...kwiecie elizejskich pól. Poemat Fryderyka Shillera, napisany w 1785 roku, jest obecnie nierozerwalnie kojarzony z IX symfonią Ludwiga van Bethovena i funkcjonuje w świadomości społecznej jako „Oda do radości”, a więc oficjalny hymn Unii Europejskiej. Miał być hymnem zachodnich Niemiec, przez chwilę był hymnem narodowym Rodezji. Ani Fryderyk, ani Ludwig nie mieli pojęcia czym jest (będzie) Rodezja, zachodnie Niemcy. Tym bardziej mogli nie przewidzieć, że kilkaset lat później przy dźwiękach symfonii Brytyjczycy będą jechać za ciągnikiem siodłowym, do którego doczepiony jest silos ze zbożem. Jechali ci najbardziej wytrwali, którzy mieli jeszcze paliwo w baku. Pytanie, czemu jechali. Czyżby nagle wszyscy chcieli mleć w przydomowych młynach mąkę i piec z niej chleb? Raczej nie. Może w kawalkadzie osobówek śledzących silos była jedna czy dwie osoby świadome tego, że znajduje się tam najwyższej jakości pszenica, jednak zdecydowana większość jechała, bo myślała, że to cysterna wioząca paliwo. Scena tyleż zabawna, co przerażająca. Oczyma wyobraźni widzę, jak właśnie ta sytuacja otwiera prequel do filmu Mad Max. Prequel to dzieło pokazujące sytuację sprzed właściwej akcji, w tym wypadku sprzed postapokaliptycznych zdarzeń opisanych w filmie Mad Max.
Takich sytuacji obserwujemy coraz więcej, a nie wszystkie są, co by jednak nie mówić, tak komiczne jak ta. Hodowcy świń na Wyspach mogą być zmuszeni do wybicia trzody chlewnej, ponieważ nie ma rzeźników. Nie ma, bo wraz z tym, kiedy Brytyjczycy uznali, że ich jedynym hymnem będzie tylko „Boże chroń królową” i przegłosowali wyjście z Unii, wielu emigrantów zostało pozbawionych możliwości legalnej pracy. Wśród nich właśnie rzeźników czy kierowców samochodów ciężarowych.
To nie jedyne zawirowania, jakie pozwalają myśleć, że jednak apokaliptyczna wizja Georga Millera, reżysera kultowego filmu z 1979 roku z Melem Gibsonem, to opowieść nie tyle science fiction, co bardzo profetyczna.
Kto byłby w stanie przewidzieć, nawet wykluczając pandemię, że w październiku 2021 roku Niemcy będą szturmować – może to nie najszczęśliwsze określenie – granicę, aby zatankować w Polsce paliwo. Paliwo, dodajmy, które jest najdroższe od lat. Wszystko wskazuje, że nieunikniona jest cena rozpoczynająca się od cyfry 6. W sumie dobrze, głównie dla Niemców, że wciąż jesteśmy w Unii, ponieważ bez większych problemów mogą przekroczyć granicę, zatankować i wrócić do siebie. Bez kontroli paszportowych i innych obostrzeń, o jakich szczęśliwie dane nam było już zapomnieć.
Być może problem tankowania nie będzie już dotyczył ani śledzących silosy Brytyjczyków, ani przekraczających granice Niemców, ponieważ nie będzie do czego wlewać paliwa. Nie mam tu na myśli tylko baków samochodowych, ale nawet kanistrów. Już teraz Chińczycy zdecydowali się wycofać bardzo wiele kontenerów. Niby dlatego, że są już przestarzałe, ale tak naprawdę stal z ich przetopienia potrzebna jest gdzie indziej. Te kontenery, które zostają na rynku, naturalnie stają się towarem deficytowym, a więc droższym. Na szybko zrodził mi się pomysł, że może, analogicznie do matrioszek, zamówić kontenerem z Chin kontener z… kontenerami? Pomysł może nie idealny, ale zawsze jakiś. Na końcu mógłby się znajdować kanister. Gdyby był wypełniony paliwem, to już w ogóle szczyt biznesowej przebiegłości.
Na szybko nakreślona sytuacja nie wydaje się aż tak dramatyczna. Nie będzie paliwa, a jeżeli będzie, to w cenie takiej, że pokonanie kilkunastokilometrowej trasy będzie szczytem ekstrawagancji. Jednak nawet jeżeli paliwo będzie, to i tak nie będzie nowych samochodów, do których byśmy je wlali. Oczywiście, nie będzie także samochodów elektrycznych, ponieważ potrzebują one zdecydowanie więcej elektroniki i podzespołów niż auta spalinowe.
W Polsce nie rozwiązuje to tematu, bo gdyby średni wiek samochodów odnieść do szkoły i uczniów, zdecydowana większość samochodów byłaby w klasie maturalnej, a niewiele mniej już na studiach.
Może zatem jeszcze nie w tym roku, może nawet nie w następnym, ale warto powoli auta obudowywać jakimiś wzmocnieniami, metalowymi płytami, kratami. Może gdzieś zrobić mocowanie na miotacz płomieni czy działko szybkostrzelne. Co prawda taki pojazd badania kontrolnego nie przejdzie, ale nie brak pieczątki będzie problemem, kiedy spełni się apokaliptyczna wizja walki o każda kroplę wody i benzyny.
Zanim tłumnie ruszycie, aby zapisać się na kurs dla spawaczy, chciałem skonsultować pewien pomysł. W trzeciej części Mad Maksa, nazwanej; „Pod kopułą gromu” w rolę Cioteczki Entity wcieliła się Tina Turner. W polskim odpowiedniku widzę Beatę Kozidrak lub Marylę Rodowicz. Która z zaproponowanych kandydatur bardziej pasuje?
Tomasz Siwiński