Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
MAN

Kiedy ptaki śpiewały piękniej

Może ktoś bardziej uporządkowany ma jeszcze pliki Excela z końcówki 2019 roku i te z prognozami na 2020. Były to pliki niezwykle ekologiczne, bo dominował w nich kolor zielony. Wykresy ułożone były niemal pod kątem 90 stopni gotowe do tego, aby pionowo wystrzelić w górę ku uciesze korporacyjnych pryncypałów. Dealerzy stopniowo wykupywali okoliczne ziemie, aby budować na nich place, na których na klientów oczekiwały hektary samochodów. Dziesiątki sprzedawców przechadzały się po wypełnionych po brzegi nowymi samochodami salonach, wybierając sobie klientów, którzy ich zdaniem zasłużyli na rabat. Kawa lała się litrami, kiedy poczekalnie pękały w szwach od osób czekających na przegląd bądź naprawę swoich samochodów. Karty paliwowe co chwilę przelatywały przez rozgrzane terminale, a litr paliwa kosztował nieco ponad cztery złote. Pracownicy w firmach wybierali sobie nowe samochody, a w wielu przypadkach ograniczeniem była tylko wyobraźnia. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba nie było dni deszczowych, jesień była złota, zima śnieżna, a ptaki ćwierkały jakby głośniej. Korporacyjne biurowce tętniły życiem, windy bezszelestnie wwoziły na najwyższe piętra pełnych pomysłów korporacyjnych pracowników, a biurowe restauracje serwowały bezglutenowe croissanty z pastą z ciecierzycy. Szatnie sieciowych siłowni pełne były równo powieszonych garniturów i garsonek, a na sali do ćwiczeń niewidzialne dłuta rzeźbiły sylwetki key accout managerów i junior brand specjalistów. Portale społecznościowe kipiały wręcz od wszelkiej maści map pokazujących nie tylko gdzie i ile ktoś przebiegł, przejechał rowerem czy przepłynął, ale także ile w tym czasie spalił kalorii. Można było odnieść wrażenie, że w każdej, nawet niewielkiej firmie, co najmniej 30% załogi stanowią triatloniści. Tak naprawdę tylko poniedziałki były normalne, poniedziałkowe, bo każdy następny dzień musiał być określony; owocowy, warzywny, wegański, nieoficjalny. Wolny czas większość spędzała na podróżach – obficie informując o tym na portalach – bo bilet lotniczy do Lizbony czy Malagi na weekendowy wypad kosztował tyle, co bilet warszawskiej SKM-ki z Żyrardowa na Centralny, i to bilet ulgowy.

Inflacja flirtowała z bezpiecznym progiem dwóch procent, na opłacenie rachunku za gaz czy prąd nie trzeba było się kredytować, a Narodowy Bank Polski do obiegu nie wprowadzał banknotów będących połączeniem wizji Andy’ego Warhola i Salvadora Dali.
Samochody służbowe zmieniane były tak często, że do pracy przyjeżdżaliśmy jednym autem, a z pracy wracaliśmy już innym. Nawet nasi skoczkowie skakali jakby piękniej i dalej.

To wszystko się skończyło.

Wykresy sprzedaży się wypłaszczyły, żeby zacząć pikować, owocowe czwartki odeszły w zapomnienie, a wyjazdowa opalenizna zbladła zbyt szybko. Rozpoczął się kryzys. Szybko okazało się, że nie wybrane, te nieprzezorne firmy, ale większość nie była na niego przygotowana. Funkcjonowanie przez dekadę w sosie z koniunktury i dobrobytu spowodowało, że bardzo wielu rynkowych potentatów straciło czujność. Tak naprawdę jeden rok wystarczył, aby obnażyć braki w długofalowym myśleniu doświadczonych, wydawało się, przedsiębiorców.

Doskonale widać to na przykładzie koncernów motoryzacyjnych, poszczególnych importerów, na dealerach kończąc. Przez lata uzależnili się od zewnętrznych dostawców, za główny wyznacznik przyjmując tylko cenę. Brak dywersyfikacji dostawców przełożył się na sytuację, z którą mamy do czynienia obecnie. Parafrazując filmowe powiedzenie: nie mamy pana półprzewodników i co nam pan zrobi? Wbrew pozorom, jest to sytuacja pożądana, biorąc pod uwagę nawet aspekt ekologiczny. Wiadomo, że samochód najwyższy ślad węglowy generuje podczas produkcji. Bezmyślnie, a na pewno bezrefleksyjnie, byliśmy zapatrzeni w tabelki pokazujące emisję CO2 poszczególnych modeli, za nic mając to, czy wymiana samochodów co dwa lata czy rok jest po prostu ekonomicznie i ekologicznie opłacalna. Tymczasem to właśnie dłuższa eksploatacja samochodów jest tym, co może w dłuższej perspektywie przynieść wymierne korzyści nam, ale i planecie, czego sobie, państwu i planecie właśnie, życzę.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne