Elektryfikacja flot samochodowych, rozpatrywana dotychczas w kategoriach wyzwań dalekiej przyszłości, dzieje się na naszych oczach. Choć trudno mówić jeszcze o elektromobilnej rewolucji w polskich przedsiębiorstwach, faktem jest, iż samochodów z wtyczką w rodzimym biznesie systematycznie przybywa. Czy rzeczywiście jest to dobra opcja dla każdej firmy? Podpowiadamy, jakie kwestie warto przemyśleć, zanim zdecydujemy się na zakup pierwszego „elektryka”.
Jak wynika z Licznika Elektromobilności, uruchomionego przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego i Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, pod koniec stycznia 2022 roku w Polsce zarejestrowanych było 39 328 samochodów osobowych oraz 1738 pojazdów użytkowych z napędem elektrycznym. To wzrost odpowiednio o 1451 szt. (88%) w pierwszej grupie i o 81 szt. (145%) w drugiej w porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku. PSPA szacuje, że za dwa lata z samochodów w pełni elektrycznych będzie korzystać niemal co piąta firma w naszym kraju.
Raczej nikt nie ma wątpliwości, że prędzej czy później większość przedsiębiorców stanie przed decyzją o elektryfikacji posiadanej floty pojazdów. Ci, którzy rozważają zakup auta z wtyczką już teraz, mają do wyboru dwie główne opcje: pojazdy w pełni elektryczne (BEV, ang. battery electric vehicles) oraz hybrydy typu plug-in (PHEV, ang. plug-in hybrid electric vehicles). Jak wynika z danych Licznika Elektromobilności, pod koniec stycznia po polskich drogach jednych i drugich jeździ niemal tyle samo. A który rodzaj lepiej sprawdzi się w firmowej flocie?
– Wszystko zależy od tego, jakie cele przyświecają zakupowi samochodów niskoemisyjnych do firmy oraz w jaki sposób auta te będą wykorzystywane. Biorąc pod uwagę powyższe, warto przyjrzeć się zarówno wadom, jak i zaletom obu rozwiązań – mówi Bartosz Olejnik, dyrektor sprzedaży i marketingu w Carefleet S.A., jednej z czołowych na polskim rynku firm specjalizujących się w finansowaniu i obsłudze flot dla dużych przedsiębiorstw, instytucji publicznych oraz podmiotów z sektora MŚP. – Niezaprzeczalną zaletą samochodów w 100% elektrycznych jest większy zasięg z wykorzystaniem silnika elektrycznego niż w przypadku hybryd plug-in, a także w pełni bezemisyjna jazda, co umożliwia korzystanie z szeregu przywilejów przewidzianych dla tego rodzaju pojazdów. Są one także znacznie tańsze w użytkowaniu niż samochody z napędami tradycyjnymi. Z technicznego punktu widzenia warto również zwrócić uwagę na stosunkowo mało skomplikowaną budowę aut elektrycznych, a co za tym idzie mniejszy zakres czynności serwisowych. Ich wadą jest natomiast ograniczony zasięg oraz relatywnie długi czas ładowania, przez co w wielu sytuacjach związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej nie będą one w stanie zastąpić samochodów mających napędy spalinowe – dodaje.
Z kolei wśród głównych zalet hybryd plug-in, uważanych za etap przejściowy elektryfikacji transportu, Bartosz Olejnik wymienia niższą cenę niż w przypadku porównywalnych modeli z napędem 100% elektrycznym, większy zasięg całkowity dzięki możliwości korzystania z silnika benzynowego, a także lepsze przyspieszenie. Jak zaznacza ekspert, tego rodzaju samochody mają również swoje wady.
– Co prawda hybrydy plug-in są zauważalnie tańsze niż auta elektryczne, ale wciąż droższe niż zwykłe samochody hybrydowe lub pojazdy z napędem spalinowym. Mają także sporo większą masę własną, co przekłada się na większe spalanie. W tego rodzaju pojazdach niskie zużycie paliwa zaobserwujemy tylko w przypadku jazdy z naładowanymi akumulatorami. Z prowadzonych badań wynika natomiast, że użytkownicy hybryd plug-in po pewnym czasie przestają ładować akumulatory z zewnętrznego źródła i korzystają głównie z silnika spalinowego, przez co sens użytkowania tego rodzaju pojazdów zanika. Hybryda plug-in z nienaładowanym akumulatorem spala bowiem często więcej tradycyjnego paliwa niż porównywalny samochód z napędem spalinowym. W przypadku tego rodzaju aut brakuje też zachęt w postaci przywilejów czy dopłat, chociażby z rządowego programu „Mój elektryk” – wylicza Bartosz Olejnik.
Jak podkreślają liczni eksperci, systematycznie znikają kolejne bariery hamujące rozwój elektromobilności. Samochody z napędem elektrycznym stopniowo tanieją, stając się coraz atrakcyjniejszym wyborem w oczach potencjalnych nabywców, również instytucjonalnych. To m.in. skutek spadających cen ogniw litowo-jonowych. Wciąż jednak cena samochodów elektrycznych jest średnio o 50-70 proc. wyższa niż ich spalinowych odpowiedników. Przedsiębiorcy, którzy planują nabycie tego rodzaju pojazdów, powinni jednak zwrócić uwagę na TCO, czyli całkowite koszty użytkowania samochodu, a te w przypadku elektryków i samochodów z napędami tradycyjnymi mogą być bardzo podobne.
– Wynika to przede wszystkim z faktu, że samochody elektryczne odznaczają się wyraźnie niższymi kosztami eksploatacji, co po części rekompensuje wysoką cenę zakupu. Jak wynika z badania „ELAB Miasto Czystego Transportu”, całkowite koszty użytkowania samochodu elektrycznego, uwzględniając dopłatę ze środków publicznych, mogą zrównać się z TCO (Całkowitym Kosztem Posiadania) samochodu spalinowego jeszcze przed upływem roku od zakupu. Dodatkowo dla samochodów elektrycznych obowiązuje większy limit odpisu kosztów. Przedsiębiorca może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu odpisy do wartości 30 000 euro, czyli znacząco więcej niż w przypadku spalinowego samochodu osobowego – wyjaśnia Bartosz Olejnik. – Warto przyjrzeć się jednak indywidualnemu TCO, uwzględniając specyfikę i uwarunkowania własnego biznesu. W analizie powinniśmy uwzględnić takie zmienne, jak koszty zakupu (w tym dopłaty, zniżki i upusty), serwisowania i napraw pojazdu, koszty zakupu opon, koszty ubezpieczenia, średnie zużycie paliwa/energii. Warto również wziąć pod uwagę często pomijane kwestie, jak zwolnienia z opłat parkingowych w centrach miast, oszczędność czasu użytkowników wynikającą z możliwości korzystania z buspasów, a także montaż własnego punktu ładowania – dodaje.
Warto także zastanowić się, w jaki sposób sfinansujemy auto z wtyczką. Jak zaznacza Bartosz Olejnik, coraz więcej przedsiębiorców nie kupuje auta na własność lub w kredycie, a korzysta z wynajmu długoterminowego – rozwiązania, które zapewnia finansowanie oraz dostęp do szerokiego pakietu usług z obszaru zarządzania flotą, takich jak obsługa serwisowa, ubezpieczenie i likwidacja szkód, assistance, serwis ogumienia, karty paliwowe, abonament radiowy, door to door oraz telemetria i zabezpieczenia antykradzieżowe. Robią tak nie tylko firmy chcące nabyć jeden czy dwa auta zeroemisyjne, ale również przedsiębiorstwa budujące całe ekofloty. Przykładowo w ubiegłym roku firma Carefleet sfinansowała dla firmy kurierskiej DPD 100 w pełni elektrycznych samochodów dostawczych – 50 MAN-ów oraz 50 Mercedesów-Benz eVito furgon. Było to jedno z największych tego typu zamówień zrealizowanych dotychczas w Polsce.
– Wynajem długoterminowy to elastyczne, kompleksowe i ekonomiczne rozwiązanie, które w mojej opinii odegra dużą rolę w rozwoju elektromobilności w naszym kraju. Tym bardziej, że można je łączyć z nowym, rządowym wsparciem oferowanym w ramach programu „Mój elektryk”. Dzięki niemu przedsiębiorcy uzyskują dopłaty do kosztów wynajmu długoterminowego nowych aut osobowych i dostawczych z napędem elektrycznym. Dofinansowanie w kwocie do 27 000 zł na samochód osobowy przysługuje przedsiębiorcom, którzy spełnią dwa warunki: maksymalna cena pojazdu nie przekroczy 225 000 zł oraz wnioskodawca zadeklaruje min. 15 000 km rocznego przebiegu. W przypadku braku deklaracji dotyczącej przebiegu, kwota dotacji wynosi 18 750 zł. Dofinansowanie dla samochodów dostawczych sięga nawet kwoty 70 000 zł – wyjaśnia Bartosz Olejnik. – Co ważne, firmy specjalizujące się w wynajmie długoterminowym, takie jak Carefleet, służą doradztwem oraz wsparciem przy wyborze samochodów niskoemisyjnych, dedykowanych dla firm z różnych branż i sektorów rynku – zapewnia.
Jedną z najczęściej pojawiających się obaw związanych z codziennym użytkowaniem samochodów z wtyczką jest ich ładowanie. To temat bardzo często demonizowany, tymczasem codzienna praktyka użytkowników „elektryków” pokazuje, że zmiana przyzwyczajeń może nastąpić z dnia na dzień. Wystarczy dostęp do źródła prądu w miejscu postoju samochodu. Cały proces dodatkowo ułatwia korzystanie ze ściennej ładowarki. Gdy kierowca elektrycznego auta lub hybrydy plug-in będzie musiał naładować swój samochód w trasie, może skorzystać z ogólnodostępnych punktów ładowania. A tych pojawia się coraz więcej.
Pod koniec stycznia 2022 r. w Polsce funkcjonowały 1992 ogólnodostępne stacje ładowania pojazdów elektrycznych (3893 punkty). 28% z nich stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC), a 72% – wolne ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW. W styczniu uruchomiono 60 nowych, ogólnodostępnych stacji ładowania (109 punktów).
– Ładowanie samochodu elektrycznego czy hybrydy plug-in jest technicznie tak samo łatwe jak tankowanie pojazdów z silnikami spalinowymi. Co prawda cała operacja trwa dłużej, ale najczęściej odbywa się wtedy, kiedy samochód stoi bezczynnie, czyli np. nocą. Myśląc o sposobie ładowania samochodów „z wtyczką” na użytek firmowy, warto dokładnie zastanowić się, w jaki sposób i jakich godzinach auto nie jest wykorzystywane i z góry zaplanować logistykę ładowania. Dodatkowo, generalną koncepcją użytkowania pojazdów elektrycznych nie jest pełne rozładowywanie akumulatorów, ale ich ciągłe doładowywanie za każdym razem, kiedy nadarzy się ku temu możliwość – mówi Bartosz Olejnik.
Maciej Chomacki