Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Ikona amerykańskiej motoryzacji w polskiej flocie. Czy to może się udać?

Ford Mustang od zawsze był uosobieniem wolności. Co do tego raczej nikt nie ma wątpliwości. Pędzący koń od 59 lat zapowiada moc wrażeń i radość z każdego pokonanego kilometra każdemu, kto zechce go dosiąść. No może z małym wyjątkiem – edycji II i III przedliftingowej, ale nazwijmy to potrzebą na miarę tamtych czasów i odstawmy na bok.

Czy zatem postępująca ewolucja napędów pozwoli podtrzymać tradycje? Czy brak ryku widlastej ósemki będzie zrekompensowany czymś innym, czymś równie ekscytującym i porywającym? Czy kierowca elektrycznego Mustanga będzie czuł się wyjątkowo, prowadząc nowego crossovera, podobnie jak nabywcy pierwszej generacji w latach 60.?

Dzisiejsze wcielenie Mustanga to coś zupełnie nowego i ponownie nieodkrytego. Nowy elektryk ma całkiem sporo do zaoferowania. Już na pierwszy rzut oka wzrok przykuwają silne nawiązania nadwozia do tego, co pasjonaci marki lubią najbardziej. I nie myślę tu tylko o tylnych lampach. Długa maska z wyrazistymi przetłoczeniami, tak jak na GT przystało. Szerokie błotniki tylne, zdradzające temperament auta za każdym razem, gdy spojrzymy w lusterka boczne, kształt tylnej klapy nad lampami – wszystko to elementy sięgające do oryginalnej koncepcji autorstwa Gala Haldermana, któremu przypisuje się światowy sukces Mustanga. Lubiących gadżety zapewne zainteresuje fakt, że elektryczny Mach-E ma dodatkowy bagażnik pod maską. Owe 100 l dodatkowej przestrzeni jest wprost idealne na zakupy, walizkę czy mniejsze rzeczy, które dotychczas lubiły obijać się w kufrze. Praktyczne, zwłaszcza że moment obrotowy już przy standardowej baterii zachęca, aby korzystać z niego bez większych ograniczeń. Dodatkowo Ford już w bazowej wersji Macha-E montuje nowatorski system otwierania drzwi, gdzie po wciśnięciu klawisza umieszczonego na ramce, siłowniki uchylają drzwi na tyle, aby można było je otworzyć, chwytając za krawędź. Elektrycznie otwierana klapa tylnego bagażnika, tempomat adaptacyjny, podgrzewane fotele przednie czy nawigacja z funkcją sterowania głosowego to już standard dla nowego Mustanga. Bez dodatkowej dopłaty dostaniemy również przenośną ładowarkę, która zawsze będzie zaworem bezpieczeństwa w dalekich podróżach. Na pochwałę zasługuje również system rekuperacji z opcja one-pedal drive oraz intuicyjne menu wyświetlane na ogromnym panelu centralnym.

Nadrzędnym celem każdej floty jest zapewnienie mobilności pracownikom. Dlatego też dla mnie największym atutem Mustanga Mach-E jest bateria w wersji Extended Range, o pojemości 98 kWh brutto. Zdecydowanie największa z dostępnych w tej klasie aut. W polskich realiach ładowanie na trasie to coś, czego elektroadepci najbardziej się obawiają. Duża pojemność baterii to przede wszystkim większa swoboda w podróżowaniu bez konieczności ładowania po drodze, co wpływa na zwiększony komfort podróżowania. Z baterią ER można uczciwie stwierdzić, że realny zasięg Mustanga Mach-E w trasie jest taki sam jak spalinowej V-ósemki. W mieście zaś, przy spokojnej jeździe w lato z włączoną rekuperacją, możemy liczyć na zasięg bardzo zbliżony do deklarowanego przez producenta, co dla kierowców aut benefitowych może oznaczać ładowanie zaledwie 2x na miesiąc! Zakładając, że nasi najlepsi handlowcy dziennie pokonują do 400 km, startują z domu z pełną baterią, a na trasie nie przekraczają dozwolonych prędkości, podróżując autostradami z prędkością maks. 120 km/h – codzienne zadania biznesowe realizowane z pomocą Macha-E w lato nie będą wymagały dodatkowych postojów. Jakkolwiek ze względów bezpieczeństwa po każdych 200 km należałoby się zatrzymać choć na chwilę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i tu warto, aby taki postój miał miejsce właśnie tam, gdzie jest zlokalizowana szybka ładowarka. Wówczas przyjemne można połączyć z pożytecznym, ewentualnie otworzyć laptopa i odpowiedzieć na kilka maili, podczas gdy nasz Mach-E pokrzepi się dodatkowymi kWh.

Mimo iż od premiery Mustanga Mach-E minęły już przeszło 3 lata, to nadal pozostaje on silną propozycją na rynku aut elektrycznych. W moich flotach nie patrzę na to, jak się co nazywa. Przede wszystkim liczy się bezpieczeństwo i funkcjonalność. Dlatego u mnie Mustang Mach-E jest dedykowany zarówno użytkownikom aut benefitowych, jak i narzędziowych. 5 gwiazdek w EURO NCAP, sporo przestrzeni w środku, użyteczne schowki, ergonomiczne siedzenia, dobra jakość użytych materiałów, duży zasięg, szybkie ładowanie, no i te kształty nawiązujące do ikony amerykańskiej motoryzacji… Całość brzmi wyśmienicie. Zdecydowanie polecam!


Daniel Stefański
Global Car Fleet Manager

Przeczytaj również
Popularne