Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Jestem zadaniowcem

Grzegorz Misiejko, fleet manager floty BIBUS MENOS, otrzymał tytuł fleet managera roku 2021 w plebiscycie Fleet Derby. Z Grzegorzem Misiejko rozmawialiśmy na gorąco, tuż po gali wręczenia wyróżnień.

Tomasz Siwiński: Jak się czuje Fleet Manager roku 2021?
Grzegorz Misiejko: Zaskoczony, ale i niesamowicie dumny. Praca jest ważnym elementem mojego życia, więc każde osiągnięcie zawodowe daje mi jeszcze więcej motywacji do pracy. Bardzo dziękuję.

Podziękowania należą się głosującym, my tylko przekazujemy wyniki i umożliwiamy oddanie głosu. Wiem, że Pańskim priorytetem jest bezpieczeństwo. Wiemy też, jak jeżdżą niektórzy kierowcy firmowych samochodów. Jak przekonać kierowców do bezpiecznej jazdy?
Program motywacyjny, często premiowany na pewno jest bardzo ważnym bodźcem dla użytkowników do bezpiecznej jazdy. Taki też zapis gratyfikacji finansowej znajduje się w naszej polityce flotowej. Uważam jednak, że sama zachęta finansowa nie wystarczy. Należy również nieustannie dbać o uświadamianie użytkowników jak tragiczna w skutkach może być nieprzepisowa jazda. Z tego właśnie powodu od pewnego już czasu organizuję dla użytkowników moich aut prezentacje (często) drastycznych materiałów policyjnych z wypadków na drogach. Każdy z nas ma przecież rodzinę, dla której chce wracać po pracy do domu.

Bycie fleet managerem to takie nietypowe stanowisko, bo w kwestiach samochodów jest się przełożonym nawet swoich szefów. To trudna sytuacja?
Oj, tak. Niestety, bywa i tak. W takich niewygodnych sytuacjach najważniejsza jest zimna krew i profesjonalne podejście do tematu.

Jest jakiś rodzaj floty, jakim chciałby Pan zarządzać? Może pojazdy specjalistyczne?
Muszę przyznać, że bardzo odpowiada mi moja obecna flota. Mój pracodawca – firma BIBUS MENOS – mocno stawia na ekologiczne rozwiązania na wielu płaszczyznach całej działalności firmy. Fotowoltanika, elektromobilność itd. Taki sam trend chcemy wprowadzać również w przypadku naszych samochodów. Nasza flota już od jakiegoś czasu przechodzi przeobrażenie w tym kierunku. Sukcesywnie wymieniamy pojazdy spalinowe na hybrydowe oraz elektryczne i właśnie takim rodzajem floty chciałbym w przyszłości zarządzać.

Widzi Pan samochód firmowy jadący niebezpiecznie, na podkładce numer do firmy CFM. Ma Pan ochotę zadzwonić do fleet managera?
Ależ oczywiście! Jak już pan wspomniał, moim priorytetem jest bezpieczeństwo, zarówno użytkowników, jak i wszystkich uczestników ruchu drogowego. Głęboko wierzę, że każdy fleet manager ma podobne podejście i również stara się dyscyplinować swoich współpracowników. Niestety, sytuacji na drogach jest tyle, ilu użytkowników i nie da się nad wszystkim panować. Także TAK, zadzwoniłbym i oczekiwałbym, że w odwrotnej sytuacji inny fleet manager również pokusiłby się o telefon do mnie.

Jest Pan bardziej zwolennikiem polityki kija czy marchewki wobec swoich kierowców?
I tu pewnie pana nie zaskoczę, ale jestem zwolennikiem zarówno kija, jak i marchewki. Dotychczasowa praca oraz osiągnięte wyniki „moich” użytkowników pokazują, że jest to sprawdzone działanie. Uważam, że najważniejsze w tym jest, aby kij nie był za długi, a marchewka nie była za daleko. System kar i nagród powinien być proporcjonalny. Kary powinny być konsekwentnie egzekwowane, ale i nagrody realne do zdobycia.

Co najbardziej Pana irytuje w pracy?
Jestem zadaniowcem, więc nic nie wyprowadza mnie z równowagi bardziej niż ciężka praca, której nie widzę efektów. Do każdego zadania podchodzę z zapałem i należytą starannością, ale jak coś mi nie wychodzi, to poziom irytacji faktycznie czasami sięga zenitu.

Czy najlepszy fleet manager sprawdziłby się w roli szefa sprzedaży koncernu motoryzacyjnego?
Nie sądzę. To są zupełnie dwa różne bieguny. Sprzedaż to po części forma autopromocji oraz ciągły kontakt z klientem. Sztuka konwersacji i umiejętność przekonania kogoś do swoich produktów. Mam duszę introwertyka, lubię swoje biurko, tabelki w Excelu i chyba nie odnalazłbym się w tej roli.

Jaki samochód miałby Pan w garażu, gdyby mógł?Nie ograniczamy limitu.
He, he. Tu z pewnością w głosie i bez najmniejszych wątpliwości mogę powiedzieć, że byłby to Dodge Challenger Hellcat V8 6.2L. I tu nie ma alternatywy. Jestem absolutnym fanem amerykańskiej motoryzacji. Dwukrotnie przejechałem dokładnie tym autem Stany Zjednoczone od wschodniego wybrzeża na zachód i frajda, jaką daje ten okaz motoryzacji, pozostaje ze mną na długo. Na emeryturze na pewno jeden taki będzie stał w moim garażu. Każdemu polecam choćby pojedynczą przejażdżkę, która na pewno będzie ciekawym doświadczeniem i wielką przyjemnością motoryzacyjną.

Przeczytaj również
Popularne