Ma kształt zazwyczaj kulisty, średnicę 60–140 nanometrów i wypustki długości 9–12 nanometrów, które nadają mu wygląd przypominający koronę słoneczną. Ten niepozorny wirus nazwany SARS-CoV-2, przyczynił się do choroby dziesiątek tysięcy ludzi na świecie i zgonu wielu z nich. Negatywne konsekwencje dotknęły również branżę motoryzacyjną, a będzie ich więcej.
Nie jesteśmy prorokami. Sytuacja w kontekście rozwoju pandemii zmienia się bardzo dynamicznie, niemal z godziny na godzinę. Nie potrafimy więc przewidzieć, co wydarzy się w motoryzacji za kilka dni, tygodni, a co dopiero, jak będzie wyglądać branża za kilka miesięcy. Możemy być natomiast pewni, że czeka nas gospodarczy i motoryzacyjny kryzys, a ten rok (mamy marzec!) jest właściwie dla rozwoju wielu biznesów stracony.
W wyniku pandemii COVID-19 przyśpieszeniu uległy procesy ekonomiczne zapowiadające trudniejsze czasy w światowej gospodarce. Możemy być pewni wyraźnego wyhamowania wzrostu gospodarczego w porównaniu z latami ubiegłymi. Koronawirus spowolni światową gospodarkę, według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju OECD, o 0,5 pkt. procentowego, do poziomu 2,4%. W prognozie pesymistycznej jest to 1,5%. Ekonomiści z wielu banków wyraźnie obniżyli prognozę tegorocznego wzrostu PKB w Polsce, które pod koniec ub.r. było obliczone na 3,5%. Na przykład mBank obniżył prognozę z 2,8% do 1,6%, Credit Agricole z 2,7% do 1,2%, Bank Ochrony Środowiska z 3% do 1,9%, a City Handlowy – do 0,9%. Najbardziej optymistyczne jest na razie NBP, który obniżył prognozę do 2%. Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) w prognozie optymistycznej zakłada, że nasz PKB wzrośnie o 1,1%, pod warunkiem, że gospodarka wraca do normalności od maja. Jeśli obostrzenia związane z koronawirusem zostaną przedłużone do końca czerwca to nasze PKB wyniesie – 0,7%. Pierwszy raz od 1991 roku nastąpiłaby w Polsce recesja. Ale to wcale nie jest najgorsza prognoza. Coraz bardziej realne jest, że z walką z koronawirusem będziemy się zmagać do końca roku, a nawet do czasu wynalezienie szczepionki, która trafi do większości ludzi na świecie. Co prawda aktywność gospodarcza w II poł. roku prawdopodobnie nie będzie już tak ograniczona jak np. w marcu, ale nadal poziom zakupów i obroty handlowe będą niskie. Wówczas wg PIE nasze PKB spadnie w tym roku do -4,7%. Dla przypomnienia, wzrost PKB Polski wyniósł w 2018 roku 5,1% a w 2019 roku – 4%. Trzeba pamiętać, że poziom wzrostu PKB ma bezpośrednie przełożenie na rozwój gospodarki, a tym samym rozwój sprzedaży samochodów, w tym głównie pojazdów użytkowych. Problemy dotkną wszystkich, od dużych firm, poprzez niewielkie przedsiębiorstwa, aż po nas samych. Aby nieco osłabić widmo kryzysu konieczne okazało się wdrożenie przez rząd pakietu antykryzysowego kierowanego do branż i pracowników, którzy najbardziej ucierpieli i ucierpią z powodu pandemii.W marcu handel i konsumpcja w wielu branżach w Polsce praktycznie zamarła. Państwo, bojąc się wyraźnego spadku konsumpcji i inwestycji, starało się je pobudzić, obniżając m.in. i tak bardzo niskie stopy procentowe z 1,5% o 50 pkt. bazowych. Być może, choć trudno w to uwierzyć, rozbudzi to konsumpcję, ale możemy być pewni, że rozkręci to i tak wysoką inflację (4,7% w lutym). Według raportu Nielsena inflacja produktów FMCG, a więc tych, które w koszyku polskich zakupów ważą znacznie więcej niż w zachodnich krajach Unii, wzrosła od marca ub.r. o 13%. Niskie oprocentowanie w banku oraz inflacja zjadająca oszczędności coraz większymi kęsami może wymusić szereg nie zawsze przemyślanych działań w firmach i u osób prywatnych w celu ochrony oszczędności.
Pandemia choroby COVID-19 sprawiła, że narastają problemy podażowe związane z zaburzeniami globalnych łańcuchów dostaw, problemy z dotrzymywaniem terminów dostaw oraz z jeszcze większymi niż zwykle zatorami płatniczymi, które to, przedłużając się, mogą wykluczyć wiele podmiotów z rynku. W największym stopniu problemy dotykają firmy specjalizujące się w międzynarodowym transporcie towarów, ale też podmioty zajmujące się przewozami pasażerskimi i szeroko pojętą turystyką. Flota tej pierwszej grupy przedsiębiorstw to ok. 147 tys. pojazdów, a druga grupa dysponuje prawie 14 tys. autobusów turystycznych. Problemy już są gigantyczne. Obroty polskich firm zajmujących się międzynarodowym transportem towarów są szacowane na blisko 130 mld zł rocznie, a obecnie zmalały one o ok. 30%. Prawdziwe załamanie nastąpiło w segmencie przewozów turystycznych. Rynek, którego przychody oceniane są na 10 mld zł rocznie, skurczył się w jednym momencie o 97% i z pewnością się nie podniesie w szczycie turystycznym, jaki następuje zwykle wiosną i latem. Problemy dotyczą też największych, np. europejski gigant Flixbus zawiesił w marcu wszystkie połączenia we Francji i Niemczech. Wiele polskich firm nie posiada wystarczającej poduszki finansowej pozwalającej przetrwać wielomiesięczny brak klientów, już zaczynają one zwalniać pracowników lub wysyłać ich na bezpłatne urlopy. Pobrane wcześniej przez te firmy kredyty, m.in. na zakup pojazdów, mogą przesądzić o ich losie.
Sytuacja w transporcie międzynarodowym i rosnąca niepewność gospodarcza przekłada się pośrednio na ograniczanie decyzji zakupowych nowych pojazdów. Według „Pulsu Biznesu” po dwóch miesiącach br. sprzedaż pojazdów ciężarowych o DMC pow. 6 t w Polsce spadła o 28,3% r./r. Nawet bez pandemii koronawirusa ten rok miał być dla branży motoryzacyjnej trudny. Wielu importerów założyło, że w tym roku czekają nas spadki sprzedaży na poziomie 10%, który miał wynikać m.in. ze znacznego wzrostu cen nowych pojazdów. Potwierdzały to dane ze stycznia br., w którym zanotowano 13,2-proc. spadek rejestracji nowych samochodów osobowych. Już teraz możemy być pewni, że globalna sprzedaż samochodów spadnie o co najmniej 3–4 mln szt., a światowa branża motoryzacyjna straci z powodu epidemii ponad 7 mld dolarów. Choć w naszym odczuciu to kwota mocno zaniżona.
Przedsiębiorcy i klienci indywidualni, niepewni co do przyszłości, jeśli w ogóle będą zainteresowani zakupem pojazdów, to będą dokładniej oglądać każdą złotówkę wydawaną na taki zakup. Łatwiej skierują oni swoje zainteresowanie do tańszych, bardziej pragmatycznych produktów. Niepewność co do przyszłości przyhamuje zapewne wzrost zainteresowania drogimi pojazdami elektrycznymi i hybrydami plug-in, które zresztą mogą mieć problemy z dostępnością, z racji problemów logistycznych z uzyskaniem części do ich produkcji. Producenci mogą mieć więc kolejny problem z uzyskaniem celów klimatycznych i średnich emisji CO2 poniżej 95 g/km w obrębie marek i koncernów, za których przekroczenie grożą im wysokie kary. Sytuacji nie ułatwią zaburzone łańcuchy logistyczne i prawdopodobny wyraźnie wydłużony okres oczekiwania na nowe pojazdy. Dotychczas wynosił on średnio 3 miesiące, a obecnie może on zwiększyć się do 4–5 miesięcy. Firmy mogą więc być skłonne zamawiać samochody, których wyposażenie odbiega od standardów wcześniej przez siebie wyznaczonych. Byleby otrzymać samochody w rozsądnym terminie. Mniejsi przedsiębiorcy i klienci indywidualni niekoniecznie będą mogli liczyć na duże rabaty w salonach. Dealerzy samochodowi ponoszą duże wydatki na utrzymanie tradycyjnych obiektów, pracują na względnie niskich marżach oraz mają za sobą i przed sobą słabe miesiące sprzedaży. Wysokie koszty stałe, mimo zmniejszonego zainteresowania nowymi autami na rynku, nie skłonią ich do ustępstw w naszą stronę.
Traf chciał, że epidemia choroby COVID-19 rozpoczęła się w chińskiej prowincji Wuhan, a więc w jednym z najważniejszych centrów przemysłowych tego kraju, gdzie zlokalizowane są istotne dla światowej branży motoryzacyjnej zakłady. Te praktycznie przestały produkować części w pierwszych dwóch miesiącach tego roku. Warto pamiętać, że 20% części zamiennych i podzespołów do samochodów produkowane jest w Chinach. W marcu powoli sytuacja zaczęła wracać do normy, ale trzeba jeszcze wielu miesięcy, aby podzespoły te były dostępne w odpowiedniej ilości na globalnym rynku. Szczególnie dotkliwe mogą być problemy z dostępem do ogniw akumulatorowych. Według badania Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych (CLEPA), przeprowadzonego wśród swoich członków, aż 47% zrzeszonych firm spodziewa się zakłócenia łańcucha dostaw.
Odpływ klientów, problemy z utrzymaniem łańcuchów dostaw i dostępem do podzespołów sprawił, że wiele koncernów zawiesiło w połowie marca br. produkcję pojazdów w Europie. Wstępnie przerwy zaplanowane były na tydzień, dwa. Na taki krok zdecydował się Volkswagen we wszystkich swoich fabrykach, podobnie Grupa PSA, większość swoich europejskich fabryk czasowo zamknęły również Renault, Toyota i koncern FCA. Jaguar Land Rover, aby kontynuować produkcję, zdecydował się na import części z Chin drogą lotniczą.
Związek Polskiego Leasingu oraz Polski Związek Wynajmu i Leasingu Pojazdów zdecydowały się na ogłoszenie wspólnego stanowiska dotyczącego sytuacji na rynku motoryzacyjnym i ogólnie w gospodarce. Według tych organizacji celem w bieżącej sytuacji gospodarczej w Polsce powinno być umożliwienie ich klientom prowadzenia działalności po ustaniu zagrożenia epidemicznego. Proponują one szereg ułatwień i ulg dla firm użytkujących pojazdy służbowe.
ZPL i PZWLP, zdając sobie sprawę ze spodziewanych problemów płynnościowych, apeluje do zrzeszonych w organizacjach spółek m.in. o odroczenie w czasie wynikającej z zawartych umów finansowania konieczności spłaty rat w części kapitałowej, kapitałowo-odsetkowej lub kapitałowo-serwisowej, odstąpienie od stosowania odsetek karnych w związku z odroczeniem spłat rat, odstąpienie od stosowania części opłat i prowizji zawartych w tabelach opłat i prowizji, elastyczne wydłużanie i dostosowanie okresów finansowania i okresów wynajmu, a także dostosowanie działań windykacyjnych rozpoczętych przed okresem spowolnienia dla podmiotów, które ucierpiały wskutek epidemii.
Oba związki postulują do rządu o uwzględnienie klientów leasingu i wynajmu w planowanych programach pomocowych oferowanych dla kredytobiorców, np. w programach gwarancji oferowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego i dopłatach do odsetek od restrukturyzowanych umów. Istotne jest również udostępnienie źródeł płynności finansowej dla tych leasingodawców, firm wynajmu długoterminowego i zarządzających flotami, firm branży rent a car i car sharingu, którzy zdecydują się o takie wsparcie wystąpić do Banku Gospodarstwa Krajowego. Kolejnym krokiem miałaby być zmiana w kodeksie cywilnym formy zawierania i zmiany umów leasingu z pisemnej na dokumentową. Taka zmiana ma ułatwić wdrożenie działań pomocowych dla klientów w związku z COVID-19. Tym samym pomoc będzie mogła mieć dużo większą skalę, być szybsza i bardziej dopasowana do potrzeb poszczególnych korzystających, a jej wdrożenie będzie istotnie prostsze szczególnie w okresie pracy zdalnej. Szybsze też będzie pozyskanie nowego finansowania, co będzie dla przedsiębiorców kluczowe. ZPL i PZWLP za ważne uznają też odroczenie, co najmniej do 1 stycznia 2021, wejścia w życie ustawy dotyczącej konsumentyzacji jednoosobowych działalności gospodarczych (JDG), które niesie istotne ryzyko zwiększenia kosztów leasingu i wynajmu. Dobrym krokiem byłoby też podatkowe zrównanie pożyczek finansujących środki trwałe z kredytem bankowym.
Całkowite zatrzymanie ruchu na lotniskach spowodowało również zatrzymanie działalności firm rent a car. ZPL i PZWLP wnoszą więc o czasowe zaniechanie obciążania kosztami najmu lokali i powierzchni parkingowych na lotniskach.
Zarówno rządy państw, jak i my wszyscy, powinniśmy się skupić na walce z pandemią, leczeniem tych, którzy ulegli zakażeniu oraz ochroną przed jej rozprzestrzenianiem. Kierunku i konsekwencji zmian, jakie przyniesie koronawirus w gospodarce, nie sposób jednoznacznie przewidzieć. W dużej mierze zależy to od czasu, przez jaki europejska i globalna gospodarka będzie działała na pół gwizdka. Chińczycy otrząsnęli się po około dwóch miesiącach, ale w regionach objętych epidemią nadal nie wszystko funkcjonuje normalnie. Zagrożenie nie zostało wyeliminowane, gdyż na wirusa nie ma szczepionki. Z dużym prawdopodobieństwem pojawi się ona w przyszłym roku.
Wszystko wskazuje na to, że polscy i europejscy przedsiębiorcy muszą oswoić się z zagrożeniem związanym z koronawirusem, będą musieli zachowywać się bardziej uważnie niż zazwyczaj i wdrożyć wiele procedur podnoszących bezpieczeństwo. Inaczej, po kilku miesiącach praktycznego zaniechania działalności, nie będą mieli w wielu wypadkach do czego wracać.
Na razie widoczny jest proces zamrażania budżetów w wielu firmach. Większość z nich nie zrealizuje swoich planów sprzedażowych przewidzianych na ten rok. Prawdopodobne są też zwolnienia. W przypadku koncernów zagranicznych, jak to zwykle bywa, najczęściej dotykają one pracowników poza krajem pochodzenia firmy. Najwięksi optymiści wierzą, że lizanie ran w firmach zacznie się około wakacji, ale rośnie grono osób, które mówi o przyszłym roku. I to wcale nie o jego początku.
Do kryzysu związanego z pandemią COVID-19 będziemy wracać przez lata w rozmaitych analizach. Na razie możemy być pewni, że wpłynie ona na pojawienie się nowych procedur, które usprawnią działanie służb w podobnych sytuacjach, zyskają na popularności multimedialne formy prezentacji produktów, a przedsiębiorcy będą częściej wyrażali zgodę na pracę zdalną. Zapamiętamy też nazwiska prezesów dużych firm, którzy w tych trudnych czasach wykażą się szczególną sprawnością w ich zarządzaniu, wyprowadzając firmy na prostą, bez większych strat i bez redukcji zatrudnienia.