Na zaproszenie Grupy Volkswagen udaliśmy się do Warszawy, by z Warszawy pojechać do Wisły, z Wisły wrócić do Warszawy. Wszystko po to, żeby z Warszawy przyjechać do redakcji do Wrocławia i napisać, że samochody elektryczne są fajne, a spalinowe też, ale mniej. No to proszę.
Zanim odpowiem na pytanie, który samochód jest najlepszy i czy jest to elektryk, czy auto spalinowe, postanowiłem zabrać się za teorię, jaką Tomasz Tonder, szef PR grupy Volkswagen, przedstawił i nazywa się: 10 powodów dla których warto wybrać elektryka. Przyjąłem koncepcję, że zdania „pisane w cudzysłowie” pochodzą od przedstawicieli koncernu, ja się do nich odnoszę, zgadzając się całkowicie, lub polemizując zawzięcie.
„Samochody elektryczne stają się coraz lepsze, oferują większe zasięgi, coraz krótszy czas ładowania, znakomity komfort podróży i nowoczesne multimedia, które m.in. planują podróż i potrafią rozliczyć sesje ładowania”.
Zgoda, tylko czy samochody spalinowe nie stają się coraz lepsze, zapewniając komfort podróży i nowoczesne multimedia i większe zasięgi dzięki oszczędnym silnikom? Tankowania co prawda same nie rozliczą. To była próbka, a teraz bierzemy się za 10 powodów:
„W Unii Europejskiej wdrożono plany ograniczenia emisji dwutlenku węgla we wszystkich sektorach gospodarki. Mimo tych regulacji, w sektorze transportu emisje wciąż rosną. Według nowego raportu organizacji Transport
&Environment w 2022 roku transport odpowiadał za największą część emisji gazów cieplarnianych w krajach UE, dokładnie za 29% łącznej emisji.
Sektor transportu niemal podwoił swój udział w stosunku do roku 1990 i jest jedynym sektorem, w którym emisje w tym okresie wzrosły. Za lwią część emisji w transporcie (70%) odpowiedzialny jest transport drogowy, w którym najbardziej emitującą grupę stanowią samochody osobowe.
Wprowadzone w minionym roku regulacje mają na celu zdecydowane ograniczenie emisji CO2 floty nowych samochodów. Już w 2030 roku samochody osobowe mają emitować o 55% mniej dwutlenku węgla w odniesieniu do limitów obowiązujących od 2021 roku, w przypadku aut dostawczych emisja ma być zmniejszona o połowę. Obie grupy pojazdów mają być całkowicie zeroemisyjne od 2035 roku”.
Unia Europejska nie jest największym emitentem zanieczyszczeń, są takie kraje jak Rosja, USA, Chiny, Indie czy Brazylia. Rozumiem jednak, że naprawianie świata trzeba zacząć od siebie. Ograniczenie emisji o 55% w 2030 roku dla osobówek jest niemal nierealne, a jeszcze mniej realne dla samochodów dostawczych, nawet jeżeli tylko o połowę. Jeżeli to się stanie, to koszty rozwojowe dla koncernów mogą być tak duże, że w znacznej mierze przerzucone na klientów. Samochody zeroemisyjne do 2035? Chciałbym, jednak to się nie wydarzy.
„Eksperci wskazują wciąż duży potencjał ograniczenia emisji w ogólnym bilansie w przypadku samochodów elektrycznych za sprawą zmieniającego się miksu energetycznego oraz używania zielonej energii podczas produkcji i coraz czystszych łańcuchów dostaw akumulatorów. W 2023 roku w Polsce odnotowano największy udział energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych i najmniejszy udział węgla w miksie energetycznym w historii.
Przyczynia się do tego także dynamicznie rozwijający się w ostatnim czasie rynek fotowoltaiki. Według najnowszego raportu Urzędu Regulacji Energetyki2, w 2023 r. do niemal 1,4 mln wzrosła liczba prosumenckich mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii. W sumie tyle gospodarstw domowych i przedsiębiorców samodzielnie generuje energię elektryczną, którą można wykorzystać np. do ładowania samochodu elektrycznego”3.
Zgoda, jeżeli prąd do produkcji samochodów będzie zielony, jeżeli łańcuchy dostaw będą krótsze, a energia pozyskiwana ze słońca lub innych odnawialnych źródeł wykorzystywana do ładowania samochodów i ich produkcji, będzie zdecydowanie lepiej i wszystkim będzie się żyło lepiej. Bo lepiej być zdrowym i bogatym niż chorym i biednym. Problemem jest chociażby odbiór wyprodukowanej przez prosumentów energii, ponieważ sieć jest niewydolna. Założenie jest jednak słuszne, im więcej energii pochodzi ze źródeł odnawialnych tym lepiej dla środowiska i dla nas.
„Substancje zawarte w spalinach pojazdów są dużo bardziej szkodliwe niż np. zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, ze względu na to, że rozprzestrzeniają się w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi, w wysokich stężeniach oraz na niewielkich wysokościach. Samochody elektryczne nie emitują szkodliwych spalin, dlatego są dużo lepszym wyborem, zwłaszcza do poruszanie się po mieście.
Według Światowej Organizacji Zdrowia zanieczyszczenie powietrza stanowi największe pojedyncze środowiskowe zagrożenie dla zdrowia w Unii Europejskiej (UE)4. W Polsce prowadzi do przedwczesnych zgonów ponad 41 tysięcy osób co roku. Główną przyczyną zanieczyszczenia powietrza jest spalanie węgla i drewna w domowych instalacjach grzewczych oraz emisje z transportu. Transport jest głównym źródłem emisji bardzo szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu (NOx)”.
Oczywiście, że pełna zgoda. Samochody elektryczne tam, gdzie się poruszają, są dużo bardziej eko. Nie emitują szkodliwych substancji, są ciche. Może trzeba dodać tylko, że z reguły są cięższe, przez co bardziej zużywają opony, drogi i klocki hamulcowe, ale bądźmy realistami. W miastach dzięki elektrykom będzie czystsze powietrze.
„W firmach handlowych i usługowych oraz takich, które nie zużywają dużych ilości energii podczas produkcji w swoich procesach technologicznych, emisja CO2 z floty pojazdów to zdecydowana większość całkowitego śladu węglowego danego podmiotu. Samochody elektryczne, pozbawione szkodliwych emisji, zastępują stopniowo auta spalinowe, dzięki czemu znacznie ograniczają emisję całej floty, a przez to całej firmy. To przede wszystkim firmy odpowiadają za rejestracje nowych samochodów elektrycznych w Polsce. W 2023 roku ponad 80% aut elektrycznych zostało zarejestrowanych na firmę.
Wiele dużych firm wyznaczyło sobie cele w zakresie dekarbonizacji. Ponadto od 2024 roku ok. 4000 firm w Polsce jest zobligowanych do raportowania ESG”.
Tak. Trudnością jest tylko przekonanie do samochodów elektrycznych pracowników i brak możliwości zastąpienia już teraz całej floty spalinowej samochodami elektrycznymi.
„W 2024 roku Grupa Volkswagen wprowadzi na rynek kilkanaście nowych modeli samochodów elektrycznych. Nowości dotyczą niemal każdego segmentu rynku, niemal każdy rozważający zakup nowego auta z napędem elektrycznym znajdzie auto dla siebie. W tym roku do oferty dołączyły już, lub dostępne będą w kolejnych miesiącach roku, takie samochody jak Volkswagen ID.7, ID.7 Tourer (oba również w wersji GTX), a także wersje GTX takich modeli jak ID.3 i ID.BUZZ”.
Oferta elektryków rośnie, ale tak samo rośnie oferta samochodów spalinowych. Biorąc pod uwagę samą ofertę grupy Volkswagen, wprowadzonych w tym roku ma być 30 modeli, a tylko część z nich to elektryki. Wciąż to klienci poszukujący auta spalinowego mają większy wybór.
„W Polsce bardzo dużą popularnością cieszy się program „Mój elektryk”. Jego budżet był już kilka razy zwiększany. Początkowo planowano wydatkowanie 500 000 zł, aktualny budżet to 900 000 zł. Klient, który zdecyduje się na zakup samochodu elektrycznego, może liczyć na dotację w ramach programu – jej wysokość wynosi nawet 70 000 zł w przypadku samochodów użytkowych. Dopłata do auta osobowego wynosi 18 750 zł lub nawet 27 000 zł dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny.”
Oczywiście, wszelkiego rodzaju benefity są korzystne finansowo, nie możemy jednak zapominać, że w zdecydowanej większości samochody spalinowe są tańsze – jeszcze. Pamiętajmy też, że odpowiednie benefity obarczone są różnymi obostrzeniami dotyczącymi deklarowanych zasięgów. Zdarzały się znaczne obniżki na elektryczne modele, także marek z grupy VW, a wszelkie tego typu działania niekorzystnie wpływają na wartość rezydualną.
„Samochody elektryczne oferują znakomitą dynamikę i osiągi. W parze idzie komfort podróży, który jest zasługą płynności i cichej pracy układu napędowego.
Nowe modele samochodów elektrycznych Grupy Volkswagen, które debiutują w 2024 roku, będą wyposażone w szereg nowych rozwiązań technicznych, które przekładają się na korzyści dla użytkowników. Są to na przykład nowe, bardziej wydajne silniki. W przypadku modeli zbudowanych na platformie MEB, ich moc została zwiększona nawet o 40%, a moment obrotowy – nawet o 75%. To oznacza lepsze osiągi,
Usprawnienia dotyczą także większej mocy ładowania akumulatora, co pozwoli skrócić przerwy na ładowanie. Np. w Volkswagenie ID.7 są stosowane akumulatory o pojemności netto 77 i 86 kWh, które można ładować z mocą odpowiednio 175 i 200 kW. Dodatkowo funkcja przygotowania akumulatora do ładowania pozwala skrócić postoje w trasie nawet o 10–15 min. Może być ona uruchamiana automatycznie, kierowca może ją także aktywować ręcznie. Volkswagen ID.7 z akumulatorem 77 kWh potrzebuje 28 minut, by uzupełnić energię od 10 do 80%. W 10 minut zasięg można zwiększyć o 204 km.
Jeszcze bardziej zaawansowane rozwiązania oferują Audi Q6 e-tron i Porsche Macan. W samochodach tych zastosowano akumulator o pojemności netto 94,9 kWh oraz instalację 800 V, co pozwala ładować auto mocą do 270 kW. Energię z poziomu 10 do 80% można uzupełnić w 21 minut. W ciągu 10 minut zasięg rośnie o 255 km”.
No dobra, to polemizujemy. Samochody osobowe oferują bardzo duży komfort, także akustyczny, bardzo dużą przyjemność z jazdy i znakomite osiągi. Można je zatankować szybko, na jednej z ponad 8 tysięcy stacji paliw w Polsce. Owszem, moce ładowania i pojemność baterii samochodów elektrycznych rosną, jednak liczba szybkich stacji ładowania DC jest zbyt mała i pokrycie kraju niewystarczające, a cena za szybkie ładowanie wysoka. Gdyby obecnie klienci kupowali samochody elektryczne, kolejki do punktów ładowania byłyby gigantyczne.
„Dalekie wyjazdy, podróże wakacyjne samochodem elektrycznym wciąż wywołują u wielu obawy związane głównie z planowaniem postojów na ładowanie. Jeszcze kilka lat temu zagraniczna podróż wymagała instalowania kilku aplikacji. Dziś jest zupełnie inaczej. Wystarczy korzystać z fabrycznej nawigacji, która świetnie sobie radzi z planowaniem trasy z niezbędnymi przystankami i robi to w taki sposób, aby pojazd mógł jak najszybciej dotrzeć do celu. System wykorzystuje dane o ruchu drogowym, profilu trasy (m.in. wysokość nad poziomem morza), a także pożądany stan naładowania akumulatora w miejscu docelowym. Przystanki ładowania będą wybierane dynamicznie – na podstawie dostępności stanowisk na stacji. Np. wcześniej zaplanowane ładowarki będą zajęte, nawigacja zaproponuje alternatywne miejsce ładowania. Kierowca może także wskazać preferowaną sieć stacji. Użytkownik może także zdefiniować ustawienia w taki sposób, aby uwzględnione zostały tylko ładowarki objęte markowym programem, co pozwala obniżyć koszty i ułatwić rozliczenie. W markowych programach Grupy Volkswagen, np. weCharge Volkswagena, użytkownik otrzymuje jedną fakturę z rozliczeniem wszystkich sesji ładowania w danym miesiącu. W trakcie podróży system na bieżąco analizuje zużycie energii i w razie potrzeby koryguje wskazówki dotyczące postojów, np. gdy uzna, że kierowca jedzie oszczędnie i można zrezygnować z jednego z ładowań”.
Wygodę ładowania zdecydowanie zwiększa funkcja Plug&Charge. W tym wypadku sesja ładowania jest aktywowana i rozliczana automatycznie przez samochód. Kierowca jedynie wpina wtyczkę do gniazda. Nie musi aktywować sesji kartą RFID czy w aplikacji. Dzięki temu rozwiązaniu ładowanie staje się łatwiejsze od tankowania.
Na koniec kwietnia w Polsce było zainstalowanych 6566 publicznych punktów ładowania. Rozporządzenie AFIR (Alternative Fuel Infrastructure Regulation) oraz programy wsparcia rozwoju infrastruktury, jak choćby dopłaty z programu NFOŚiGW, stymulują dalszy jej rozwój. W najbliższych latach powstanie w Polsce ponad 8 tysięcy punktów ładowania współfinansowanych przez pogram NFOŚiGW.
Grupa Volkswagen także angażuje się w rozwój infrastruktury w Polsce. M.in. poprzez udział w spółce IONITY, która zainstalowała już 52 punkty ładowania o mocy 350 kW w 12 lokalizacjach. W kolejnych 5 lokalizacjach trwają prace nad uruchomieniem następnych stacji ładowania. Ponadto bardzo szeroka sieć dealerska Grupy angażuje się w instalację ładowarek przy salonach samochodowych.
Pomocnym w podróży jest także program Porsche Destination Charging. W ramach programu 94 ładowarki Porsche zostały zainstalowane już u 96 partnerów. Głównie są to hotele”.
Co można napisać? Wciąż kierowcy i fleet managerowie mają duży problem z ładowaniem i rozliczaniem kosztów prądu, właśnie przez mnogość taryf, cen, sposobów rozliczeń. Punktów ma przybywać, pieniędzy także, ale problemem jest brak infrastruktury i niewystarczające moce. Wiele obszarów jest wykluczonych energetycznie. Prawdą jest natomiast, że sposoby ładowania i rozliczania znacznie ewoluowały i obecnie jest to zdecydowanie prostsze niż jeszcze kilka lat temu. Wciąż tankowanie jest zdecydowanie łatwiejsze, możemy zapłacić za nie gotówką, kartą paliwową lub kartą płatniczą, a na dystrybutorze widzimy cenę paliwa i kwotę, jaką zapłaciliśmy. Nie musimy także rezerwować z wyprzedzeniem dystrybutora i planować drogi, uwzględniając, czy dystrybutory na trasie są szybkie, czy wolne. Oczywiście odrobinę ironizuję, ale jeżeli rozważamy, dlaczego powinniśmy wybrać elektryka zamiast samochodu spalinowego, to tak właśnie jest. Podróżować elektrykiem obecnie jest prościej, niż podróżować elektrykiem kilka lat temu i zapewne za kilka lat będzie to jeszcze łatwiejsze.
„Olbrzymi wpływ na doświadczenia związane z ładowaniem, w tym przede wszystkim na czas i koszty, ma rodzaj budynku, w którym mieszka użytkownik samochodu elektrycznego. Jak wynika z Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2021 roku opublikowanego przez GUS5, na terenie Polski usytuowanych jest 14,5 mln zamieszkanych mieszkań zlokalizowanych w 6,2 mln budynków. Spośród nich 5,9 mln mieszkań znajdowało się w budynkach jednorodzinnych, a 8,6 mln w budynkach wielomieszkaniowych.
Bez wątpienia mieszkaniec domu jednorodzinnego będzie miał inne doświadczenia związane z ładowaniem samochodu elektrycznego niż osoba mieszkająca w budynku wielorodzinnym w centrum dużego miasta. Dla tego pierwszego proces jest na ogół prosty i wygodny, ograniczający się do wpięcia wtyczki, co zajmuje kilkanaście sekund. Ładowanie najczęściej odbywa się w nocy, kiedy auto stoi w garażu. Takie ładowanie, z użyciem energii w taryfie G12 lub G12w, pozwala zdecydowanie obniżyć koszty eksploatacji.
Samochody Grupy Volkswagen automatycznie, na podstawie danych z GPS, rozpoznają miejsce, w którym się znajdują i zgodnie z oczekiwaniami użytkownika mogą aktywować przypisany dla danej lokalizacji plan ładowania. Dzięki temu, właściciel samochodu może od razu po powrocie do domu podpiąć kabel do ładowania, a samochód uruchomi proces ładowania o zdefiniowanej porze, np. o 22.00, kiedy rozpoczyna się nocna, tańsza taryfa.
W Polsce jest dziś ok. 1,4 mln mikroinstalacji fotowoltaicznych. Ich właściciele mogą zdefiniować w samochodzie ograniczenie mocy ładowania, tak, aby w większym stopniu korzystać bezpośrednio z generowanej przez siebie energii”.
Ładowanie samochodu w domu jest czymś, co często decyduje o zakupie. Jest to także coś, co odróżnia ładowanie od tankowania. Raczej nie mamy okazji tankować w garażu. Nie mając garażu lub miejsca postojowego, użytkowanie elektryka nie jest niemożliwe, ale znacznie utrudnione. Ten problem wydaje się nierozwiązywalny. Samo ładowanie samochodu w miejscu zamieszkania nie należy do zadań trudnych i czasochłonnych, ale pamiętajmy, że podjeżdżając, często z zakupami, musimy jeszcze podpiąć samochód. Czepiam się? Możliwe
„Samochód elektryczny charakteryzuje się niższymi kosztami eksploatacji w porównaniu z autem spalinowym. Nie tylko codzienne koszty związane z jazdą są niższe, ale oszczędność wynika także z okresowych przeglądów, które wykonuje się rzadziej i które są tańsze. Samochód elektryczny na inspekcję w serwisie powinien pojawić się po 2 latach, niezależnie od przebiegu. Podczas np. pierwszego przeglądu przeprowadzana jest diagnostyka, wymiana płynu hamulcowego i filtra przeciwpyłkowego”.
Koszty eksploatacji w przypadku samochodów elektrycznych i spalinowych są niejednoznaczne, bo taryfy ładowania różnią się od siebie znacznie. Natomiast jeżeli będziemy chcieli samochód elektryczny eksploatować jak najoszczędniej, mamy tutaj dużo większe pole do popisu niż w przypadku samochodów spalinowych. W przypadku samochodów firmowych ładowanie auta taniej/dłużej i w domu pracownika może nie być dla niego priorytetem. Jeżeli chodzi o serwis, faktycznie auta elektryczne powinny pojawiać się w nich rzadziej.
Niewiadomą zostaje eksploatacja wymagająca wymiany baterii czy wymiany płynów w układzie chłodzącym.
„Zakładając, że użytkownik Volkswagena ID.7 (średnie zużycie energii elektrycznej WLTP 14,1 kWh/100 km, moc 286 KM) korzysta z abonamentu WeCharge Plus (59,99 zł/miesięcznie) i pokonuje 10 000 km rocznie, w 75% ładuje auto prądem AC, w 25% DC podczas podróży, koszty będą następujące:
Do powyższych kwot należy dodać koszt abonamentu w wysokości 59,99 zł miesięcznie, co daje 719,88 zł. Przy czym, jeżeli ktoś na co dzień ładuje auto w domu lub firmie, abonament może wykupić tylko na okres wakacyjny.
Dla porównania benzynowy Volkswagen Passat, z benzynowym silnikiem 1,5 TSI o mocy 150 KM wg. WLTP zużywa 5,5 litra benzyny na 100 km. Koszt przejechania 10 000 wyniesie 3641 zł (cena 1 l benzyny wg. serwisu e-petrol.pl z dnia 15.05.2024: 6,62 zł). Koszt jest zatem wyższy niezależnie od tego, czy ładowanie samochodu miało miejsce w domu, czy też na publicznych stacjach. W przypadku Passata z silnikiem o zbliżonej mocy do ID.7, czyli wersji 2.0 TSI 265 KM DSG 4Motion, który średnio zużywa 8,1 l/100 km, roczny koszt wyniesie 5362,2 zł”.
Tak jak pisałem w przypadku ładowania mamy zdecydowanie większe możliwości do poszukiwania oszczędności. W przypadku samochodów firmowych i podróży nimi miks ładowania w domu i na szybkich ładowarkach będzie inny, bardziej na korzyść ładowarek szybkich DC. Także podane powyżej koszty dotyczą sieci IONITY, na innych szybkich ładowarkach cena może być znacznie wyższa. Z tym punktem zgadzam się jednak całkowicie, eksploatacja elektryka może być tańsza.
„Użytkownicy samochodów elektrycznych mogą liczyć na spore korzyści w miastach. Do końca 2025 roku obowiązuje przepis, który zezwala na jazdę autem elektrycznym po buspasach, a bezterminowo – użytkownicy samochodów elektrycznych są zwolnieni z opłat za parkowanie w strefach płatnego postoju”.
Tak właśnie jest z jednym zastrzeżeniem, że gdy samochodów elektrycznych będzie więcej, jazda po buspasie i darmowe parkowanie mogą przestać być benefitem z uwagi na liczbę samochodów. Na tym etapie jest to zdecydowana zaleta.
„Grupa Volkswagen inwestuje w elektromobilność. Także w Polsce. W Nysie spółka IONWAY zbuduje fabrykę aktywnych materiałów katodowych – najcenniejszego elementu akumulatorów do samochodów elektrycznych. Zakład będzie korzystał wyłącznie z energii ze źródeł odnawialnych. Inwestycja o wartości 1,7 mld euro to wkład m.in. Grupy Volkswagen w budowę silniejszej i bardziej zróżnicowanej gospodarki w regionie, co nie tylko wpłynie na rozwój otoczenia biznesowego, ale włączy Polskę w przyszłościową gałąź przemysłu samochodowego. W zakładzie IONWAY znajdzie pracę ponad 900 wysoko wykwalifikowanych specjalistów, powstanie także wiele dodatkowych miejsc pracy w całym regionie, w firmach współpracujących z nową fabryką”.
Zgoda, tylko dotychczas firmy inwestowały także w tradycyjną motoryzację. Inwestycjom mówimy stanowcze tak, szczególnie jeżeli chodzi o motoryzację.
Tomasz Siwiński