Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
TruckCare - 2

Świat stał się inny - rozmowa z majorem Arkadiuszem Kupsem

Maciej Chomacki: Zajmuje się Pan szkoleniami z dziedziny bezpieczeństwa. Czy tego typu szkolenia znajdują zapotrzebowanie na rynku? Czy aby mówienie o zagrożeniu terroryzmem w Polsce nie jest przesadą?

Major Arkadiusz Kups: Po zamachach 11 września 2001 roku świat stał się inny i to nie podlega dyskusji, jak również nie podlega dyskusji pytanie: czy jest możliwy powrót do sytuacji sprzed zamachu? Nie, z groźbą zamachów i syndromem zagrożeń terroryzmem musimy żyć.

Dla wielu obszarów świata data 11 września nie jest żadnym przełomem, gdyż z groźbą ataków terrorystycznych tereny te zmagają się od lat.
Nie jestem zwolennikiem teorii głoszącej ideę współczesnego terroryzmu jako wojny z nowoczesną cywilizacją. Problem jest dużo bardziej złożony i nie ma on jedynie podłoża religijnego czy kulturowego. Istotniejszą rzeczą, mającą wpływ na rozwój terroryzmu, jest współczesny podział ekonomiczny.
Charakter i sposób działania zamachowców, doskonalony przez wiele lat również z pomocą służb specjalnych, które niejednokrotnie inspirowały czy finansowały organizacje terrorystyczne, jest nieprzewidywalny dla przeciętnego obywatela. Współczesny terroryzm określany jako nieroszczeniowy, gdzie celem nie jest osiągnięcie wymiernych, określonych żądań, stawia sobie za cel sianie paniki, strachu, demontaż funkcji państwa.
W tego typu zamachach nie ma nawet czasu i możliwości na wykorzystanie potencjału jednostek antyterrorystycznych wyspecjalizowanych do walki z terrorystami, gdyż nie ma konkretnego celu. Terroryści unikają bezpośredniej konfrontacji, wolą uderzać w tzw. miękkie podbrzusze.
Zamachy bombowe wymierzone w duże skupiska ludzkie i jej najbardziej wrażliwe obszary, takie jak komunikacja, sieci energetyczne, systemy podtrzymujące funkcjonowanie obszarów zurbanizowanych czy systemy sterowania, to dziś cele najbardziej prymitywnych, ale jakże skutecznych ataków.
Często na szkoleniach, jakie prowadzę, pada pytanie na temat naszego polskiego bezpieczeństwa.
Dziś świat jest globalną wioską, gdzie każda informacja z najodleglejszego zakątka świata po kilku sekundach trafia na ekrany telewizorów czy serwery sieci. Nie jesteśmy na odciętej od świata zielonej wyspie (ostatnio popularny komplement gospodarczy), jesteśmy obecni wszędzie tam, gdzie dziś walczy się z terroryzmem lub z tym, co zostało wrzucone do worka z napisem współczesny terroryzm.
Polska jest krajem należącym do NATO, mającym za sobą udział w interwencji w Iraku i Afganistanie, aktywnym dyplomatycznie krajem położonym na ważnych szlakach komunikacyjnych, a ponadto od zawsze leżącym między dwoma potężnymi sąsiadami, i te wszystkie powody powinny uzmysłowić nam, że jesteśmy narażeni na ataki terrorystyczne tak samo jak inne kraje europejskie. Zapomnieliśmy chyba też, że leżymy na przedmurzu terytorialnym NATO, a obecna pełzająca inwazja Rosji na Ukrainę nie poprawia naszego bezpieczeństwa.
Określanie Polski jako amerykańskiego konia trojańskiego w NATO i nasza proamerykańska polityka również nie przysporzają nam przyjaciół nie tylko na rynku potencjalnych sojuszników.
Powinniśmy uzmysłowić sobie również to, iż z racji powyższych faktów jesteśmy obszarem o najwyższym zainteresowaniu wszelkich służb wywiadowczych w Europie.
Jako przeciętni obywatele nie mamy bezpośredniego wpływu na poziom naszego bezpieczeństwa w dziedzinie ewentualnych działań czy aktów terrorystycznych. Jedyne, co możemy, to być czujnym i reagować na wszelkie sygnały świadczące o potencjalnych zagrożeniach lub w przypadku konkretnych zagrożeń, reagować zgodnie z procedurami.
Jak reagujemy, pokazały reakcje warszawiaków w zeszłym tygodniu. Na rozbrzmiewające w nocy w centrum stolicy wybuchy i strzały z broni automatycznej zareagowała jedna osoba, która zaniepokojona wykonała telefon na 112. Taka reakcja jest niepokojąca i całe szczęście, że były to ćwiczenia.
Przeciętny obywatel naszego kraju dużo bardziej niż ataków terrorystycznych boi się zagrożeń o charakterze bandycko-rabunkowym, przestępczości zorganizowanej czy zwykłego chuligaństwa.
Zainteresowani jesteśmy zapewnieniem bezpieczeństwa sobie, swojej rodzinie, swojemu domowi.

Stworzył Pan w latach 90. dla jednostek specjalnych system walki kontaktowej Combat 56. Czy w trosce o własne bezpieczeństwo nauka modnych sztuk walki, samoobrony ma sens? Najprościej mówiąc, czy trenowanie sportów walki, samoobrony może nam pomóc w sytuacjach zagrożeń?
System Combat 56 w wersji militarnej nie nadaje się na rynek cywilny, a jedynie jego modyfikacja pozbawiona tych najbardziej brutalnych metod jest wdrażana na otwartych szkoleniach. Uprawianie sportów walki, sztuk walki czy samoobrony poprawia ogólną motorykę, dodaje pewności siebie i wyposaża po pewnym czasie w nawykowe opanowanie ruchów, które mogą pomóc w wyjściu z zagrożenia. To wszystko tak wygląda w dziedzinie fizjologii ruchu, ale prócz tego mamy jeszcze psychikę i tam mieści się coś dużo bardziej złożonego.
Nie znamy naszej reakcji psychicznej na zagrożenia, nie wiemy, czy w sytuacji krytycznej nasza odporność na stres pozwoli nam cokolwiek zrobić.
Bezpieczeństwo naszego funkcjonowania można podzielić na dwa obszary czasowe: przed nastąpieniem zdarzenia i w jego trakcie. Reagowanie w sytuacji samego zdarzenia, określane jako reagowanie w sytuacjach kryzysowych, jest podstawą wszelkich szkoleń, niemniej nie zawsze jesteśmy w stanie racjonalnie funkcjonować. Nie zawsze nasz układ nerwowy pozwala na postępowanie zgodne z wcześniej wypracowaną procedurą. Często zdarza się, że reakcja psychiczna jest nieprzewidywalna, człowiek wpada w panikę, następuje stupor, omdlenie czy inne, często wstydliwe, reakcje fizjologiczne. Kolejną rzeczą jest zahamowanie przed użyciem siły czy wyuczonej techniki, często mamy wahania mentalne... W mózgu włącza nam się blokada: A jak zrobię mu krzywdę? Mamy zahamowania, by uderzyć w krocze, gałkę oczną, krtań czy inne wrażliwe miejsce. Chuligan, napastnik nie ma żadnych uprzedzeń i dlatego z reguły to my jesteśmy poszkodowani.
Niemniej warto trenować, brać lekcje z samoobrony w połączeniu z nauką z dziedziny profilaktyki unikania zagrożeń czy procedur na wypadek sytuacji krytycznych.

Istnieje pogląd, że najbardziej zagrożone są osoby młode, a nawet dzieci. Jak temu zaradzić?
Poszerzyłbym ten obszar jeszcze do ludzi starszych. Zawsze tak jest, że najbardziej zagrożeni są ci najsłabsi i najbardziej podatni na działanie przestępców. Zobaczmy, co dzieje się z kradzieżami na tzw. wnuczka, policjanta. Mimo iż media cały czas przestrzegają przed taką formą kradzieży czy wymuszania proceder nadal kwitnie.
Obszar edukacji z dziedziny bezpieczeństwa należy podzielić na określone segmenty: dzieci, dorośli, kobiety, a w kwestiach środowiskowych rozbić to na takie specyficzne obszary, jak: Internet, szkoła, środki komunikacji, bezpieczeństwo osobiste (street survival), bezpieczeństwo w mieszkaniu, jazda defensywna itp.
Prowadząc przez kilka lat zajęcia poświęcone przeciwdziałaniu agresji w szkołach warszawskich, zrozumiałem, jak niski jest poziom wiedzy z bezpieczeństwa, a jednocześnie, jak wysoka jest skala zagrożeń.
Statystycznie ponad 40% chłopców w wieku 14‒16 lat miało bezpośredni kontakt z agresją ze strony starszych kolegów czy grup zorganizowanej młodzieży. Akty przeplatane były zaborem telefonów komórkowych, zegarków czy opłacaniem się drobnymi kwotami.
Niski poziom wiedzy z dziedziny bezpieczeństwa osobistego młodych ludzi nie powinien dziwić, w szkołach nie prowadzi się tego typu edukacji, a sam poziom świadomości nauczycieli jest podobny.
Jest rzeczą oczywistą, iż skala zagrożeń wzrasta w momencie pogarszania się sytuacji ekonomicznej społeczeństwa. Silne rozwarstwienie społeczne pod kątem zamożności sprzyja wzrostowi przestępczości. W krajach wysoko rozwiniętych, dopóki państwo stosowało wysoką osłonę socjalną, na ulicach panowała praworządność, w momencie cięć, przestępczość wzrastała.
Kilka lat temu plagą naszego kraju były kradzieże pojazdów. Ginęły samochody luksusowe, które znajdowały kupców za wschodnią granicą. Uszczelnienie granicy, a także znaczący wzrost gospodarczy sprawiły, iż kradzieże pojazdów przestały być opłacalne. Świat przestępczy znalazł sobie inne, bardziej lukratywne dziedziny zarabiania pieniędzy.
Dziś, kiedy gospodarka zwolniła, widmo kryzysu znowu zapukało do drzwi, to giną samochody. Niekoniecznie te najdroższe. Jest popyt na tanie części lub na te trudno osiągalne. Dlatego giną nawet takie marki jak Nubira czy Lanos.
Edukować należy wszystkich, nie tylko kasjerki w bankach, agentów ochrony czy pracowników służb resortowych. Edukacja również powinna obejmować dzieci i młodzież, gdyż ta grupa jest coraz bardziej narażona na oddziaływanie świata przestępczego, zwłaszcza poprzez Internet.
Zrozumienie taktyki działania sprawców oraz stosowanie profilaktyki i wzorców postępowania pozwala na zmniejszenie ryzyka wystąpienia zagrożeń i o to głównie chodzi.
Edukować należy każdego, bo jest to jedyny sposób, by uchronić się przed występującymi zagrożeniami. W codziennym funkcjonowaniu przestrzeganie określonych zasad pozwala nam na wydatne zwiększenie poziomu naszego bezpieczeństwa: jak się poruszasz, gdzie siadasz, jak się zachowujesz, to wszystko przesłanki do tego, by nie zostać obiektem przemocy. Mimo tego wszystkiego, tam, gdzie jest to wymagane, należy edukować z zakresu postępowania i reagowania w sytuacjach kryzysowych. Być może ustrzeglibyśmy się tych wszystkich przypadkowych ofiar (chociażby ostatni przypadek, gdy na jednej ze stacji benzynowych kasjer próbował w czasie napadu ratować utarg, walcząc z bandytami kawałkiem rozbitej butelki).

Z reguły mniej przejmujemy się zagrożeniami terrorystycznymi, a raczej bardziej interesuje nas bezpieczeństwo na ulicy, w szkole, w nocy... Ostatnio zrobiło się głośno, o kilku atakach na kobiety i o zagrożeniach gwałtem. Jak kobiety powinny sobie radzić w tego typu przypadkach?
Faktycznie, w codziennym życiu bardziej interesuje nas bezpieczeństwo osobiste i jest to zrozumiałe. Kobiety bardziej obawiają się działań bandycko-rabunkowych, napadu, agresywnych zaczepek czy gwałtu. Wyobraźmy sobie kobietę, która zostaje zaatakowana w windzie przez dwóch mężczyzn. Dochodzi do próby gwałtu. Co może zrobić kobieta, by do tego nie dopuścić? Psycholog stwierdzi, że powinna negocjować.
W tej sytuacji nie ma takiej możliwości, gdyż napastnicy są w stresie, spieszą się, winda mimo zablokowania nie jest miejscem komfortowym. Negocjacje byłyby możliwe, gdyby napastnicy przetrzymywali ofiarę u siebie w mieszkaniu i nie działał na nich syndrom czasu (stres). Czy kobieta powinna krzyczeć, wzywać pomocy? Krzyk może wywołać jedynie większą agresję spowodowaną strachem lub próbę uciszenia, co najczęściej powoduje zmiażdżenie krtani. Ponadto szyby wind są wyciszone i nikt krzyku nie usłyszy.
Kobieta z racji budowy z reguły jest słabsza fizycznie od mężczyzny, a mała kubatura dodatkowo tę dysproporcję powiększa. W przypadku dwóch mężczyzn szanse kobiety są prawie zerowe. Czy to znaczy, że kobieta nie może zrobić nic, by się obronić? Może, stosując jedną z poniższych procedur:


  1. Oddać na siebie mocz (co często jest trudne, bo wiele osób ma problemy z tą czynnością fizjologiczną w stanie silnego stresu).

  2. Zwymiotować na siebie treścią (wciskając palce w tchawicę i jednocześnie wykonując skłon w przód), 99% mężczyzn odstępuje od gwałtu, gdyż ofiara nie jest dla nich atrakcyjna.

  3. Przekonująco udać atak padaczki (wpaść w drgawki, ześlinić się, upaść w drgawkach).

Ta ostatnia procedura zależna jest od wiarygodnego odtworzenia.
Kiedyś sprawdzonym sposobem uniknięcia gwałtu było oznajmienie napastnikom o byciu nosicielem wirusa HIV, dziś ten sposób jest mało skuteczny. Większość gwałtów dokonywanych jest z użyciem prezerwatyw i nie wynika to z profilaktyki, ale raczej z obawy pozostawienia na miejscu przestępstwa materiału dowodowego (badanie DNA).
W przypadku kobiet zawsze polecam jako sprawdzony sposób zaopatrzenie się w pieprzowy miotacz żelowy. Małe pojemniki umieszczone w zasięgu ręki (tzw. mocnej): kieszeń płaszcza, okolice deski rozdzielczej w samochodzie, przy drzwiach wejściowych do mieszkania. Żel nie rozpuszcza się w pomieszczeniu, nie ulega rozrzedzeniu na wietrze, można go użyć w małych wnętrzach (samochód, toaleta, klatka itp.). Skutek jest zawsze pewny. Utarł się pogląd, że posiadanie broni do obrony koniecznej jest wyjściem z sytuacji i gwarantuje to pewne bezpieczeństwo. Jaki jest Pana pogląd na ten temat?
Rozpatrując problem bezpieczeństwa, należy uzmysłowić sobie, iż tak naprawdę 90% naszego bezpieczeństwa zależy od naszego postępowania obejmującego etap codziennego funkcjonowania, czyli obejmuje obszar przed zdarzeniem. To od nas zależy, czy dla potencjalnego napastnika będziemy trudnym celem. Od tego, jak się poruszamy, jak siadamy, jak się zachowujemy, zależy, czy w procesie prowadzenia tzw. typowania przez świat przestępczy, zostaniemy określeni jako ofiara.
Do istotnych spraw należą m.in. i takie, jak: którą stroną chodnika się poruszasz, gdzie siadasz w autobusie, tramwaju, pociągu, jak nosisz torbę, gdzie trzymasz gotówkę, jak funkcjonujesz w Internecie, jak mieszkasz itp.
Istotą właściwego postępowania z dziedziny bezpieczeństwa jest maksymalna niwelacja tzw. kierunków szczególnego zagrożenia. W każdej sytuacji, miejscu, zachowujemy się tak, by zmniejszyć ryzyko.
Posiadanie broni ostrej niczego nie zmienia, a raczej jeszcze bardziej komplikuje obraz naszego bezpieczeństwa. Pamiętam, gdy kilka lat temu w obszarze północno-wschodniej Polski pojawił się problem kidnapingu dzieci. Atak dotyczył dobrze sytuowanej klasy średniej. W ciągu kilku miesięcy porwano szóstkę dzieci, żądając okupu. Po jakimś czasie, na spotkaniu połączonym ze szkoleniem, pojawił się problem wykorzystania broni do ochrony osobistej.
Zawsze w takich przypadkach zadaję pytanie: Czy w sytuacji zagrożenia jesteś w stanie wyjąć broń z kabury, przeładować i oddać strzał do człowieka?
Posiadanie broni niczego nie zmienia, a jedynie powoduje reakcję łańcuchową, napastnik nie zaatakuje cię nożem czy kijem, jeżeli masz broń, atak nastąpi z użyciem broni. Próg eskalacji wzrasta. Najbardziej absurdalną rzeczą jest noszenie przy sobie atrap broni czy innych wynalazków, które wprowadzają napastników w błąd, sugerując, iż mamy przy sobie ostrą broń palną.

Przeczytaj również
Popularne