Rzecz o podatku i dopłatach, czyli państwo zbiera i daje pieniądze.
„W pierwszych słowach” tego eseju pragnę uspokoić, że mam elementarną wiedzę ekonomiczną, zaś używając sformułowania „państwo (…) daje”, miałem na myśli fakt, że wcześniej pieniądze te zostają pobrane w formie podatku do budżetu państwa. Ale do rzeczy. Od pół roku jednym z najważniejszych tematów dla branży motoryzacyjnej w Polsce są podatki będące jednym z kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy, którymi miały zostać objęte samochody osobowe. Wprawdzie już o nich pisałem, ale pojawiły się kolejne informacje, więc sądzę, że warto uporządkować aktualną wiedzę na ich temat. Jak Państwo zapewne pamiętacie, poprzedni rząd wpisał do tzw. kamieni milowych KPO dwa nowe podatki. Pierwszy, który miał zostać wprowadzony w połowie 2024 roku, to podatek, który byłby uiszczany przy pierwszej rejestracji samochodu na terytorium Polski. Obejmowałby on samochody osobowe – zarówno nowe, jak i używane – i w zasadzie można powiedzieć, że stanowiłby on odpowiednik dzisiejszej akcyzy, z tym, że jego wymiar byłby uzależniony od innych parametrów. Drugi podatek miał być nowością. Miał być pobierany corocznie i byłaby to swoista opłata za posiadanie samochodu. To, co łączy obydwa podatki, to uzależnienie od dwóch parametrów – emisji CO2 i poziomu NOX, czyli związków azotu oraz fakt, że dotyczyłyby one samochodów osobowych nowych i używanych, sprowadzanych zarówno przez firmy, jak i osoby fizyczne.
Nowy rząd tuż po objęciu władzy poinformował, że pozyskanie środków z KPO jest jego priorytetem i niezwłocznie przystąpił do negocjacji z Komisją Europejską warunków ich przyznania. W efekcie tych rozmów postanowiono, że zamiast corocznego podatku pojawią się dopłaty do samochodów elektrycznych, a akcyza pozostanie – choć w nieco zmienionej formie. Co dziś wiemy o planowanych dopłatach? Po pierwsze to, że będą nimi objęte zarówno samochody nowe, jak i używane. Tu eksperci rynku motoryzacyjnego wyrażają wątpliwość, czy budowanie parku samochodów elektrycznych bazując w części na samochodach używanych jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza w świetle dotkliwej lekcji, którą odebraliśmy przy masowym sprowadzaniu do Polski używanych samochodów spalinowych. Co prawda pojawiło się kryterium wieku takiego pojazdu wynoszące 4 lata, jednak musimy pamiętać, że w większości krajów europejskich samochody elektryczne są sprzedawane z dopłatami i dlatego muszą być używane przez okres 2-3 lat, co pozwala przewidywać, że do Polski trafią już samochody 3-4-letnie. Po drugie, uwzględniając fakt, że dziś w parku samochodowym mamy ok. 65 tys. pojazdów elektrycznych to wejście na rynek 20-30 tysięcy używanych elektryków poważnie zaburzy wartości rezydualne pojazdów, które już jeżdżą po naszych drogach. Rzecz zatem w tym, żeby te półtora miliarda złotych wykorzystać w taki sposób, by zbudować w Polsce stabilny i trwały park samochodów zeroemisyjnych. Według zapowiedzi Ministerstwa Klimatu, które jest wiodącym resortem w tym temacie, projekt programu powinien zostać opublikowany już niebawem. Na marginesie warto dodać, że właśnie skończyły się pieniądze z programu „Mój elektryk” i jeśli w budżecie nie znajdą się środki na kolejne transze, to może należałoby z KPO dofinansować także zakup zeroemisyjnych samochodów firmowych. Na koniec jeszcze wzmianka o drugim podatku, czyli „liftingu” akcyzy. Z informacji, które do nas docierają wynika, że prace nad jego kształtem dobiegają końca i że wreszcie zapowiedziano odejście od parametru pojemności silnika, a podatek będzie przede wszystkim uzależniony od emisji CO2, co w dzisiejszym motoryzacyjnym świecie jest dość oczywiste. Pojawiły się też pogłoski, że kolejnym parametrem branym pod uwagę będzie masa pojazdu. Jednak nie wydaje się to dobrym rozwiązaniem, choćby dlatego, że dziś pojazdy hybrydowe są cięższe, a mają zdecydowanie lepsze parametry ekologiczne. Dobrym rozwiązaniem byłoby zatem uprzywilejowanie pojazdów hybrydowych każdego rodzaju, na co jest szansa, bo choć nieoficjalnie, to i takie informacje do nas docierają.
Reasumując – pomysły na oba rozwiązania wyglądają dobrze, jednak jak zawsze bardzo istotne będą szczegóły, bo to od nich będzie zależało, czy uda się odnowić park samochodów jeżdżących w Polsce. I takich dobrych decyzji i coraz nowszych i czystszych samochodów w naszym kraju Państwu i sobie życzę.
Jakub Faryś
Prezes PZPM
Informacje opracował zespół ekspertów rynkowych PZPM na podstawie danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów.
PARTNER WYDANIA: Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) jest największą polską organizacją pracodawców branży motoryzacyjnej, zrzeszającą obecnie 58 firm: producentów i przedstawicieli producentów pojazdów samochodowych, motocykli, skuterów oraz producentów nadwozi w Polsce. PZPM to profesjonalna i wiarygodna organizacja, która reprezentuje interesy przedsiębiorców przed organami administracji publicznej, środkami masowego przekazu, związkami zawodowymi, innymi organizacjami branżowymi (polskimi i światowymi) oraz całym społeczeństwem. Systematycznie publikuje opracowania, raporty, analizy i statystyki nt. sytuacji bieżącej branży motoryzacyjnej, jak i w ujęciu historycznym. PZPM reprezentuje także interesy firm członkowskich w Unii Europejskiej oraz wspólnie z innymi europejskimi stowarzyszeniami uczestniczy w konferencjach oraz debatach organizowanych na szczeblu unijnym, a także w kampaniach społeczno-edukacyjnych. PZPM to organizacja o ugruntowanej pozycji rynkowej działająca od 29 lat.