Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

SsangYong stanął na nogi

ssangi3Południowokoreański producent SUV-ów pod kierownictwem Li Ju-ila zwyciężył w bitwie o przetrwanie. Cztery lata temu, gdy południowokoreański producent samochodów SsangYong Motor znajdował się na krawędzi upadłości, sąd poprosił Li Ju-ila, byłego wysokiego dyrektora konkurencyjnej firmy Huyndai, by przejął jego kierownictwo. Li spędził 10 dni rozmyślając, czy przyjąć stanowisko współzarządcy w firmie, której coraz bardziej przestarzałe modele miały coraz gorszą sprzedaż. „Rozmawiałem z przyjaciółmi oraz byłymi kolegami z Hyundai Motor, i wszyscy mówili mi, żeby spróbować" - wspomina Li, który obecnie pełni funkcję dyrektora generalnego (CEO) SsangYonga. „Najgorszym scenariuszem byłoby bankructwo, ale firma już przecież była zbankrutowana." Obecnie, wraz z kilkoma kolegami z Hyundaia u boku, Li nie musi już myśleć o przetrwaniu, lecz skupia się na ekspansji na kwitnący rynek dużych samochodów osobowych. Na początek planuje odebrać część rynku krajowego dominującemu Hyundaiowi oraz osiągnąć 250-procentowy wzrost sprzedaży (aż o tyle, gdyż z niskiego poziomu) na rynku chińskim w 2014 roku.W drugim kwartale 2013 roku SsangYong zanotował pierwszy od sześciu lat zysk kwartalny netto, a cały rok planuje zakończyć – po raz pierwszy od 2007 roku – na plusie. W chwili obecnej SsangYong pochwalić się może 6-procentowym udziałem w krajowym rynku samochodowym (70 proc. kontrolowanych jest przez Hyundaia i zależną od niego firmę Kia) i sprzedażą 16 proc. wszystkich SUV-ów na rynku koreańskim.Ozdrowienie SsangYonga, po przejęciu go przez indyjską firmę Mahindra & Mahindra, jest rzadkim przykładem udanej interwencji kapitału zagranicznego w Korei Płd., gdzie wcześniejsze przypadki przejmowania krajowych firm przez obcych inwestorów takich jak General Motors czy Standard Chartered grzęzły w gwałtownych konfliktach z pracownikami.W przeciwieństwie do poprzedniego właściciela, Shanghai Automotive Industry Corporation, który został potem przez SsangYonga oskarżony o kradzież własności intelektualnej, Mahindra dokonała poważnych inwestycji finansowych w firmę po tym, jak stała się jej głównym udziałowcem w 2011 r., i w nadchodzących 4 latach przeznaczyła na rozwój nowych produktów 900 mln dol.Dzięki temu SsangYong mógł sobie pozwolić na zaprojektowanie całej floty nowych modeli dużych samochodów osobowych i w ten sposób podreperować swoją reputację na rynku krajowym. W trzecim kwartale 2013 r. SsangYong sprzedał w Korei Płd. 15.358 sztuk pojazdów, czyli aż o 55 proc. więcej niż dwa lata wcześniej.Ale już teraz 56 proc. sprzedaży SsangYonga stanowi eksport, a firma planuje duży wzrost sprzedaży na rynkach wschodzących, m.in. w Rosji, Chinach i Ameryce Łacińskiej, gdzie zamożna wyższa klasa średnia i kiepska jakość dróg skutkują dużym popytem na SUV-y. „W tym roku [2013] sprzedamy 7-8 tys. samochodów w Chinach, a na rok następny nasz dystrybutor zobowiązał się do sprzedaży 20 tys." - opowiada Li Ju-il.Także w Stanach Zjednoczonych rynek na SUV-y przeżywa wzrost, a to dzięki gazowi łupkowemu, który zapewni temu krajowi niemal samowystarczalność w produktach naftowych, wzmacniając popyt na paliwożerne samochody. SsangYong planuje wkroczyć na ten rynek w ciągu najbliższych lat. Ale uczyni to już pod zmienioną nazwą. Po raz pierwszy uzyskujemy oficjalne potwierdzenie od Li Ju-ila: nazwa SsangYong w ciągu kilku lat zostanie zastąpiona nową, żeby „odejść od złej renomy", jaka się z nią kojarzy.Wielkim szczęściem SsangYonga jest to, że potrafił znaleźć dla siebie niszę – najszybciej rozwijający się fragment rynku samochodowego. Światowa sprzedaż SUV-ów, wg ocen firmy konsultingowej Lucintel, będzie wzrastała rocznie o 6 proc., by w 2017 r. osiągnąć wartość 414 mld dol.Ale rosnący popyt na samochody SsangYonga ma swoje źródło przede wszystkim w konkurencyjności cenowej, zauważa Angela Hong, analityk z Nomury, a to oznacza ograniczone przychody dla firmy. I choć SsangYong stara się jak największą część swojej produkcji wytwarzać samemu, jego nie największe zdolności produkcyjne oznaczają, że brak mu korzyści skali, którą cieszy się jego większa konkurencja, m.in. Hyundai i Kia.Z drugiej strony, gdy ci krajowi konkurenci SsangYonga, podobnie jak koreańskie filie GM i Renault, zmagali się z wyczerpującymi strajkami pracowników, SsangYongowi udało się uniknąć przez ostatnie cztery lata podobnych kłopotów i to mimo wyjątkowo ostrego, nawet jak na warunki południowokoreańskie, sporu pracowniczego.Li Ju-il uważa, że redukcja nadmiernego zatrudnienia była kluczem do sukcesu SsangYonga, gdzie zatrudnienie spadło pod jego kierownictwem z 7,4 tys. do 4,5 tys.Jednak jego wysiłek restrukturyzacyjny doprowadził do dzikiego strajku, który wstrzymał produkcję na trzy miesiące i zmusił SsangYonga do złożenia obietnicy, że jak tylko sytuacja się poprawi, będzie z powrotem zatruniał zwolnionych pracowników. Obietnicy, która każe ostrożniej przyglądać się obecnemu sukcesowi.Od tego czasu SsangYong przyjął z powrotem 450 dawnych pracowników, jednak krytycy oskarżają firmę o zbytnią opieszałość, a krajowe media nagłośniły falę samobójstw, która przetoczyła się wśród zwolnionych pracowników w ostatnich czterech latach. SsangYong

Przeczytaj również
Popularne