Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
MAN

Szkoda

Miałem ci ja szkodę. Konkretnie nie ja, tylko mój brat. Mały przedsiębiorca, w sumie można powiedzieć że nawet mikro, żeby nie powiedzieć, że to działalność jednoosobowa, chociaż pracowników ma, a jakże, takich, którzy wymawiają przedniojęzykowe ł.

Mniejsza jednak o politykę HR firmy mojego brata. Nazwy wymieniał nie będę, bo RO…dzina rodziną, ale z RODO zadzierać nie warto. Musze jednak powiedzieć, czym brat mój rodzony od lat się zajmuje, bo ta informacja stanowi niejako oś felietonu. Prowadzi on otóż zakład, jak to się obecnie mówi, kosmetyki samochodowej. Dygresja – kiedy widzę, ile potrafią kosztować niektóre specyfiki do samochodów i w jak małych są próbkach, to czasami mam wrażenie, że taniej byłoby popryskać samochód Chanel nr 5.

Złożyło się tak, że przedsiębiorca w postaci mojego brata kupił samochód. Ciekawy przypadek, ponieważ zrobił to metodą coraz rzadszą, mianowicie na kredyt. Samochód amortyzował się pięć lat. To model Škoda RS – to także dosyć ważna informacja. Kilka podstawowych informacji. Samochód zadbany, wypieszczony, z przebiegiem 60 tysięcy kilometrów, serwisowany w ASO. Wiadomo, to poniekąd wizytówka firmy. Można powiedzieć, że żona pastora jeździła do kościoła. Tak się złożyło, że samochód właśnie skończył się amortyzować, wobec czego brat zaczął poważnie myśleć o sprzedaży auta. Brat brata, czyli ja we własnej osobie, zrobił zdjęcia samochodu, aby na portalach aukcyjnych można było z pełną odpowiedzialnością za słowa opisać jako jedyny taki na…

Wiecie zapewne, co było dalej. Brat umówiony z pierwszym kupcem, znajomy znajomego, który szuka właśnie takiego auta, tylko nie w benzynie i nie w liftbacku, ale przyjedzie zobaczyć. Pewnie po to, żeby powiedzieć, dlaczego nie kupi.

Brat jedzie do domu, mała i ślepa uliczka prowadząca do cmentarza, a więc ruch niewielki i ospały. Z naprzeciwka jedzie pan, który nawet łapie się już na wiek emerytalny, prawdopodobnie łapał się także, gdy ten wynosił 67 lat. Klasyczny Mercedes 190 i jego klasyczny użytkownik. Pan skręca, skręt się pogłębia, brat odbija w prawo, ale tam niewielki rów. Pan, hamując bardziej silnikiem i tarciem niż hamulcem, ociera się o samochód mojego brata. Życie.

Ociera się na tyle skutecznie i długotrwale, że wyłamuje lusterko, rysuje i wgniata dwie pary drzwi, błotnik, zderzak rozbija i wyrywa z zaczepów tylną lampę, przebija dwie opony i rysuje felgi. O uszkodzeniach psychiki mojego brata nie wspomnę, bo to materiał na osobny felieton.

Sprawca korzy się uniżenie, zapewniając, że to pierwsza tego typu szkoda w jego życiu, chociaż Mercedes, który – a jakże – ma od nowości, pełen jest dowodów na to, że albo sprawca łże, albo nie pamięta poprzednich zdarzeń. Spisują oświadczenie i rozjeżdżają się w zgodzie. Wiadomo, stłuczka każdemu może się przytrafić.

Najciekawsze dopiero nastąpi. Poszkodowany zgłasza szkodę do zakładu ubezpieczeń. Ubezpieczyciel wysyła rzeczoznawcę, ten stawia się na miejscu oględzin, uzbrojony w, lata praktyki, aparat, prawdopodobnie już cyfrowy, i inne niezbędne narzędzia. Oględziny dokonane. Po dwóch dniach na adres mailowy poszkodowanego przychodzi wycena. Nie będzie chyba naruszeniem jakiejkolwiek tajemnicy, jeżeli powiem, że wycena opiewała na trzy tysiące złotych! Przypomnę: grzane i elektrycznie składane lusterko, lampa, błotnik, zderzak, felgi i opony oraz dwie pary drzwi. Jakby to powiedzieć przystępnie: poszkodowany zakwestionował wycenę. Przesłał do mnie kosztorys naprawy. Tutaj muszę powiedzieć, że ja jako człowiek raczej spokojny poważnie się zaskoczyłem. Otóż, zdaniem rzeczoznawcy, a więc także towarzystwa ubezpieczeniowego, para drzwi nadają się nie do wymiany, ale to szpachlowania i lakierowania! Lusterko, wciąż elektrycznie składane i podgrzewane, do wymiany, ale można to zrobić za ‒ uwaga – 120 zł! Lampa także przydałaby się nowa, tę wyceniono na 140 zł! Dodając do tego pozostałe elementy, dało to trzy tysiące złotych. Tutaj zadanie, proszę sprawdzić, po ile są dwie opony 235/40/19 Nokian Zline?

To, mimo że dosyć zabawne, nie było pointą. Tą były dodatkowe informacje, które były zawarte w kosztorysie. Było tam napisane między innymi, że naprawy można dokonać, stosując stawkę roboczogodziny wynoszącą 50 zł. Żeby nie było, że to może literówka, napiszę słownie: pięćdziesiąt złotych. Rzeczoznawca napisał także, że samochód już przed szkodą wymagał napraw oraz że po tej szkodzie jego wartość, uwaga: wzrośnie o 800 zł!

Zostawię Was, drodzy czytelnicy, z tą wybrzmiewającą w głowie liczbą osiemset i dodam tylko, że sprawa jest w trakcie, a brat zaproponował pracownikom ubezpieczalni naprawę tego auta, oferując stawkę 60 zł za roboczogodzinę. Czeka na odpowiedź.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne