Wraz z premierą modelu Proace Max Toyota domknęła gamę lekkich pojazdów użytkowych. Teraz do wyboru są aż trzy modele różnej wielkości w kilkunastu wariantach, odmianach, różnych rozmiarach no i z kilkuset wariantami zabudowy. A ten największy i najnowszy objęty jest gwarancją na milion kilometrów. Jak to możliwe?
Toyota mogłaby się chwalić dużym doświadczeniem w budowie samochodów dostawczych. W końcu Hiace pojawiła się na rynku w 1969, rok po kultowym pikapie Hilux i sprzedawany jest w Azji do dzisiaj. Ale tego nie robi. Co więcej, nikt w Toyocie nie robi także tajemnicy z tego, że lekkie dostawczaki z logo japońskiego producenta na rynku europejskim to tak naprawdę Fiaty Doblo, Scudo i Ducato. Dokładnie te same, które grupa Stellantis sprzedaje pod markami Peugeot, Citroën i Opel. Dlaczego? Bo tak jest taniej i było szybciej. Znacznie prościej przecież kupić sprawdzoną technologię, poddać samochody wnikliwej procedurze kontrolnej i sprzedawać pod swoją marką. To szybsze niż wymyślanie koła na nowo.
Współpraca Toyoty z Francuzami w zakresie budowy lekkich aut dostawczych rozpoczęła się jeszcze za czasów koncernu PSA i Fiat, gdy o Stellantisie nikt jeszcze nawet nie myślał. Widocznym jej efektem była w 2016 roku premiera modelu Proace, czyli bliźniaka Fiata Scudo. Od samego początku nie zakładano żadnych modyfikacji. Auta wyjeżdżały i nadal wyjeżdżają z tej samej fabryki i z tej samej linii produkcyjnej. Jedyna różnica polega na standardach jakościowych. Toyota chwali się, że aby wyeliminować wszelkie niedoskonałości, od samego początku, według własnych standardów, sprawdza każde auto ze swoim Toyoty, które opuszcza linię produkcyjną.
To samo tyczy się mniejszej Proace City, czyli Fiata Doblo, które dołączyło do gamy Toyoty trzy lata później i tak samo jest teraz w przypadku największej Toyoty Proace Max, czyli Fiata Doblo.
Auto od swojego francuskiego pierwowzoru różni jedynie znaczek, kształt przedniego zderzaka, no i wyposażenie. Bo w Toyocie nawet w podstawowej wersji auto jest lepiej wyposażone. Poza tym, jak tłumaczy nam Robert Słomiany, odpowiedzialny za samochody dostawcze w Toyocie Motor Poland, w przypadku samochodów dostawczych oprócz samego produktu ważne jest także to, co klient dostaje dookoła i jak jest obsłużony. A jest tego całkiem sporo.
Produkty mogą być zbliżone wizualnie, choć ostatnio nawet i to się zmienia. Co nas odróżnia od konkurencji, to wszystko, co się wokół tego produktu dzieje. Przede wszystkim mamy dodatkową kontrolę jakości, jakiej wymaga Toyota. Druga rzecz to wyposażenie. Jest dużo bardziej kompletne od samochodów zbliżonych ze stajni Stellantis. Kolejna sprawa to gwarancja. W Toyocie to trzy lata i milion, no i oczywiście dodatkowe usługi, m.in. gwarancja Relax, czyli przy zachowaniu przeglądów okresowych do 10 lat i 185 tys. km, oraz gwarancja mobilności, którą niedawno uruchomiliśmy. W razie awarii gwarantujemy klientowi samochód o tych samych parametrach. Jeśli będzie on z zabudową izotermiczną, będziemy starali dostarczyć taki sam samochód, również z zabudową izotermiczną, a jeśli się to nam nie uda, to oczywiście wypłacimy odpowiedni ekwiwalent. Jeśli klient ma taki sam samochód na stoku, może go od siebie wynająć, a my jeszcze za to zapłacimy – dodaje Robert Słomiany.
Czy gra jest warta świeczki? Owszem, bo jak wynika z danych, Toyota powoli, ale systematycznie zagarnia sobie rynek aut dostawczych, a ten w Polsce jest szczególny. W pierwszej połowie tego roku w segmencie MDV Proace osobowy osiągnął udział w rynku na poziomie 16,4% i wyprzedził Transita Customa, Volkswagena Transportera i Mercedesa Vito, ulegając jedynie Renault Traficowi. W pozostałych segmentach udział w rynku to ok. 11–12 %. A warto pamiętać, że Proace i Proace City to zaledwie połowa rynku aut dostawczych w Polsce. Druga połowa należy do aut pokroju większego Proace Max.
W 2023 roku europejski oddział Toyoty odpowiedzialny za samochody dostawcze wykręcił rekord sprzedaży i dostarczył ponad 140 tys. pojazdów w całej Europie. Na tym nie koniec, bo cel na 2025 jest ambitny – to 170 000 pojazdów i udział w rynku na poziomie ponad 7%. Tutaj każdy z segmentów ma po 31% udziału, reszta to pikapy.
Toyota stawia także na rozbudowę swojej sieci sprzedaży i obsługi samochodów dostawczych. Nazwa, co ciekawe, też jest zbieżna do tej, którą oferuje choćby Fiat. Jak na razie Toyota Professional ma w Polsce 9 takich punktów, ale w każdym salonie samochodów osobowych jest osoba specjalnie przeszkolona do obsługi aut dostawczych. Docelowo będzie ich więcej. W całej Europie do końca przyszłego roku ma być ich 500.
Świat samochodów dostawczych rządzi się swoimi prawami i równie ważne, jak same samochody oraz usługi dodatkowe, są zabudowy. A jest ich w Toyocie nawet kilkaset wariantów. Tutaj japońska marka także podąża swoją drogą. Wszystkie oferowane zabudowy objęte są taką samą gwarancją producenta jak samochód, a ich jakość potwierdzona homologacją i dodatkowym systemem kontroli. Właśnie dlatego, jak tłumaczy nam Robert Słomiany, Toyota zdecydowała się współpracować z kilkoma wybranymi partnerami. To m.in. Carpol, Steeler, MGR w przypadku izoterm i MRauto w przypadku zabudów kontenerowych. – Wiele z rozwiązań zastosowanych w zabudowach, jakie można znaleźć na dostawczych autach Toyoty, zastrzeżonych jest tylko dla nas – dodaje.
Dotyczy to także kampera, który Toyota planuje zbudować już w przyszłym roku. – Naszą ambicją jest stworzenie kampera, który będzie unikalny, jeśli chodzi o design i wyposażenie. Chcemy, by był to kamper premium, narysowany od zera i zbudowany tylko dla Toyoty. I uwaga, jeśli powstanie, będzie w pełni homologowany, a w cenie będzie gwarancja na milion km lub 3 lata – mówi Słomiany. Warto dodać, że jeśli powstanie, zbudowany będzie w Polsce.
Proace Max to największy model w gamie Toyoty. Auto dostępne jest z dwoma rozstawami osi (3450 mm i 4035 mm) do wyboru, trzema długościami nadwozia (5413 mm, 5988 mm i 6363 mm) i w trzech wysokościach (2254 mm, 2525 mm oraz 2764 mm). Pojemność przestrzeni ładunkowej może wynosić od 10 do 17 m sześciennych, co przekłada się na miejsce dla pięciu europalet. Toyota Proace Max nie jest oferowana wyłącznie jako furgon, ale także podwozie do zabudowy z kabiną pojedynczą lub podwójną oraz wariant ze skrzynią załadunkową (pojedyncza lub podwójna kabina).
Pod maską pracuje dobrze znany silnik ze stajni Stellantis, czyli turbodiesel o poj. 2.2 l o trzech mocach do wyboru: 120, 140 i 180 KM. Najsłabszy dostępny jest wyłącznie z manualną skrzynią biegów, mocniejszy także z 8-biegowym automatem.
Jest też elektryczna wersja Proace Max i to montowana w Gliwicach. Tutaj także mamy do czynienia z technologią Stellantis, jednak baterie dostarczają chińscy poddostawcy. Dzięki akumulatorom trakcyjnym o pojemności 110 kWh zasięg takiego auta przy połowie załadunku (500 kg) wynosi zdaniem producenta 420 km WLTP. Ładowanie do 80% za pomocą szybkiej ładowarki o mocy 150 kW zajmuje około 55 minut, a moc to 270 KM i 410 Nm.
Jak wynika z analiz, około 90% aut z segmentu HDV sprzedawanych w Europie jest dostosowanych do potrzeb użytkownika poprzez specjalistyczne zabudowy lub odpowiednie akcesoria. Właśnie dlatego sporym powodzeniem cieszy się podwozie do dalszej zabudowy z możliwością dobrania fabrycznej otwartej skrzyni załadunkowej z wywrotem lub bez.
Toyota Proace Max oferowana jest w dwóch wersjach wyposażenia – Active i Comfort. W tej pierwszej w standardzie znajdziemy m.in.: tempomat z ogranicznikiem prędkości, układ rozpoznawania znaków drogowych, kamerę cofania z dynamicznymi liniami, czujniki parkowania z tyłu, manualną klimatyzację, analogowe zegary z 3,5-calowym wyświetlaczem i 5-calowy ekran multimediów. Za takie auto z silnikiem 120 KM trzeba zapłacić 140 100 zł. Fiat jest tańszy o 12 500 zł, ale nie znajdziemy tam w podstawie choćby aktywnego tempomatu (wymaga dobrania pakietu).
W wersji Comfort dochodzi system kamer 360 stopni, czujniki martwego pola, 10-calowy ekran multimediów i tylne drzwi otwierane pod kątem 270 stopni.
Wraz z pojawieniem się nowego Proace Max Toyota wraz za faceliftingiem Stellantisa odświeżyła także wygląd pozostałych aut dostawczych, zarówno w wersjach dostawczych, jak i osobowych Verso.
Stellantis przeprojektował przednią część auta, zmienił się zderzak i grill, pojawiło się bogatsze wyposażenie oraz lusterko cyfrowe. Napędy pozostały bez zmian, jedynie wersja elektryczna w Proace ma zwiększony o 20 km (do 350 km), a w Proace City o 50 km (do 330 km) zasięg.
Wyniki sprzedaży dostawczych samochodów Toyoty pokazują, że współpraca z Fiatem, a tak naprawdę Stellantisem, to był dobry ruch. Tym bardziej, gdy oryginał z jakichś powodów nie sprzedaje się tak dobrze, by nie powiedzieć coraz gorzej. Jedyny kłopot to fakt, że Ducato to dzisiaj nieco już przestarzały model i to mimo faceliftingu. Podobnie jak Scudo pojawiło się w 2016 roku. Doblo jest najmłodsze, bo z 2018 roku. Wszystkie modele przeszły właśnie facelifting jednak konkurencja jest nieco młodsza.