Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Idę do aresztu, czyli jak zapewnić sobie nocleg w Austrii

Nie będę ukrywał, sporty zimowe nie należą do tych, które chciałbym uprawiać w każdej wolnej chwili. Późną jesienią nie śledzę prognozy pogody i nie wpatruję się tęsknym wzrokiem w horyzont w oszukiwaniu napchanego śniegiem cumulonimbusa. Owszem, za pomocą grawitacji potrafię zjechać z niezbyt trudnego stoku na desce, ale to tyle. Cierpię ja, cierpi deska i cierpią wszyscy, którzy na to patrzą.

Dlatego obecna sytuacja z zamknięciem stoków, hoteli i pensjonatów absolutnie nie dotknęła mnie jako czynnego zwolennika uprawiania dyscyplin zimowych. Bardzo współczułem, ale nie tym, którzy nie mogli oddać się swojej pasji, ale tym, którym każdy dzień zamknięcia ich biznesów przybliżał widmo bankructwa. Jak na złość tegoroczna zima okazała się bardzo śnieżna. Patrząc na poczynania w innych krajach, nie można mieć nawet pretensji za narzucane obostrzenia. Można za niedostatecznie szybkie rekompensaty, ale to temat na inny felieton. Niemcy raz po raz to otwierają, to zamykają granicę, w Szwajcarii stoki otwarte, we Włoszech miały być otwarte, ale w efekcie wzrostu zachorowań otwarte nie są. W Austrii zależnie od landu niektóre otwierają stoki, ale hotele konsekwentnie pozostają zamknięte. Skoro jesteśmy już przy Austrii. Nasza firma otrzymała mandat właśnie z tego pięknego kraju. Opatrzony wieloma podnoszącymi jego rangę okrągłymi pieczęciami. Mandat był w wersji oryginalnej, a więc po niemiecku, ale także po polsku. Z grubsza, prowadzący taki to a taki samochód złamał przepisy dnia takiego to a takiego. Konkretnie w 2019 roku na wakacje. Dla fetyszystów polityki samochodowej auta u nas w firmie przypisane są do osób, wobec czego, wskazanie kierującego nie było problemem. Kierujący pisze te słowa. Po jakimś czasie, pod koniec ubiegłego roku, kierujący otrzymał opieczętowany okrągłymi pieczęciami mandat. Chwalić się nie ma czym, ale na autostradzie zamiast nakazanych 80 km prowadziłem z prędkością 92. Za dużo, wiem, i pełen poczucia skruchy od razu chciałem zapłacić zasądzoną mi kwotę, czyli 60 euro. Dużo to czy mało, oceńcie sami. Wychodzi 5 euro za każdy kilometr.

Już wpisywałem ostatnie cyfry do bankowego loginu, kiedy raz jeszcze przyjrzałem się mandatowi i moim oczom ukazał się jakże ciekawy akapit. Przysługuje mi możliwość zamiany mandatu na areszt, który wyniesie odpowiednio: 27 godzin i zero minut. Powoli zabrałem palec znad klawiatury. W tym samym momencie, ten głęboko ukryty we mnie snowboardzista zapragnął szusować po niebieskich trasach Tyrolu. Co prawda na jednodniowy wypad to może trochę karkołomna odległość, a hotele i pensjonaty pozamykane, ale skoro sam austriacki rząd oferuje mi nocleg, to żal nie skorzystać. Jednocześnie wpadłem na równie genialny pomysł, izolacja sprzyja twórczemu myśleniu, że może uda mi się zasądzona karę odbyć etapami. Dziewięć godzin pozbawienia wolności, śniadanko, wychodzę za dobre sprawowanie na stok, wracam na następne dziewięć, śniadanko i tak trzy razy.

Mój plan przedstawiłem mojemu przyjacielowi, który jest adwokatem. Od razu zaznaczyłem, że dzwonię do niego jako klient i obowiązuje go tajemnica adwokacka. Nie bardzo wiem, po co ta uwaga, bo przecież nikt by nie mógł nocować na moją rezerwację. Pełen podniecenia opowiedziałem ze szczegółami, co zamierzam. Westchnął, a w tym westchnięciu dało się odczuć dużą dozę pobłażliwości dla mojej prawniczej wiedzy i powiedział tylko: zapłać.

Zamknąłem strony z najnowszymi kolekcjami snowboardowej odzieży i otworzyłem profil banku z logowanie. Dosłownie dzień później usłyszałem w radiu informację o odcinkowym pomiarze prędkości na odcinku autostrady A1 obok Częstochowy. Sytuacja o tyle interesująca, że formalnie ten odcinek jest jeszcze placem budowy z ograniczeniem do 70 km/h. Do GDDKiA o wprowadzenie pomiaru apelował główny wykonawca, bojąc się o życie i zdrowie swoich pracowników. Dane są z jednej strony przerażające, bo w ciągu jednego dnia 1300 kierowców przekroczyło prędkość, a przez cały weekend od momentu wprowadzenia pomiaru 3039. Z drugiej strony, są to wiadomości krzepiące, bo gdyby władze wzorem Austrii zaplanowały kary pozbawienia wolności zamiast mandatów, to mogliby w tydzień zapełnić przynajmniej część zamkniętych hoteli i pensjonatów.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne