem na prąd. Urban Cruiser to tym razem nic innego jak Suzuki Vitara z logo Toyoty produkowana w fabryce w Indiach. Maluch ma napęd wyłącznie elektrycznym o mocy 144 lub 184 KM i dwie bateriami do wyboru (w zależności od mocy). Mniejsza ma 49, większa 61 kWh.
Ma to gwarantować zasięg do 400 km. Urban Cruiser to typowe auto miejskie, które mierzy 4,2 m długości i stylizowane jest na odnoszącym spore sukcesu modelu C-HR. Czy odniesie sukces? Co ciekawe dokładnie takie samo auto będzie można kupić w salonie Suzuki.
Ten rok upłynie w Skodzie pod dyktando modelu Elroq, ale do Brukseli Skoda przywiozła także Enyaqa po liftingu. I choć zapowiadano sporą rewolucję, w aucie oprócz przodu nie zmieniło się wiele. Oba auta są teraz podobne.
Widać, że Skoda zmienia język stylistyczny. Zniknęło logo na masce, a kształty są nieco bardziej wygładzone. Wnętrze Enyaqa pozostało jednak bez zmian. Podobnie jak tył o silnikach i akumulatorach nie wspominając.
Duży wydaje się wam Hyundai Santa Fe? To popatrzcie na Ioniqa 9. To olbrzym. Trudno się dziwić, skoro to bliźniak Kii EV9. Auto jest monumentalne, skrojone pod amerykańskie potrzeby i w Europie pewnie będzie niszą. Ale jest i jeśli ktoś szuka trzyrzędowego elektryka, to niebawem auto trafi do cennika.
To będzie ważny model dla BYD nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Średniej wielkości elektryk konkurować będzie ze Skodą Elroq i Volvo EX30. Może być jednak od nich znacznie tańszy. Przynajmniej powinien. Trudno jednak szukać w nim jakości znanej z innych modeli BYD: Seal, Seal U, Sealion 7 czy Tang. Tutaj widać, że chodzi o cenę.
Plastiki są przeciętnej jakości, wnętrze utrzymane w szarej kolorystyce. Auto z zewnątrz wygląda znacznie lepiej niż w środku. Być może jednak w sprzedaży pojawią się jaśniejsze tapicerki. Jeśli jednak ma to być tani, funkcjonalny elektryk, to może się udać. Bagażnik ma 400 litrów, miejsca dla czterech jest pod dostatkiem, do tego panoramiczny dach i atrakcyjny wygląd.
Na początku auto będzie miało napęd o mocy 177 KM z akumulatorem o poj. 45,1 kWh. Gwarantować ma to zasięg o312 km. W późniejszym czasie ma się pojawić wersja z większą baterią.
O Twingo długo się już mówi, ale mając w ofercie świetnie wyglądające i wycenione Renault 5 a teraz niebawem Renault 4, to z premierą malucha także bym się wstrzymał. Samochód wizualnie nawiązywać będzie do pierwowzoru z lat 90. i otrzyma napęd elektryczny z modelu 5 E-Tech. W Brukseli po raz pierwszy można było przyjrzeć się, jak wyglądać będzie wnętrze. Cyfrowe zegary z 7-calowym wyświetlaczem oraz 10,1-calowy ekran systemu infotainment pewnie zostaną w wersji produkcyjnej. Czy będzie także czerwony przycisk świateł awaryjnych zamknięty w przezroczystej kapsule? Czas pokaże.
Wodór jeszcze nie umarł. Hyundai przekonuje, że to paliwo nadal może być przyszłością i w dziale samochodów koncepcyjnych ustawił Initium. Zgrabny kompakt nie wydaje się jednak futurystycznym objawieniem. Raczej ma się wtopić w tłum i gdyby nie napęd mógłby już dzisiaj trafić do sprzedaży.
Na targach nie zabrakło marek Grupy Volkswagen. W hali jednak wiało trochę nudą. Było Audi, Cupra, Volkswagen i Porsche. Ba nawet Lamborghini, Rimac i Bentley. Obecność jednak jakby trochę na siłę. Może VW nie dostrzega potencjału Brukseli?
Podobnie, zdaje się, patrzy na imprezę Tesla, która nie przywiozła modelu Y. Sytuację ratować miał Cybertruck, ale w Europie to, co prawda wielki, ale jednak odgrzewany kotlet. Podobnie Autosalon potraktowała Honda. Auta stały, ale jakby jej nie było. Być może miałem zbyt duże oczekiwanie, by równolegle do salonu w Tokio do Europy przywieźć Prelude.
Swoje miejsce miał też Ford. I to spore. Na stosiku stało wszystko, co można w Fordzie kupić zarówno w kategorii aut osobowych i dostawczych. Czy zabrakło premier? Dla Forda tak ułożył się kalendarz. Wszystkie istotne premiery z Capri na czele odbyły się w 2024 roku, teraz trzeba zamienić na wyniki.
Autosalon w Brukseli zdecydowanie ląduje w naszym kalendarzu na rok 2026. Są tutaj wszyscy liczący się producenci, nie brakuje premier, a przede wszystkim wystarczy kilka godzin, by w jednym miejscu zobaczyć, co nowego w branży. Nie ma przepychu i bizantyjskich dekoracji. Są samochody. I to nam wystarczy.
Drobnym dodatkiem do całości jest też finał konkursu Car of The Year. Laureata zawsze ogłaszano podczas salonu w Genewie. Tym razem wyniki ogłoszono w Brukseli. Samochodem roku zostało Renault 5.