Moda na crossovery i SUV-y trwa od lat i nic nie wskazuje na to, aby miała się skończyć. Zatem połączenie crossovera z elektrycznym napędem wydaje się być bardzo pożądane. Patrząc na to, co dzieje się dziś w motoryzacji, można śmiało powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Przecież na początku rozwoju aut ścierały się dwie wizje – spalinowa i elektryczna.
Marcin Dworak
Oficer rowerowy
Metropolia GZM
Postęp, jaki się dokonał w rozwoju ogniw, nie jest rewolucją, ale skutecznie postępującą ewolucją. Ostatnia dekada to wzrost pojemności akumulatorów z kilkunastu do ponad 60 kWh, co w efekcie przekłada się na zasięg powyżej 400 km. Dziś trudno znaleźć firmę, która nie oferuje lub nie planuje sprzedaży aut elektrycznych. Wyśrubowane normy emisji CO2 zaczną obowiązywać w roku 2021 w Europie (95 g CO2/km), w Chinach w 2025 roku auta będą mogły emitować 95 g CO2/km, a w USA 102 g. To powoduje, że koncerny motoryzacyjne mają wielki interes w tym, aby wprowadzać na rynek jak najwięcej aut elektrycznych, bo tylko dzięki temu unikną wysokich kar za nadmierną emisję i będą w stanie sprzedawać z zyskiem modele z silnikami spalinowymi. Kolejnym ważnym elementem jest obowiązująca w Polsce ustawa o elektromobilności, zobowiązująca samorządy i urzędy centralne do posiadania 10% floty samochodów nisko lub zeroemisyjnych na 1 stycznia 2022 roku. Docelowo udział ten ma wynieść 30%.
Jednym z aut, które znajdują się w kręgu zainteresowań samorządów, jest Hyundai Kona. To, co wyróżnia Hyundai Kona od wersji spalinowej, to zielone tablice rejestracyjne, specyficzny grill z gniazdem do ładowania i charakterystyczne, prawie pełne felgi. Z zewnątrz auto wygląda bardzo nowocześnie, wręcz mieni się akcentami nawiązującymi do concept caru, za to wnętrze jest dużo bardziej tradycyjne. Klasyczna deska rozdzielcza z 8-calowym ekranem dotykowym na środku kokpitu. Ekran jest otoczony przyciskami, dzięki czemu w codziennej eksploatacji nie wszystkie funkcje wymagają przeklikania w menu ekranu. Dużą niespodzianką okazał się fakt, że iPhone sparował się z Car Play w trakcie regulowania lusterek. Po uruchomieniu słychać specyficzny dźwięk emitowany przez samochód, który ma zwracać uwagę pieszych. Można go wyłączyć, wówczas auto porusza się właściwie bezszelestnie. Pierwsze wrażenie podczas jazdy to cisza wewnątrz. Jedyne, co słychać, to szum powietrza, opon i dźwięki otoczenia.
Opisywany egzemplarz to mocniejsza wersja, wyposażona w polimerowe litowo-jonowe akumulatory o pojemności 64 kWh i silnik o mocy 204 KM. Maksymalny moment obrotowy jednostki to 395 Nm w zakresie 0‒3600 obrotów na minutę, czyli cały czas. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h w ciągu 7,9 sekundy nie robi takiego wrażenia na papierze jak podczas jazdy, dzięki rewelacyjnej elastyczności dostępnej właściwie na zawołanie przy każdej prędkości. Ponieważ przeniesienie napędu jest automatyczne i jednostopniowe o stałym przełożeniu, nie ma mowy o jakiejkolwiek zmianie biegów. Charakterystyczne manetki przy kierownicy, które normalnie służą do manualnej zmiany przełożeń, tu odpowiadają za ustalenie poziomu regeneracji. Oznacza to możliwość wyhamowania samochodu do 0 bez użycia hamulców, pozwalając na odzysk energii do akumulatorów i ponowne zwiększenie deklarowanego zasięgu. Przy baterii naładowanej w 100% komputer wskazywał możliwość przejechania 450 km.
O ile podczas przyspieszeń zwiększona o prawie 300 kg masa w stosunku do benzynowego odpowiednika nie daje się we znaki, to przy pokonywaniu zakrętów i gwałtownym hamowaniu może nieprzyjemnie zaskoczyć. Podczas dynamicznego przyspieszania koła tracą przyczepność nawet na suchym asfalcie, a w przypadku deszczowej aury trzeba obchodzić się z pedałem przyspieszenia bardzo delikatnie, gdyż koła ślizgają się nawet przy 70 km/h.
Kto testował: Marcin Dworak
Co: Hyundai Kona Electric