Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
MAN

Mercedes klasy E

Któż z nas nie ma już dość zimy… aż się nie chce wychodzić z domu, nie mówiąc o wsiadaniu do samochodu by spędzić godziny, tkwiąc w korkach, lub pędzić wiecznie spóźnionym po niebezpiecznie śliskim od porannego przymrozku asfalcie. Jeśli was też nachodzą co rano takie myśli, rozwiązanie jest tylko jedno – czas przesiąść się do Mercedesa klasy E.

Dwa słowa-klucze do zrozumienia czym jest nowa limuzyna klasy E: komfort i bezpieczeństwo. W tych dwóch kategoriach opisywany samochód nie ma sobie równych. Do tego dochodzi oczywiście elegancja, styl, niezawodność, których w żadnym razie nie można temu autu odmówić, jednak właśnie wygoda i bezpieczeństwo podróżowania, czynią z niego idealne lekarstwo na jesienną depresję.
Zacznijmy od bezpieczeństwa, bo po pierwsze – to bardzo ważne, a po drugie – bez poczucia bezpieczeństwa nie można mówić o komforcie. Doskonale rozumieją to konstruktorzy limuzyn Mercedesa, stąd w tej dziedzinie klasa E naprawdę ma się czym pochwalić. Więc po pierwsze systemy ułatwiające opanowanie auta w poślizgu – coś, co przy tak mocnych silnikach i napędzie na tylną oś jest nie do przecenienia. Tutaj możemy być najzupełniej spokojni – nawet jeśli mocno przesadzimy z gazem, auto momentalnie koryguje nasz błąd i nieomylnie wraca na swój tor jazdy. Trzeba naprawdę sporo wysiłku, żeby zrobić coś, czego Mercedes nie opanuje. Ktoś może w tej chwili zapytać – a gdzie tu miejsce na zabawę? Spokojnie, wszystko jest przemyślane – wystarczy wcisnąć jeden przycisk i auto spokojnie pozwoli ustawić się bokiem do zakrętu i korzystać ze wszystkich uroków tylnego napędu, nie wtrącając się w to, co robi kierowca. Choć takie zachowanie naprawdę nie przystoi eleganckiej limuzynie.
Dalej w kwestii bezpieczeństwa – fantastycznym rozwiązaniem są czujniki wykrywające inne samochody, które mogą się znaleźć w naszej martwej strefie (której notabene właściwie w tym aucie nie ma) i sygnalizujące nam ich obecność ostrzegawczymi trójkątami w bocznych lusterkach. A jeśli mimo tego ostrzeżenia zaczniemy wykonywać manewr, który zdaniem elektronicznego mózgu w samochodzie, jest niebezpieczny, ostrzeże nas dobitniej – sygnałem dźwiękowym.
Kolejnym zasługującym na wzmiankę rozwiązaniem, jest system doświetlania zakrętów, reagujący nie tylko na skręcanie kierownicą, ale też na włączanie kierunkowskazów. Jest to bardzo trafione rozwiązanie, pozwalające dobrze zobaczyć zakręt zanim jeszcze w niego wjedziemy. Warto też wspomnieć, że auto dba, by kierowca nie przysnął w trakcie jazdy – jeśli samochód najeżdża na pasy ograniczające jezdnię, lub oddzielające pasy ruchu kierownica drga ostrzegawczo, przekazując informację „obudź się”. Wymienianie wszystkich systemów dbających o bezpieczeństwo osób podróżujących limuzyną klasy E mogłoby zająć kilkanaście stron, wystarczy więc powiedzieć, że mało który samochód może się pochwalić takim poziomem troski o swoich użytkowników.

Mercedes powinien zrewolucjonizować system penitencjarny. Karą powinien być całkowity zakaz prowadzenia tego samochodu. Za ciężkie przestępstwa
nawet dożywotni.

Ale bezpieczeństwo to także silnik. W testowanym aucie był to trzylitrowy silnik diesla oznaczony symbolem 350 CDI Blue-
EFFICIENCY osiągający ze swoich sześciu cylindrów moc 230 KM. Dodatkowo potężny moment obrotowy po wciśnięciu pedału gazu do podłogi pozwalał naprawdę poczuć miękkość foteli.
Jeśli chodzi o poruszanie się w normalnym ruchu ulicznym, mocy jest absolutnie wystarczająco, a nawet więcej, niż będziemy kiedykolwiek potrzebować w codziennej jeździe. Jeśli jednak komuś się wydaje, że jest to auto, które po wciśnięciu gazu pali opony w pięć sekund, a od zakrętu do zakrętu jedzie się cały czas bokiem – klasa E go zawiedzie. Jest to limuzyna, która
służy do zupełnie innych celów. Zadaniami klasy E jest maksymalnie bezpiecznie i komfortowo zawieźć nas do punktu docelowego i z tych zadań wywiązuje się w stopniu, który potrafi zapewnić tylko Mercedes. Na koniec jedno z ważniejszych pytań: ile trzeba zapłacić za niezawodne lekarstwo na zimową depresje w postaci limuzyny klasy E? Koszt testowanej wersji to 250 000 zł. Dużo to czy mało? Z jednej strony dużo, ale moim zdaniem jest to bardzo odpowiednia cena w stosunku do tego, co ten samochód ma do zaoferowania swojemu nabywcy.
Dołóżmy jeszcze do tego dwa tryby pracy zawieszenia: sport przy którym auto robi się drapieżnie sztywne i komfort, czyli rozwiązanie do jazdy mniej dynamicznej, ale za to bardzo wygodnej. Ponadto fotele, które nie tylko są bajecznie wygodne, i posiadają tyle regulacji, ile tylko można sobie zamarzyć, ale są wyposażone jeszcze w system automatycznego doginania boczków, tak by idealnie przytrzymywały kierowcę w fotelu w trakcie jazdy na zakrętach. I oto mamy pełny obraz samochodu, w którym chętnie spędzimy długie i ponure jesienne wieczory, rozkoszując się wygodą, ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa.

Kto testował: Piotr Stuszewski

Co: Mercedes klasy E

Gdzie: Warszawa

Kiedy: 22.XI.2009

Ile: 900 km

Przeczytaj również
Popularne