AADC, do niedawna oficjalny importer marki Ssangyong, wprowadził do Polski kolejną chińską markę samochodów. DFSK debiutuje na początek dwoma 7-osobowymi SUV-ami. Ale na tym nie koniec, bo w sumie importer Baica, Forthinga, Fotona i Kove zaplanował ponad 10 premier w tym roku.
Czym jest AADC i DFSK? Spółka Asian Automotive Distribution Center w lipcu ubiegłego roku zmieniła nazwę z Ssangyong Auto Polska i jest wyłącznym importerem marek KGM (do niedawna Ssangyong), Forthing, DFSK, Foton oraz Kove (motocykle). Obok działa także importerstwo samochodów marki Baic, jednak formalnie to osobna spółka. Baic Auto Polska jest więc wyłącznym importerem marki Baic w Polsce. Sporo? Niebawem będzie jeszcze więcej.
A czym jest DFSK? To chińska marka samochodów, która powstała w wyniku połączenia Dongfeng Motor Corporation i Chongqing Sokon Industry Group. Od 2003 roku wspólnie produkują mikrovany, vany, samochody osobowe, dostawcze w tym także elektryczne oraz pikapy i eksportują je do 90 rynków na całym świecie. Łączna sprzedaż w ubiegłym roku to ponad 2 mln samochodów. Export? Znacznie mniejszy. Na razie.
Wyświetl ten post na Instagramie
W tej całej układance pojawia się też znana u nas marka Seres, bowiem Chongqing Ruichi Automobiles jest obecnie w pełni finansowaną spółką zależną, której produkty to zelektryfikowane wersje wielu samochodów i ciężarówek DFSK.
To, że Dongfeng i Chongqing działają razem, nie oznacza także, że Dongfeng jako taki przestał istnieć. To olbrzymi koncern, który od dłuższego czasu tworzy własne marki. I tak w swoim portfolio ma znaną u nas markę Voyah z kilkoma modelami oraz samochody z logo Dongfeng (np. modele Shine, Huge, Rich i Mage). Listę zamyka marka MHero, czyli terenowy potwór długi na 5 metrów i obszerna gama samochodów ciężarowych.
Z czym startuje DFSK w Polsce? Od razu z czterema autami: dwoma osobowymi, dwoma dostawczymi.
E5 to połączenie 7-osobowego SUV-a z minivanem. Auto ma 4,76 m długości i napęd hybrydowy PHEV o łącznej mocy 217 KM. Sam silnik benzynowy to wolnossąca jednostka Mitsubishi 1.5 l. (F31a) o mocy 102 KM, silnik elektryczny to z kolei dodatkowe 177 KM. Przy niewielkiej baterii o pojemności ok. 18 kWh zasięg deklarowany WLTP to 87 km, a zasięg w trybie hybrydowym to aż 1150 km.
Auto wycenione jest na 153 900 zł. I choć odmówić mu nie można elegancji, jakości i przestrzeni (zobaczymy, jak jeździ podczas pierwszych testów), a także bogatego wyposażenia (światła LED, oświetlenie ambiente, panoramiczny dach, system multimedialny z ekranem 12,3’’, polskie menu, funkcja 2VL, Apple CarPlay i Android Auto, adaptacyjny tempomat czy system monitorowania martwego pola), to najpoważniejszym minusem wydaje się brak ładowania DC oraz mała moc ładowania AC. To co prawda deklarowane 6,5 kW, jednak biorąc pod uwagę maksymalny amperaż, realnie przekłada się to na 3,5 kW. Mimo to producent deklaruje, że czas pełnego ładowania akumulatora wynosi około 4 godziny. Sprawdzimy.
Ciekawostką może być fakt, że ten sam układ napędowy pracuje w BYD Seal U DM-i, i choć obie marki nie są w żadnym stopniu ze sobą powiązane. BYD jedynie stosuje baterie Blade, DFSK korzysta z technologii Gotion High-tech, która trafia także do aut marki Baic, Chery, JAC, Wuling, Changan, Leapmotor, dostawcaków Saic Motor (n.in. Maxus) i wielu innych.
DFSK E5 objęty jest 6-letnią gwarancją i przebiegiem 150 tys. km.
FX600 to z kolei ciut mniejszy samochód, ale także z siedmioma miejscami. Ma 4,72 m długości, silnik benzynowy o mocy 177 KM, 6-biegową automatyczną skrzynię i jego największym atutem oprócz przestronnego wnętrza i bogatego wyposażenia zbliżonego do E5 (m.in. panoramiczny dach polskie menu 8-głosnikowy system audio, systemy wsparcia jazdy) ma być możliwość zakupu z „fabryczną” instalację LPG. Importer, podobnie jak kiedyś w autach Ssangyong, montować będzie instalację w Polsce, dając jednak na nią fabryczną gwarancję. W przypadku FX600 to aż 7 lat i 150 tys. km. Cena? 139 900 zł.
Ciekawą ofertą wydają się też auta dostawcze z zabudową skrzyniową. To praktycznie jeden i ten sam model z pojedynczą (C31) lub podwójna (C32) kabiną. W obu przypadkach pod maską pracuje ten sam silnik benzynowy 1.5 l. Mało? Może i tak, ale to kompaktowe auto dostawcze z paką o długości 2,26 m lub 2,9 m, zadowala się 8,6 l/100 km. Co ważne importer również będzie w nich montował instalacje LPG. Cena? 81 200 lub 84 500 zł netto bez gazu.
Auto objęte jest 4-letnią gwarancją z limitem 100 tys. km.
Gdzie to wszystko kupować i serwisować? AADC planuje uruchomić 10 punktów dilerskich w tym roku, 10 w przyszłym i kolejne pięć w 2026. Głównie będą to dilerzy pozostałych marek w portfolio importera. Wszystko, by zrealizować ambitny plan sprzedaży 1000 aut w tym roku, 2 tys. w przyszłym i 3 w kolejnym.
A jeśli ktoś szuka pikapa, musi oswoić się z nazwą Foton. To kolejna marka, którą AADC przywozi do Polski. Mając świadomość, że to niszowy segment liczący w ubiegłym roku w Polsce 4672 auta, z dominującym Fordem Rangerem (1963 szt. w 2024 roku) i Toyotą Hilux (1303 szt.) oferta Fotona ma się opierać aż na trzech modelach. To Foton Tunland G7, V7 i największy V7.
Wszystkie z tym samym dwulitrowym dieslem pod maską, ale V7 i G7 z układem miękkiej hybrydy i nieco bardziej lifestylowym designem momentami przypominającym Forda i Dodga.
Ceny? Od 109 900 do 189 900 zł netto
Tak duża ofensywa modelowa to, jak mówią przedstawiciele importera dopiero początek. Chcemy wykorzystać dobry moment, by wprowadzić wiele chińskich modeli i wypełnić nim nisze – tłumaczy Jerzy Prządka członek zarządu AADC. Ale na tym nie koniec, podczas konferencji przewijał się wątek ekspansji na rynki europejskie i zadowolenia strony chińskiej z działań w Polsce.
Wszystko zatem wskazuje, że Centrum Dystrybucji Samochodów Azjatyckich ma apetyt na znacznie więcej, niż tylko rynek polski. Nie zaprzecza ani nie potwierdza tego Jerzy Prządka, który z uśmiechem przedstawia kolejne plany. A te są ambitne i choć nie padło to wprost, wszystko wskazuje na to, że oprócz wprowadzania nowych marek i modeli chińskich samochodów do Polski, AADC chce zaistnieć jako oficjalnych ich importer na rynkach europejskich.
Jest na to spora szansa, bo Asian Automotive Distribution Center żongluje różnymi chińskimi modelami rozsądnie. Nie bierze wszystkiego, tylko to, co ma szanse sprzedać się u nas. W ubiegłym roku na targach w Poznaniu padła deklaracja wprowadzenia marki Arcfox. Plany zrewidowano jednak po wynikach sprzedaży elektryków na naszym rynku. Elektrycznych aut na razie nie będzie. Teraz są to minivany, lekkie dostawczaki, pikapy i terenowy BJ. Co przyniesie przyszłość? Chiński rynek motoryzacyjny to olbrzymi supermarket skory do współpracy.