Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Wziąć

Nie jestem językowym purystą, a przynajmniej tak się postrzegam, a postrzegam się wyraźniej, bo od dokładnie dwóch dni, zanim zacząłem pisać ten felieton… dobra, chyba jednak przydałby się w języku polskim czas zaprzeszły. To raz jeszcze: stałem się okularnikiem i dwa dni po tym napisałem ten felieton.

Nie jestem więc językowym ortodoksem, ale bardzo lubię słuchać i czytać ludzi, którzy niczym szermierz floretem władają pewnie i celnie językiem polskim. Nie wymagam od rozmówcy, żeby wiedział, czym jest metonimia, synekdocha, paralela czy oksymoron, bo nie jest to potrzebne. Sam wiedziałem to tuż po studiach, potem szybko zapomniałem i na potrzeby tego felietonu sobie tę wiedzę odświeżyłem.

Jednak po prostu gotuje się we mnie krew, kiedy czytam, co ludzie piszą. Nie chodzi o treść, chociaż tutaj także znajduję przyczynek do zdenerwowania, mówiąc bardzo eufemistycznie. Chodzi o jakość pisania. Oczywiście rzecz tyczy się głównie treści publikowanych w Internecie. Szczególnie tych na popularnych mediach społecznościowych, chociaż uważam określenie tych platform mediami za spore nadużycie.

Rozumiem, że dawno temu, naprawdę dawno, kiedy nasi przodkowie musieli cos wyryć w twardym kamieniu, ewentualnie w drewnie, trudniej było o literówkę czy ortografa. Kiedy w starożytnym Egipcie byłeś skrybą i miałeś napisać (narysować) znak krokodyla, to nie sądzę, że niechcący wyszło ci słońce.
Kiedy w połowie XV wieku Gutenberg wynalazł ruchomy druk, i drukarz, i zleceniodawca zastanowili się po wielokroć, zanim coś napisali, skoro literówka warta była ze dwie wsie wraz z mieszkańcami. Kiedy wysyłałeś posłańca z listem, żeby wypowiedzieć wojnę czy zawrzeć sojusz, to miałeś raczej do przekazania coś więcej niż: Eloziomeczku, co tam?

Wiem, że onegdaj, zarówno potrafiący pisać, jak i potrafiący czytać, nie byli w większości, ale jednak jakaś odpowiedzialność za słowo była.

Potem przyszły telefony komórkowe, portale społecznościowe i 70% społeczeństwa postanowiło zakomunikować sobie nawzajem swój analfabetyzm. Wiem, że teraz można wypowiedzieć wojnę na Twiterze, zdobyć pracę przez Linkedin czy sprzedać meble na Facebooku, ale to wszystko nie usprawiedliwia analfabetyzmu.

Jestem czynnym użytkownikiem wybranych profili i należę do niektórych grup tematycznych. Część z nich związana jest z motoryzacją, część z lokalną, osiedlową społecznością, jeszcze inne z szeroko rozumianym hobby.

Nie pytajcie dlaczego, bo sam nie wędkuję, ale należę np. do grupy: Wrocław, wędkarstwo i okolice. Czemu zapisałem się do tej grupy? Bo już samo jej nazewnictwo mnie skusiło. Czym są bowiem okolice wędkarstwa? Czy może poruszane są tematy dotyczące aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu, a może okolicą wędkarstwa jest żeglowanie albo przetwórstwo rybne? Może skojarzeń należy szukać w warstwie językowej, czyli wędkarstwo i np. wędzenie? Tej zagadki do końca nie udało mi się jeszcze rozwikłać, ale grupa sama w sobie charakteryzuje się pewnymi cechami tej zbiorowości. Jedną z tych cech jest niestosowanie znaków przestankowych. Nie sporadyczne, a całkowite. Będę musiał doczytać w regulaminie grupy, bo może jest to jedno z obostrzeń administratora? Weźmy pierwszy lepszy post: ktos cos olawa okolice się ruszylo.
Skoro ktoś, to uznałem że pośrednio post skierowany jest także do mnie. Nawet chciałem podjąć się korekty, ale się poddałem, bo wyświetlił mi się inny post, można powiedzieć o tematyce marynistyczno-podróżniczej: Wie ktoś czy lud morze się ruszył?

Napisałem więc; Według wstępnych informacji nie może, a na pewno lud ruszył, kieruje się na północ, w stronę morza. Jakież było moje zdziwienie, kiedy autor posta pod moim komentarzem napisał: dzieki. Bardzo uradował mnie komentarz który znalazłem poniżej dotyczący tego samego posta: Ludu mój ludu cóżeś mi uczynił.
Żeby nie było, że pastwię się nad konkretną grupą społeczną, jaką są wędkarze i okolice wędkarzy, to znaleziony dzisiaj post na mojej grupie osiedlowej: Zbędę w dobre ręce pilną książkę od języka polskiego. Do powtórki.
Ja bym chyba tak pochopnie jej nie zbywał. Elo.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne