Nie podąża za wymuskaną modą, bezczelnie śmieje się w twarz ekologom i naigrywa z księgowych. Taki jest Ford Mustang w najbardziej pożądanej wersji Bullitt.
Ford Mustang, zwłaszcza pierwszej generacji, stał się motoryzacyjną ikoną, podobnie jak Land Rover Defender, Mercedes klasy G czy Porsche 911. Do dziś pierwszym skojarzeniem z tym pojazdem dla miłośników motoryzacji jest sławna scena z filmu „Bullitt” Petera Yatesa z 1968 roku, w której ciemnozielony Ford Mustang GT-390 Fastback ściga się na ulicach San Francisco z Dodgem Chargerem. Nie mniej spektakularne, ale już prawdziwe wydarzenia miały miejsce w 1964 roku podczas debiutu Mustanga. Atrakcyjne nadwozie, choć skrywające przestarzałą technikę, oraz działająca na zmysły nazwa Mustang sprawiły, że w dniu wprowadzenia do oferty zamówiono 22 tys. tych samochodów. W ciągu roku Ford wyprodukował 400 tys. Mustangów, czyli cztery razy więcej niż planował. To dobitny przykład, jaki potencjał miał ówczesny amerykański przemysł motoryzacyjny.
W najnowszym Mustangu Ford umiejętnie nawiązał do linii nadwozia Mustanga z lat 60. Samochód wyróżnia się zadziornie stylizowanym przodem, długą maską, klasyczną linią boczną oraz krótkim tyłem, dodającym całemu nadwoziu dynamiki. W testowanej wersji Bullitt na atrapie chłodnicy oraz klapie bagażnika nie znajdziemy jednak logo galopującego mustanga, którego twórcą był stylista Forda Phil Clark. Czarna atrapa chłodnicy, o strukturze plastra miodu, jest pozbawiona logo. Na klapie bagażnika z kolei zakomponowano gustowną grafikę z napisem Bullitt.
Nieco szorstki styl wnętrza Mustanga idealnie pasuje do jego charakteru. Nawiązania do tradycji umiejętnie współgrają tu z nowoczesnością. Na kierownicy także nie uświadczymy logo galopującego mustanga. Za nią zniknęły analogowe zegary, które zastąpił wyświetlacz. Producent w udany sposób wkomponował w środkową konsolę wyświetlacz multimedialny, poprzez który obsługujemy cześć istotnych funkcji. Wymaga to jednak pewnego przyzwyczajenia. Świetnie wrażenie robi dźwignia zmiany biegów z białą gałką. W kabinie Mustanga próżno szukać stereotypowej tandetności wykonania aut amerykańskich. Owszem, tworzywa odstają jakością od tego, co oferuje np. Audi, ale na tle marek popularnych Mustang z pewnością nie ma się czego wstydzić. Nie można narzekać też na przestronność, ale tylko z przodu, ani na wygodę foteli. Bagażnik Mustanga ma jednak skromną pojemność – 408-litrów.
Zza kierownicy Mustanga widzimy przede wszystkim długą maskę z mięsistymi przetłoczeniami, co jeszcze bardziej korci nas do włączenia silnika. Coupe Forda jest dostępne w Polsce wyłącznie z 5-litrowym silnikiem V8 o mocy 450 KM lub 460 KM. Pierwszy z nich osiąga maksymalny moment obrotowy 529 Nm przy 4600 obr./min. i potrafi rozpędzić ten ważący z kierowcą 1,8 tony samochód od zera do setki w 4,9 sekundy. Importer zrezygnował z oferowania jednostki turbodoładowanej 2.3 EcoBoost, która nie budziła zainteresowania. Nic dziwnego, klasyczna V-ósemka była ledwie 10% droższa. Za transfer siły napędowej na tylne koła odpowiada 6-biegowa skrzynia mechaniczna, której dźwignia działa precyzyjnie, choć ze znacznym oporem oraz chrupnięciami przy zmianie biegów. W takim samochodzie są to tylko zalety. W opcji jest też 10-biegowa skrzynia automatyczna (+10 tys. zł.). Dla fanów amerykańskich aut obecność systemu nagłośnieniowego wydaje się właściwie zbędna. Przenikliwe, równomierne i momentami złowrogie buczenie silnika V8 jest tak przyjemne dla ucha, że przez cały test woleliśmy słuchać tej jednostki niż radia. Ośmiocylindrowiec Forda ma jeden zasadniczy minus – zużycie paliwa. Trzeba się pogodzić z tym, że po każdych stu kilometrach jazdy w mieście zniknie nam przeciętnie 20 litrów benzyny. Oznacza to, że 61-litrowy bak starczy nam na ok. 300 km. W trasie już jest lepiej, przy spokojnej jeździe zbliżymy się nawet do ok. 10-11 l/100 km.
Pozytywnym zaskoczeniem w Mustangu jest praca układu jezdnego. Obecna generacja jest pierwszą w której sztywną belkę zastąpiono z tyłu zawieszeniem wielowahaczowym. Mimo 19-calowych felg z oponami w rozmiarze 255/40 R19 Mustang tłumi nierówności nawierzchni nad wyraz komfortowo. Podczas normalnej spokojnej jazdy pokonywanie zakrętów odbywa się w sposób przyjemny i pewny, w czym pomaga niezła precyzja układu kierowniczego. Nie jest to jednak poziom, jaki znajdziemy w konkurencyjnych samochodach Audi czy BMW. Mocne dodanie gazu na suchym asfalcie przy ruszaniu powoduje wierzganie tyłu samochodu, a zbyt mocne jego wciśnięcie podczas jazdy po łuku odkryje przed nami potężną nadsterowność. Oczywiście elektronika stara się powstrzymać ją w ryzach, ale i tak nie uchroni nas ona przed widowiskowym zarzuceniem tyłem. W niedoświadczonych rękach Mustang jest jak odbezpieczony granat. O tym przekonał się jeden z dziennikarzy, który rozbił ten model do poziomu szkody całkowitej w zaledwie kilka minut po odebraniu pojazdu na test. Całkowite odłączenie ESP to opcja, z której mogą skorzystać wyłącznie doświadczeni kierowcy, i to tylko poza drogami publicznymi.
Nieco szorstki styl wnętrza Mustanga idealnie pasuje do jego charakteru. Jakość materiałów jest akceptowalna. Mięsista kierownica świetnie leży w dłoniach, ale jej średnica mogłaby być odrobinę mniejsza.
Co ciekawe, w Mustangu znajdziemy funkcję Ford My Key znaną z innych modeli tej marki. Dzięki specjalnemu kluczykowi możemy zaprogramować ograniczenia: maksymalnej prędkości i głośności systemu, audio oraz zablokować możliwość wyłączenia, systemów bezpieczeństwa i uruchomienia, pojazdu bez zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Dla wielu przedsiębiorców Mustang jest obiektem westchnień z dzieciństwa. Owo marzenie można obecnie względnie niedrogo zrealizować. Mustang nokautuje poziomem cen całą konkurencję. W polskiej gamie oferowany on jest wyłącznie z jednostką V8 w cenie od 244 200 zł. Dodatkowe 10 tys. zł dopłacimy za wersję z automatyczną skrzynią biegów. Prawie tyle samo kosztuje BMW serii 2 z jednostką V6 pod maską o mocy 374 KM – technicznie niemal perfekcyjne, ale jednocześnie z sylwetką równie finezyjną jak bratwurst z musztardą. Więcej, bo już 300 200 zł zapłacimy za wariant Mustang Mach 1, jeszcze bardziej agresywny stylistycznie i mocniejszy (460 KM).
Mustang nie ukoi działaniem systemów jak większość współczesnych aut sportowych, ale niewprawnego kierowcę bez ostrzeżenia uderzy nas pięścią w twarz. Potężna nadsterowność po mocnym dodaniu gazu w zakręcie może zaskoczyć.
Najbliżej cennika Forda znajduje się Dodge Challenger, który startuje z ceną niecałych 300 tys. zł za model z silnikiem 6,4 litra V8 o mocy 492 KM. Importer Dodge’a ma jednak w gamie jeszcze dwie znacznie mocniejsze i droższe wersje, o mocy 728 KM i 809 KM, których odpowiedników próżno szukać w europejskiej gamie Mustanga. Jaguar F-Type z silnikiem V8 o identycznej mocy 450 KM co nasz testowy Ford to już wydatek 522 tys. zł, a Lexus LC – 604 tys. zł.
Mustang |
|
Długość/szerokość/wysokość/rozstaw osi w cm |
4784/1916/1381/2720 |
Masa własna w kg |
1756 |
Maksymalna moc silnika w KM |
5.0 Ti-VCT V8 o mocy 450 KM |
Maksymalny moment obrotowy w Nm/obr./min. |
529/4600 |
Przyśpieszenie od 0 do 100 km/h |
4,9 |
Prędkość maksymalna w km/h |
250 |
Wartość RV (3 l / 90 tys. km) wg Info-Ekspert |
54,9% |
Cena podstawowej wersji w zł |
244 200 |
Cena prezentowanej wersji w zł |
254 200 |
Kto testował: Przeysław Dobrosławski
Co: Ford Mustang Bullitt
Gdzie: Warszawa/Garwolin
Kiedy: 29.09-6/10.2021 r.
Ile: 600 km
Niepodrabialny styl, stylowy projekt wnętrza, atrakcyjne ceny, osiągi, komfort jazdy.
Nie jest tak perfekcyjny w prowadzeniu jak odpowiedniki Audi lub BMW; wymaga uważności w czasie jazdy, zwłaszcza na mokrej nawierzchni.