Nie mam za złe polskiej reprezentacji w piłce nożnej tego, że odpadli. Ba, nawet się cieszę, bo oszczędzą całemu piłkarskiemu światu konieczności oglądania tego, jak grają. O wiele bardziej kibice piłki nożnej na świecie zasłużyli na to, żeby oglądać Kolumbię, Japonię czy Senegal. To trochę tak, jakby do 24-godzinnego wyścigu w LeMans wystawiono bolidy LMP1, LMP2, GTE i nagle z boku wyjechałby Fiat Palio Weekend. Jakaś ciekawostka, to prawda, ale po jednym kółku umilkłyby śmiechy, po drugim zaczęły gwizdy, a do trzeciego pewnie – ku uciesze kibiców – by nie dojechał.
Nasza reprezentacja jest właśnie takim Palio Weekend. Całkiem obszerny, ekonomiczny samochód bez fajerwerków, którym można pojechać na zakupy, ale raczej nie do wystawienia w wyścigu LeMans, chyba że w charakterze szykany.
Nie mam więc żalu że odpadli. Żal mam dlatego, że dali milionom, a mam wrażenie, że miliardom, naszych rodaków pretekst do wyrażania swoich opinii na ich temat. Pal sześć, jeżeli w słowie pisanym, chociaż i tutaj czasami mój wewnętrzny redaktorek kuli się w sobie. Przykład: Gdyby to Milik strzelał do Tupaca, ten miałby dzisiaj 47 lat.
Śmieszne bądź nie, ale poprawne. Kilka sekund później widzę u kogo innego: Gdyby Milik strzelał dzisiaj do Tupaca, ten miałby 47 lat.
Jak widać szyk przestawny to broń obosieczna i można się nią samobójczo zranić. Mogę powiedzieć, że to taki trochę– tutaj muszę się wspomóc, aby poprawnie napisać – Cionek. Skoro jestem już przy samobójach, których po dwóch tygodniach mundialu było już siedem, czyli najwięcej w historii. Swoją drogą, czy to nie symptomatyczne, że właśnie w Rosji pada tyle bramek samobójczych?!
Wracam prędko jak Krychowiak do obrony, do wątku o tych piłkarskich samobójach. Przeczytałem także, że Senegal to jedyna drużyna, która oddała jeden strzał na bramkę i wygrała 2-1. To fakt. Chwilę później czytam: Senegal to drużyna, której strzeliliśmy dwa samobóje. Tutaj już przydałaby się analiza Jacka Gmocha, bo przyznam, że, posiłkując się tylko logiką, jestem bezradny. Czyli podążając za podmiotem lirycznym, skoro my strzeliliśmy im samobóje, to jest… no nie, bez Gmocha się nie uda. Redaktorek kuli się coraz bardziej.
Nie tylko ja, mam taką mało empatyczną nadzieję, cierpiałem. Na pewno cierpieli także ci, których można zaliczyć do zbioru grafików. Coraz powszechniejszy dostęp do podstawowych narzędzi graficznych zaowocował wysypem tak niesamowicie kretyńskich rysunków, że zasadne byłoby wyłączenie Internetu. Wiadomo, że najprościej bazować na stereotypach. Nie trzeba wtedy niczego pogłębiać, poznawać, polemizować. Mamy podane na tacy, co, jak i o czym myśleć. W efekcie po meczu z Senegalem nie było końca rysunkom i fotomontażom pokazującym ich reprezentację jako czarnoskórych, solidnie obdarzonych przez naturę mężczyzn, a nasza kadra otrzymała twarz zwiewnej i eterycznej blondynki z alabastrową cerą.
Kolumbia? Tutaj sprawa jeszcze łatwiejsza. Koks, kokaina, ścieżki, Escobar i mamy całą charakterystykę tego pięknego kraju. Swoją drogą, tutaj mój słaby żart, który właśnie przyszedł mi do głowy: gospodarki obu krajów, zarówno Polski, jak i Kolumbii, oparte są na koksie… przepraszam.
Japonia. Cóż, pojawia się pewien problem z tworzeniem memów. Bo i kraj odległy i jakoś nam specjalnie za piłkarską skórę nie zalazł. Pojawiły się nieśmiałe odniesienia do japońskich piłkarzy, takich jak Tsubasa Ōzora, Genzo Wakabayashi, Kojirō Hyūga. Tylko jakoś śmiechów mało, bo niewiele osób wie, że to postacie z kultowej mangi– Kapitan Jastrząb. Idąc tym tropem, powinniśmy wystawić przeciwko nim Bolka i Lolka.
Na zakończenie dwa całkiem luźne przemyślenia podchwycone przeze mnie. Pierwsze pochodzi od komentatorów, którzy mówili, co widzą podczas meczu Polska – Kolumbia. Nie pamiętam ich nazwisk, całe szczęście nie pamiętam także większości tego, co mówili, ale jedno zapadło mi w pamięć. Kiedy obaj nie mogli uwierzyć, jak to jest, że przed meczem do kolumbijskich piłkarzy wyszedł ich legendarny kolega José René Higuita Zapata (ten od obrony Skorpiona) i… tutaj uwaga: NIE MIAŁ IDENTYFIKATORA! Ba, nie miał nawet opaski na nadgarstku. Gdyby nie to, że jest legendą, dla naszych komentatorów byłby nikim.
Przemyślenie drugie, z którym Państwa zostawię, aby – jak mówią teraz politycy– wybrzmiało, nie należy do mnie, należy do Pawła Janasa. W moim osobistym rankingu jest najlepszym podsumowaniem całych mistrzostw. Po meczu z Kolumbią pan Paweł został poproszony w studiu o krótkie podsumowanie, ponieważ żegnamy się z widzami programu pierwszego. Paweł Janas: „Yyyy, znaczy… dokładnie wszystko było już powiedziane”.
Tomasz Siwiński