Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
TruckCare - 1

Następna stacja? Benzynowo-elektryczna

O dostępnych obecnie możliwościach ładowania aut elektrycznych na stacjach benzynowych oraz w innych punktach zasilania rozmawiamy z Anną Pawłowicz, Managerem ds. Zakupów z Carefleet S.A.

Maciej Chomacki: Jak daleko jest stąd, gdzie się spotkaliśmy, do najbliższej ładowarki?
Anna Pawłowicz: Niedaleko! Według map w telefonie potrzeba mniej więcej tyle samo czasu, aby dotrzeć autem do najbliższej z nich, co pieszo na przystanek tramwajowy. 5 minut jazdy lub 6 minut spaceru do tramwaju. Zresztą w odległości 10–15 minut drogi takich stacji ładowania jest kilkanaście.

W porządku, ale jesteśmy w dużym mieście. Czy tak samo będzie w innych miejscach na mapie Polski?
W miastach – myślę, że coraz częściej odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście na trasach przelotowych, nie ma stacji ładowania co kilka–kilkanaście kilometrów. Ale tak gęsto nie są też rozmieszczone stacje benzynowe. A może powinnam już powiedzieć: stacje benzynowo-elektryczne. Na nich też pojawia się dużo nowych punktów ładowania.

Jak w takim razie wygląda dziś sytuacja Kowalskiego, który jest właścicielem auta elektrycznego. Wiemy już, że naładuje je na stacji paliw. Gdzie jeszcze?
Punkty ładowania powstają dziś przy centrach handlowych oraz biznesowych. Inwestują w nie największe firmy, a także operatorzy dużych sieci sklepów i parkingów. Czyli miejsc, gdzie auto odpoczywa od jazdy i czeka na swojego kierowcę. Wtedy może być ładowane. Najciekawsze jest jednak coś innego.

Co takiego?
Wydawałoby się, że te podmioty w naturalny sposób będą ze sobą rywalizować o klienta. Tymczasem jesteśmy na etapie, gdzie dla wszystkich uczestników rynku ważniejsze jest budowanie świadomości istnienia coraz większej liczby punktów ładowania. Mówiąc wprost: Kowalski ma się po prostu nie bać, że nie znajdzie miejsca do zasilenia swojego elektryka. Dlatego firmy łączą się w większe sieci i współpracują, aby budować efekt skali. Odpowiednie pokrycie kraju gęstą siatką punktów ładowania to jedna z trzech najważniejszych spraw dla konsumenta.

A pozostałe dwie?
To oczywiście cena usługi i wygoda całego procesu ładowania. Przez tę ostatnią rozumiem istnienie intuicyjnej aplikacji mobilnej, która pokazuje właściwe i aktualne informacje dotyczące dostępności ładowarek w pobliżu. W skrócie: naładować się jak najszybciej, jak najtaniej i jak najbliżej. Czyli w zasadzie tak samo, jak w wypadku idealnej stacji benzynowej.

A czy perspektywa Kowalskiego, ale ze służbowym, a nie prywatnym elektrykiem, jest taka sama?
Podobna, choć nie identyczna. Nie będę ukrywać, że w Carefleet mamy podpisane umowy z wybranymi operatorami stacji ładowania (tak samo zresztą, jak w wypadku benzynowych), więc najbardziej korzystne jest jak najczęstsze używanie ich infrastruktury. Pracujemy oczywiście nad tym, aby stworzyć produkt jak najszerszy i jak najbardziej opłacalny dla wszystkich stron. Najważniejsza dla klienta flotowego będzie dziś zapewne informacja o tym, że tradycyjne karty paliwowe dostępne wśród naszych usług dodatkowych obejmują także ładowanie pojazdów EV. W niektórych przypadkach – również za granicą. To szczególnie dobre rozwiązanie dla posiadaczy hybryd plug-in – za pomocą jednej karty paliwowej mogą zarówno lać benzynę, jak i czerpać prąd na stacji.

A jak zapatrują się na to wszystko koncerny paliwowe? Jest pewne, że czeka nas okres przejściowy – właśnie takie hybrydowe lata jednoczesnego ładowania i tankowania. Natomiast w długiej perspektywie zmierzamy do świata bez benzyny. Czy jesteśmy na to w Polsce gotowi infrastrukturalnie, jak i mentalnie?
To bardzo szerokie zagadnienie. Część tego pytania powinna mieć zapewne innego adresata. Wiem, że koncerny mocno inwestują w tę zmianę. Warto powiedzieć, że wyzwanie jest złożone. Wymaga porzucenia dotychczasowego lub stworzenia i równoległego prowadzenia drugiego biznesu. Wymaga zatrudnienia całych zespołów ludzi z odpowiednimi uprawnieniami, bo przecież sektor energii jest mocno regulowany. Wymaga zaplanowania działalności niejako od początku, przygotowania zupełnie nowego produktu i namówienia na niego rynku – w tym firm takich, jak Carefleet.

O infrastrukturze już trochę mówiliśmy. Ona powstaje w tempie takim, jakie jest możliwe. Wielkie problemy infrastrukturalne nie leżą przecież po stronie twórców usług, raczej cały nasz system produkcji i przesyłu energii jest przestarzały. Natomiast innowacje pojawiają się dosłownie co chwilę. Z tego co wiem, istnieją już koncepcje rozwiązań, które skutecznie podzielą nasze domowe ładowanie aut na prywatne – opłacane z własnej kieszeni – oraz służbowe, za które pracodawca będzie nam mógł zwrócić pieniądze. Jak to ma działać? Po zamontowaniu ładowarki i zainstalowaniu odpowiedniego oprogramowania możemy z poziomu aplikacji zarządzać trybem ładowania i to dla konkretnego pojazdu.

Wspomniałaś o ładowaniu w sieciach domowych. Czy na domową infrastrukturę do ładowania można pozyskać finansowanie wzorem programu „Mój elektryk” i zwrotu części środków przy zakupie auta EV?
W Carefleet zajmujemy się tylko wnioskami dotyczącymi samochodów elektrycznych i oczywiście pomagamy firmom oraz konsumentom w tym procesie, znacząco go skracając.

Ładowanie elektryka – w domu czy na stacji – trwa jednak dłużej niż tankowanie. Nawet jeśli w przeliczeniu na 1 auto ładowarek będzie tyle, co dystrybutorów benzyny, nie unikniemy kolejek. Co z tym zrobić?
Po pierwsze, zastanawiamy się nad przyszłością, operując perspektywą dzisiejszą. Kto wie, może za kilka–kilkanaście lat ładowanie elektryka wcale nie będzie trwało dłużej niż napełnianie baku? Natomiast do kolejek i wydłużonego czasu pobytu klienta stacje już się dostosowały i właściwie… jest im to na rękę. Spójrzmy na to, jak wygląda obecnie nowoczesna stacja paliw. Jest multifunkcjonalna. To przyjazny budynek z siecią WI-FI, restauracją, kawiarnią czy możliwością zakupu np. zabawek. To miejsce, gdzie możesz odetchnąć. Jeśli kolejka do ładowania i samo zasilanie elektryków wydłużą przeciętny czas postoju w takim miejscu, to wyobrażam sobie, że stacje rozrosną się o kolejne usługi, np. wygłuszoną przestrzeń do spokojnej telekonferencji, mini co-work czy plac zabaw dla dzieci.

Czy przewidujecie w Carefleet jeszcze inne tego rodzaju zmiany na stacjach benzynowych spowodowane nadchodzącą erą elektryków?
Wydaje mi się, że do wszystkiego, o czym mówiliśmy, najszybciej dołączą jeszcze programy lojalnościowe nie tylko dla tankujących, ale i dla ładujących auta. W Carefleet jesteśmy jednak otwarci na wszelkiego rodzaju nowinki dla sektora EV. Z niecierpliwością na nie czekamy. Chcemy uczyć się i rozwijać wraz z naszymi partnerami ze wszystkich sieci stacji benzynowych.

Czas na ostatnie – może najtrudniejsze – pytanie. A co zrobić, jeśli nie zdążymy dojechać do punktu ładowania, zanim wyczerpie się bateria?
Myślę, że to się raczej nie zdarzy. Software oferowany przez firmy z sektora elektromobilności redukuje ryzyko takiej sytuacji do minimum. Aplikacje wspierające tak planują trasę przejazdu, aby uniknąć rozładowania. Przed podróżą wpisujemy punkt docelowy oraz początkową wartość naładowania baterii (np. 80%). Możemy też sprawdzić dostępność ładowarek po drodze. Nasza aktualna pozycja w czasie jazdy pobierana jest z systemu GPS, a dane dotyczące trasy korygowane na bieżąco. Ryzyko wyczerpania się baterii jest w takim układzie znikome.

Producenci elektryków myślą jednak przyszłościowo i starają zabezpieczyć na każdą sytuację. Dlatego już niedługo nowe pojazdy EV powszechnie będą wyposażane w baterie dodatkowe działające wzorem koła dojazdowego. Z kolei już dziś niektóre modele działają jak powerbank – mogą udostępnić własną energię innemu elektrykowi – o ile ich systemy są zgodne. To taki odpowiednik tradycyjnych kabli do akumulatorów. Jak widać, czy tego chcemy, czy nie, świat motoryzacji naprawdę staje się benzynowo-elektryczny.

Przeczytaj również
Popularne