W przypadku samochodów przez duże S(port), liczy się jedno. Moc. Każda kolejna generacja auta musi być mocniejsza i szybsza. Ale jak się okazuje nie Mini. Najnowszy Coutryman JCW ma mniej koni mechanicznych od poprzednika i jest od niego wolniejszy. Ale za to dużo większy. Czy coś poszło nie tak?
Mini to małe, zwinne auto, a w wersji John Cooper Works gwarantujące niesamowicie gokartowe wrażenia z jazdy. Tak było od zawsze. Czasy się jednak zmieniają i BMW (właściciel marki Mini) twierdzi, że wcale tak dalej być nie musi. Bo użytkownicy Mini też się zmienili. Dorośli, założyli rodziny, uprawiają różne sporty, ale cały czas chcą jeździć tym samym Mini. Właśnie, dlatego nowy Coutryman, który i tak od początku swojego istnienia sprawiał wrażenie mocno napompowanego, nie ma nic wspólnego z małym i zwinnym autem. Od poprzednika jest dłuższe aż o 13 i wyższe aż o 8 cm. Mierzy 1645 mm wysokości i 4,4 m długości, czyli tyle, co Cupra Formentor, Nissan Qashqai i BMW X1. Prawie.
Zresztą to bliźniak BMW, bo trzecia generacja Mini Countrymana powstała na tej samej platformie co X1 i X2 i 2 Active Tourer i jako pierwsza w historii marki produkowana jest w Niemczech, w Lipsku, a nie w Wielkiej Brytanii. Nie ma więc co odnosić się do poprzednika. Mimo tych kilkunastu centymetrów to zupełnie inny samochód pod względem designu, stylu i charakteru.
Ma masywny przód z olbrzymim grillem, pionowymi wstawkami w narożnikach zderzaka i przetłoczeniami tuż przy masce imitującymi wloty powietrza. Nietypowo zaprojektowany słupek C ma nadać autu lekkości, jednak i tak nie tuszuje to masywnego tyłu z napisem Countryman na tylnej klapie i wąskimi światłami. A jak ktoś na dobre chce zerwać z brytyjskim rodowodem marki, może nawet zrezygnować z charakterystycznego motywu Union Jack, jaki wyświetlają.
Wnętrze też jest nietypowe, choć Mini powoli przyzwyczajało nas do nowych materiałów wykończeniowych i braku wyświetlacza przed oczyma kierowcy. Jest tylko head-up i olbrzymi, okrągły ekran o średnicy 25 cm na środku deski rozdzielczej. Ma świetną jakość i grafikę, bo to OLED. Od ilości wyświetlanych elementów może jednak rozboleć głowa. Trudno się w tym wszystkim na początku połapać, bo nie wszystkie funkcje mają swoje ikony. Czasami wystarczy dotknąć ekranu w konkretnym miejscu, co wywoła żądaną opcję. No, ale trzeba o tym wiedzieć.
Panel z przyciskami wbrew pozorom nie służy do obsługi najpotrzebniejszych urządzeń. Nie wyregulujemy na nim temperatury ani siły nawiewu, ale uruchomimy silnik, zmienimy tryby jazdy nazwane tutaj Experiences albo zgłośnimy radio. Reszta wymaga klikania w ekran. Czasami pomoże pies-asystent, któremu można wydawać polecenia głosowe. Spike rozumie też po polsku.
Skoro w motoryzacji niepoprawne jest stosowanie skór naturalnych, coraz częściej pojawiają się tkaniny i to z przetworzonych odpadów. Ta na boczkach drzwi i desce rozdzielczej ma przyjemną fakturę i jakość, choć wcale nie jest gładka. Świetnie urozmaica wnętrze. Aż szkoda, że fotele obszyte są sztuczną skórą, czyli czymś w rodzaju skaju.
Czymś dziwnym byłoby, gdyby w tak dużym Mini brakowało miejsca. To chyba pierwsze auto marki, w którym nie brakuje przestrzeni na nogi i głowę, a w bagażniku o pojemności 460 litrów pozostaje sporo miejsca na tobołki, rower albo wszystkie pakunki rodziny. Przestrzeń ładunkową można dodatkowo regulować wraz z przesuwaniem w zakresie 13 cm tylnej kanapy.
To, co jednak powinno być najważniejsze w Mini z JCW w nazwie, to osiągi. Auto ma napęd na cztery koła, a pod maską najostrzejszej z ostrych odmian kryje się dwulitrowy silnik bi-turbo bez elektrycznych wspomagaczy, generujący moc 300 KM. To o 6 koni mniej niż u poprzednika. Moment obrotowy też jest mniejszy i to o 50 Nm (400). Powoli to już chyba tradycja, bo nowe BMW M5 też jest słabsze od poprzedniczki.
Tyle tylko, że BMW, choć słabsze, jest od niej szybsze, a Mini jest też wolniejsze. Sprint do setki zajmuje 5,4 s, a nie 5,1. Wiem, że to niewiele, a wartości w zupełności wystarczają do normalnego i sprawnego poruszania się po drogach publicznych, ale mówimy o usportowionej wersji JCW. Jeśli podamy w wątpliwość jej istnienie, to czym będzie motoryzacja przez duże M? Tu nie chodzi wcale o to, by spod każdych świateł ruszać z piskiem. Chodzi świadomość i demonstrację siły. Inaczej wersje JCW, M i im podobne równie dobrze mogłyby przestać istnieć.
Mini Countryman JCW przez gabaryty i masę blisko 1,8 t zatraciło gdzieś swoją gokartową zwinność. Choć nadal potrafi wcisnąć w fotel, nie jest tak zwinne i gibkie jak kiedyś.
Czy nowa platforma to największe przekleństwo Mini? Nie, bo nikt nie powiedział, że Mini musi być mini. Teraz to pełnowymiarowy SUV. Ale ma to swoje konsekwencje. Auto nie jest tak zwinne, jak poprzednik. Gdzieś zatraciło lekkość prowadzenia i gokartowy charakter. Stało się kolejnym szybkim, choć nie najszybszym, SUV-em. Owszem, nowych technologii nie można mu odmówić, ma okrągły wyświetlacz OLED, psa-asystenta o imieniu Spike do tego „Experiences” zamiast trybów jazdy i kilka nawiązujących do pierwowzoru detali, choćby przełączniki. Na dodatek wydaje fikuśne dźwięki. Ale to kompletnie inny samochód, nie tak młodzieńczy, nie tak zwariowany, nie tak nieokiełznany w swojej istocie. Dojrzalszy, spokojniejszy oraz z grubszym portfelem i nieco na siłę starający się być młodzieżowy, zakładając kolorowe dodatki. Trochę jak jego klienci, których już stać na auto za 220 tys. zł.
Mini Countryman JCW |
|
Długość/szer./wysokość/rozstaw osi w mm |
4447/1843/1645/2692 |
Masa własna/dopuszczalna w kg |
1735/2235 |
Śred. zawracania między krawężnikami w m |
11,6 |
Silnik |
Spalinowy R4 bi-turbo 2.0 l. 300 KM |
Maksymalny moment obr. |
400 Nm przy 2000-4500 obr. |
Prędkość maksymalna w km/h |
250 |
Przyspieszenie 0-100 km/h |
7,9 |
Średnie zużycie paliwa wg WLTP na 100 km |
8,3 |
Cena w zł |
221 000 |
Wartość rezydualna (36 mies, 300 km/rok) |
62% |
Kto testował: Juliusz Szalek
Co: Mini Countryman JCW
Gdzie: Warszawa
Ile: 370 km