Tomasz Siwiński: Pamięta Pan, ile razy w ciągu kilkunastoletniej Pana kariery zawodowej zmieniały się w Polsce przepisy dotyczące podatku VAT?
Zbigniew Marczyk: Niewątpliwie niestabilność prawa podatkowego to, obok jego skomplikowania i zmieniających się interpretacji, podstawowa wada polskiego systemu podatkowego. Dotyczy to również przepisów w zakresie odliczania VAT od samochodów osobowych. W okresie mojej praktyki zawodowej zmiany przepisów VAT dotyczące odliczeń podatku od samochodów osobowych miały miejsce kilkanaście razy. Już sama liczba tych nowelizacji jest znacząca, a jeżeli dodać do tego, iż zmiany te w większości nie były jedynie kosmetyczne, lecz w niektórych przypadkach wręcz rewolucyjne, na pewno ustawodawca nie ułatwiał życia podatnikom nabywającym samochody dla celów prowadzonej działalności gospodarczej.
Można wymienić kilka kluczowych punktów dotyczących zmian w zasadach odliczania VAT od samochodów w ciągu tych z górą dwudziestu lat obowiązywania podatku VAT w Polsce. Już ustawa z 1993 r. o podatku VAT i podatku akcyzowym wyłączała możliwość odliczenia podatku od samochodów osobowych, z wyjątkiem sytuacji, gdy podatnik prowadził działalność w zakresie odprzedaży samochodów. Stopniowo ograniczenia te były rozszerzane na inne pojazdy o ładowności do 500 kg, jak również na paliwo do tych pojazdów. Dalsze istotne poszerzenie ograniczeń w odliczaniu VAT od samochodów oraz paliwa miało miejsce wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej, co zostało uregulowane w nowej ustawie o VAT, mającej zastosowanie od 1 maja 2004 r. Fakt naruszenia przez tę nową regulację tzw. zasady stand still (unijna zasada stałości, która pozwala państwom na zachowanie jedynie tych ograniczeń w odliczaniu VAT, które istniały przed ich wejściem do Unii Europejskiej) został potwierdzony w słynnym wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości wydanym w 2008 r. w sprawie polskiej spółki Magoore. Wyrok ten potwierdził, że po 1 maja 2004 r., wbrew brzmieniu nowych przepisów, z uwagi na niezgodność tej ustawy z prawem unijnym podatnikom przysługiwało jednak prawo do odliczenia VAT od tzw. samochodów z kratką oraz paliwa do nich. Kolejnym punktem zwrotnym było wydanie tzw. decyzji derogacyjnej Rady Unii Europejskiej, która w sposób formalny zezwoliła Polsce na wprowadzenie ograniczeń w odliczaniu VAT od samochodów osobowych i innych pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t. Ograniczenia wprowadzone na podstawie tej decyzji w ustawie o VAT obowiązywały do końca 2013 r., po czym w okresie kolejnych trzech miesięcy istniały przepisy pozwalające na odliczenie całości podatku VAT od pojazdów z homologacją ciężarową (z tzw. kratką, choć w istocie nie we wszystkich modelach pojazdów trwała przegroda faktycznie była potrzebna). Następnie, wskutek kolejnej decyzji derogacyjnej uzyskanej przez Polskę, z dniem 1 kwietnia 2014 r. wprowadzona została regulacja obowiązująca do dziś, która wprowadziła kolejną rewolucję, a mianowicie zróżnicowanie zasad odliczania VAT w zależności od tego, czy pojazd jest wykorzystywany wyłącznie do celów działalności gospodarczej, czy również do celów prywatnych. Obecny system odliczeń w założeniu również ma charakter przejściowy, gdyż obowiązywać będzie zasadniczo do końca 2016 r. Na taki bowiem okres udzielona została nowa decyzja derogacyjna. Można jednak zakładać, iż w trosce o stan budżetu państwa z końcem tego okresu fiskus będzie się starał wprowadzić dalsze ograniczenia w zasadach odliczeń VAT od samochodów osobowych, do czego wymagana będzie kolejna unijna derogacja.
Oprócz wyżej wspomnianych kluczowych zmian w przepisach VAT, należy również wspomnieć o pomniejszych modyfikacjach odnoszących się przykładowo do kwotowych i procentowych limitów w odliczeniu VAT, czy też o zmieniających się interpretacjach oraz orzecznictwie dotyczącym chociażby odliczania podatku od różnych pojazdów o przeznaczeniu specjalnym (np. bankowozy, pikapy). Jak widać z powyższego krótkiego rysu historycznego, niewątpliwie osoby zajmujące się zawodowo tematyką odliczenia podatku VAT od samochodów nie mogły narzekać na nudę w ciągu kilkunastu ostatnich lat.
Czy, gdyby miał Pan moc sprawczą, zdecydowałby się Pan na którekolwiek z nich, czy raczej wprowadził inne przepisy?
W mojej ocenie, dobrym rozwiązaniem byłoby całkowite usunięcie szczegółowych przepisów dotyczących odliczania VAT od pojazdów samochodowych, w tym w szczególności pojazdów osobowych. Samochód jest takim samym narzędziem nieodzownym w prowadzonym biznesie, jak choćby komputer czy też telefon komórkowy. Każdy z tych przedmiotów, jak i wiele innych, może rodzić pokusę wykorzystania go nie tylko w działalności gospodarczej, lecz również do celów prywatnych. Nie znaczy to jednak, że konieczne jest wprowadzanie szczegółowych ograniczeń w odliczaniu podatku VAT od każdego urządzenia, które potencjalnie może być wykorzystywane również do celów niezwiązanych z działalnością gospodarczą. Kwestię opodatkowania podatkiem VAT prywatnego użytku przedmiotów należących do przedsiębiorstwa regulują odrębne przepisy zawarte w ustawie o VAT i przepisy te powinny mieć zastosowanie także do prywatnego wykorzystania samochodów.
Wprowadzenie wyżej wspomnianego rozwiązania i usunięcie istniejących ograniczeń, mimo że przyczyniłoby się w istotny sposób do ułatwienia życia przedsiębiorcom i dalszego pobudzenia rynku motoryzacyjnego w Polsce, nie jest jednak na razie w praktyce możliwe. Jak już wspomniałem, do końca 2016 r. istnieć będą obecne regulacje ograniczające do 50% odliczalność podatku VAT od wydatków związanych z pojazdami samochodowymi używanymi do celów mieszanych, czyli do działalności gospodarczej oraz do celów prywatnych. W mojej ocenie, wielce prawdopodobne jest, iż okres obowiązywania tych ograniczeń zostanie przedłużony również na dalsze lata.
Gwoli ścisłości należy jednak wskazać, iż limitowane prawo do odliczenia podatku VAT od samochodów osobowych wykorzystywanych w działalności gospodarczej nie jest jedynie specyfiką polskich przepisów. Ograniczenia takie, przewidujące częściowe lub całkowite wyłączenie prawa do odliczenia VAT, istnieją w kilkunastu państwach należących do Unii Europejskiej. Dlatego też polscy przedsiębiorcy nie mogą się czuć aż tak bardzo pokrzywdzeni istniejącymi regulacjami. Natomiast to, co faktycznie może budzić sprzeciw i zarzuty pod adresem fiskusa, to bardzo rygorystyczna wykładnia aktualnych przepisów VAT zmierzająca do maksymalnego ograniczenia możliwości pełnego odliczenia podatku od samochodów. Wykładnia ta często całkowicie odbiega od realiów i specyfiki działalności gospodarczej prowadzonej przez przedsiębiorców. Dobrym przykładem jest tutaj prezentowany przez fiskusa pogląd, że przedstawiciel handlowy wykonujący w sposób stały swoje obowiązki w terenie nie może parkować samochodu służbowego w okolicy swojego miejsca zamieszkania, lecz powinien po każdym dniu pracy odstawić go na parking pod siedzibą pracodawcy. W przeciwnym razie zatrudniająca go firma nie ma prawa do pełnego odliczenia podatku VAT od wydatków związanych z takim pojazdem. Na szczęście, tego rodzaju absurdy interpretacyjne są eliminowane przez sądy administracyjne, które kierują się bardziej racjonalnym podejściem.
Ma Pan doświadczenie międzynarodowe i wspomniał o ograniczeniu odliczeń w innych krajach. Czy więc faktycznie w Polsce przepisy podatkowe są tak skomplikowane, czy tylko nam się tak wydaje?
Przepisy podatkowe we wszystkich rozwiniętych krajach świata cechują się znacznym skomplikowaniem. Wynika to, z jednej strony, z konieczności nadążania za rozwojem gospodarczym i pojawiającymi się nowymi typami transakcji (handel internetowy, specyficzne transakcje finansowe jak, przykładowo, subpartycypacja czy sekurytyzacja wierzytelności), a z drugiej strony, z dążeniem do przeciwdziałania szkodliwym zjawiskom dotyczącym obchodzenia prawa podatkowego. Stąd prowadzone na szeroką skalę inicjatywy OECD zmierzające do wprowadzania rozwiązań przeciwdziałających nieuzasadnionemu zaniżaniu podstaw opodatkowania przez przedsiębiorstwa, szczególnie te o globalnym zasięgu działania. Powoduje to konieczność wprowadzania dalszych szczegółowych regulacji w zakresie cen transferowych, opodatkowania spółek kontrolowanych czy też klauzuli dotyczącej obejścia prawa podatkowego. Część z tych rozwiązań wprowadzona została również do polskiego prawa podatkowego, czego przykładem są istniejące od wielu lat przepisy o cenach transferowych czy też wprowadzone od początku 2015 r. regulacje dotyczące opodatkowania spółek kontrolowanych z innych krajów (tzw. Controlled Foreign Corporation).
Wydaje się jednak, że oprócz samego skomplikowania przepisów bardziej istotne dla podatników jest jednak podejście fiskusa. W wielu rozwiniętych gospodarczo krajach, z których powinniśmy czerpać wzór, fiskus jest uznawany za partnera przedsiębiorcy, który ma za zadanie pomagać w rozwoju biznesu generującego dochody budżetowe, zamiast rzucać kłody pod nogi. Nie można podchodzić do przedsiębiorców z przyjętą z góry tezą, że każdy z nich ma na celu oszukanie państwa na podatku. W zdecydowanej większości przypadków tak bowiem nie jest. Celem przedsiębiorcy jest rozwój prowadzonego biznesu i czerpanie z tego dochodu, a nie generowanie zysku na oszustwach podatkowych.
Jak ocenia Pan świadomość podatkową polskich przedsiębiorców? Momentami można odnieść wrażenie, że sami padają ofiarą swojej niewiedzy.
Niewiedza i nieznajomość prawa to jedno, a skomplikowanie i częsta zmienność przepisów to drugie. Z własnego doświadczenia wiem, że bycie na bieżąco z prawem podatkowym nie jest łatwą sztuką. To konieczność ciągłego dokształcania się i aktualizowania wiedzy. Należy zwrócić uwagę, iż oprócz polskich przepisów podatkowych, często niezbędna jest także znajomość rozporządzeń i dyrektyw unijnych regulujących zagadnienia podatkowe, w szczególności w zakresie podatku VAT. Poza tym, nawet jeżeli jest się na bieżąco z przepisami prawa zawartymi w ustawach i rozporządzeniach, to jeszcze nie wystarczy. W praktyce, nie mniej istotna jest aktualizacja wiedzy na temat bieżącej linii interpretacyjnej prezentowanej przez organy podatkowe oraz sądy, zarówno polskie, jak i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Dopiero w oparciu o taką wiedzę można w sposób skuteczny i odpowiedzialny doradzać przedsiębiorcom. Natomiast sami przedsiębiorcy niewątpliwie nie mają czasu na analizę przepisów i orzecznictwa, gdyż muszą się skupić na rozwoju prowadzonej działalności gospodarczej. Niewątpliwie korzystanie z doradztwa prawnopodatkowego oraz z fachowej pomocy księgowej jest niezbędne dla uniknięcia ryzyk podatkowych oraz, w miarę możliwości, generowania oszczędności podatkowych w zgodzie z literą prawa.
Wszelkie urzędy, z racji wielu lat komunizmu, mają w Polsce konotację jako jednostki represyjne. To oczywiście przejaskrawienie, ale czy nie odnosi Pan wrażenia, że faktycznie są zbyt drobiazgowe?
Faktycznie często można odnieść takie wrażenie, szczególnie przy okazji spraw związanych z kontrolami podatkowymi oraz postępowaniami spornymi w zakresie wydawanych przez organy podatkowe tzw. decyzji wymiarowych. Często zdarza się bowiem, że jak już kontrola podatkowa zostanie wszczęta, to kontrolujący za wszelką cenę starają się znaleźć jakąś nieprawidłowość w rozliczeniach, aby udowodnić, że prowadzona kontrola miała sens. W konsekwencji, nie należą do rzadkości próby kwestionowania przez organy podatkowe gospodarczego uzasadnienia dla ponoszenia określonych wydatków przez przedsiębiorcę, w szczególności, jeżeli wydatki te związane są z transakcjami dokonywanymi z podmiotami powiązanymi. Do kontrolujących często nie przemawiają argumenty biznesowe wskazujące na zasadność ponoszonych wydatków, co prowadzi do przenoszenia sporów na grunt sądów administracyjnych.
Niestety, zwykle jest tak, że ta nadmierna drobiazgowość dotyczy podatników prowadzących działalność w sposób uczciwy i rzetelny, którzy popełniają jakiś niewielki błąd wynikający z nieznajomości prawa lub z błędnej interpretacji przepisów. Niestety, w takiej sytuacji urzędnicy nierzadko stają się bezwzględni, stosując nie tylko sankcje podatkowe z obowiązkiem zapłaty odsetek za zwłokę, ale również wszczynając postępowanie zmierzające do nałożenia sankcji z kodeksu karnego skarbowego. Biorąc pod uwagę dobro finansów publicznych, można byłoby sobie tylko życzyć, aby z równie wielką skrupulatnością i skutecznością organy podatkowe tropiły prawdziwych oszustów podatkowych, wykorzystujących podstawione firmy i tzw. karuzele podatkowe do wyłudzania podatku VAT na naprawdę wielką skalę.
Co urząd, to inna interpretacja? To cecha naszych urzędów, czy tak jest wszędzie.
Często nagłaśniane rozbieżności w interpretacji przepisów prawa podatkowego przez różne organy podatkowe mogą tworzyć wśród podatników wrażenie, które wyraża się w opinii, iż każdy urząd ma własne zdanie odnośnie wykładni tego samego przepisu. Na szczęście jednak nie jest aż tak źle, jak potocznie się sądzi. Jeżeli chodzi o wydawanie formalnych interpretacji prawa podatkowego na indywidualny wniosek podatników, to procedura w tym zakresie uległa w ostatnich latach korzystnej ewolucji zmierzającej właśnie do ograniczenia rozbieżności interpretacyjnych. Możliwość uzyskiwania interpretacji indywidualnych została wprowadzona dziesięć lat temu i początkowo ich wydawanie leżało w kompetencji organów podatkowych najniższego szczebla właściwych dla danego wnioskodawcy. W konsekwencji interpretacje wydawane były przez kilkaset organów podatkowych, czyli, w zależności od tematyki: przez naczelników urzędów skarbowych i urzędów celnych, przez wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, a także starostów i marszałków województwa. Sytuacja taka niewątpliwie prowadzić mogła, i faktycznie prowadziła, do znacznych rozbieżności interpretacyjnych. Na szczęście, dość szybko ustawodawca zorientował się, iż konieczna jest zmiana trybu wydawania indywidualnych interpretacji podatkowych, i w połowie 2007 r. przekazał tę funkcję do kompetencji Ministra Finansów. Oczywiście, sam minister finansów nie jest w stanie jednoosobowo wydawać tysięcy interpretacji rocznie. Dlatego też upoważnienie w tym zakresie zostało przekazane dyrektorom pięciu izb skarbowych, których właściwość ustalana jest w oparciu o siedzibę lub miejsce zamieszkania wnioskodawcy. Skupienie prawa do wydawania interpretacji indywidualnych w kilku organach podatkowych przyczyniło się w istotny sposób do ujednolicenia interpretacji prawa podatkowego. Aczkolwiek aktualny system nie wyeliminował różnic interpretacyjnych, to niewątpliwie nie są one tak liczne jak przed zmianą przepisów.
Należy również wspomnieć, że oprócz wydawania formalnych interpretacji podatkowych przez kilka izb skarbowych, w dalszym ciągu oczywiście wszczynane jest tysiące spraw podatkowych przez organy podatkowe pierwszej instancji (czyli przede wszystkim przez naczelników urzędów skarbowych). W tym zakresie oczywiście mogą wystąpić różnice w wykładni prawa podatkowego. Niemniej jednak ogólna dostępność wspomnianych wyżej interpretacji indywidualnych, jak również orzeczeń sądów administracyjnych, pozwala urzędom skarbowym na poznanie istniejącej linii interpretacyjnej przed wydaniem rozstrzygnięcia w konkretnej sprawie.
Czy jest Pan zwolennikiem tego, aby przepisy regulowały wszystko, co tylko możliwe, czy raczej były dosyć liberalne?
Na pewno nie jestem zwolennikiem szczegółowej regulacji każdego przejawu aktywności człowieka. Szczególnie w odniesieniu do prawa regulującego działalność gospodarczą powinna obowiązywać zasada: „co nie jest wyraźnie zakazane prawem, jest dozwolone”. Jestem zatem za liberalizmem gospodarczym, gdyż daje on większe szanse rozwoju niż system prawny nadmiernie krępujący inwencję przedsiębiorców. Z drugiej strony, konieczne jest wprowadzenie ścisłych reguł działania tam, gdzie jest to konieczne, celem zapewnienia, aby obrót gospodarczy był bezpieczny dla jego uczestników i eliminował z niego podmioty nieuczciwe. Chodzi nie tylko o normy regulujące prawa i obowiązki obywateli (w tym przedsiębiorców), ale również, a może nawet przede wszystkim, zakres uprawnień przyznawanych przedstawicielom władzy. Brak jednoznacznej regulacji w tym ostatnim zakresie może prowadzić do wypaczenia służebnej roli, jaką pełnić mają organy administracji (w tym podatkowej) względem obywateli.
Co Pan czuje, kiedy słyszy o absurdach prawnych i podatkowych: zdrowy rozsądek podpowiada jedno, a litera prawa drugie?
Z racji wykonywanego zawodu nie mogę zalecać tzw. sprzeciwu obywatelskiego, czyli świadomego łamania absurdalnych przepisów nieprzystających do rzeczywistości. Szczególnie w prawie podatkowym i prawie karnym takie działanie skutkować mogłoby dotkliwą sankcją. Pozostaje mieć nadzieję, że złe prawo, wskutek postulatów przedsiębiorców, organizacji gospodarczych i ekspertów będzie stopniowo eliminowane.
Jak Pan sądzi, poradziłby Pan sobie na stanowisku fleet managera?
Myślę, że bardzo trudno byłoby mi z dnia na dzień dokonać tak diametralnej zmiany wykonywanego zawodu i przeistoczyć się z prawnika we fleet managera. Niewątpliwie, funkcja ta jest zdecydowanie bardziej interdyscyplinarna i wymaga znajomości szerszej problematyki od tej, która cechuje pracę prawnika. W przypadku zarządzania flotą samochodową wchodzi bowiem w grę nie tylko wiedza na temat określonych kwestii prawnych i podatkowych istotnych przy nabyciu samochodów do posiadanej floty, ale również wiedza techniczna i ekonomiczna bardzo przydatna przy eksploatacji pojazdów i uczynienia jej jak najbardziej efektywną z punktu widzenia ponoszonych kosztów. Z uwagi na tak duże zróżnicowanie spraw, które leżą w gestii zarządzającego flotą samochodową, zajęcie to niewątpliwie może być ciekawe. Mnie jednak całkowicie wystarcza tematyka prawna, w której czuję się wystarczająco spełniony zawodowo.
Jak pracuje się Panu w kancelarii Hogan Lovells?
Współpraca z kancelarią Hogan Lovells daje mi dużo satysfakcji. Przede wszystkim z uwagi na ciągły rozwój zawodowy, który w organizacji o zasięgu międzynarodowym, posiadającej kilkadziesiąt biur na całym świecie, wydaje się być dużo łatwiejszy od pracy dla lokalnej kancelarii prawnej. Z uwagi na bardzo zróżnicowany profil branżowy klientów naszej kancelarii, mam możliwość świadczenia doradztwa podatkowego dla różnych sektorów i różnych typów transakcji. Oprócz doradztwa związanego z branżą samochodową, bardzo istotną część mojej pracy zajmuje doradztwo związane z transakcjami na rynku nieruchomości, jak również na rynku finansowym, a także transakcji na rynku lotniczym. Prowadzimy wiele projektów restrukturyzacyjnych obejmujących fuzje i przejęcia, zbycie przedsiębiorstw, udziałów i inne podobne operacje. Tak duże spektrum spraw prowadzonych w Hogan Lovells pozwala mi na to, aby nie znudzić się prawem i nie zacząć myśleć o zmianie profilu zawodowego. Drugim istotnym powodem, dla którego cenię sobie współpracę z Hogan Lovells, to dobra atmosfera panująca zarówno w naszym zespole podatkowym, jak i ogólnie w kancelarii. W mojej ocenie, znacząco odbiega ona na korzyść od typowego modelu korporacji, który skupia się przede wszystkim na maksymalizacji wyniku finansowego kosztem życia prywatnego.
Pamięta Pan jakąś ze swoich wyjątkowo ciekawych spraw?
Na podstawie dotychczasowej praktyki zawodowej mogę stwierdzić z całym przekonaniem, iż większość spraw, w które byłem zaangażowany, była ciekawa, choć może to budzić zdziwienie u osób postronnych, które zwykle kojarzą podatki z wyjątkowo nudną i nieprzyjemną tematyką. Z mojej indywidualnej perspektywy, za najciekawsze uznałbym te projekty, które łączą różne jurysdykcje podatkowe i wymagają współpracy kilku biur z różnych krajów świata. Jako przykład takiego projektu mogę podać skomplikowane łączenie transgraniczne dwóch spółek posiadanych przez naszego polskiego klienta, z których jedna miała siedzibę w Holandii, a druga na Cyprze. Doprowadzenie do skutecznego finału tej operacji wymagało współpracy wielu doradców, często o odmiennym modelu funkcjonowania zważywszy na lokalizację łączonych spółek. Bardzo interesujące są również projekty nieruchomościowe dla inwestorów z krajów arabskich, które wymagają specyficznej strukturyzacji ich finansowania, uwzględniającej wymogi stawiane przez religię wyznawaną przez inwestorów (np. zakaz pobierania odsetek od udzielonego kredytu). Kolejne ciekawe projekty to wszechstronne doradztwo prawne i podatkowe przy wymianie floty samolotowej jednej z głównych polskich linii lotniczych. Również w tym przypadku konieczna była współpraca z doradcami z wielu krajów świata, w tym z Kanady, Wielkiej Brytanii, Irlandii i Danii.
Jaki jest Pana samochód marzeń?
Muszę przyznać, iż moje marzenia nie koncentrują się raczej wokół samochodów. Nie ukrywam, że, jak pewnie większości ludzi, podobają mi się ładne i szybkie samochody, ale tak naprawdę na obecnym etapie traktuję samochód bardziej jako dobro użytkowe, które ma mi ułatwić życie. Dlatego też, na razie, stawiam na funkcjonalność, bezpieczeństwo, wygodę i niezawodność w eksploatacji, więc za optymalny samochód uznaję dobrze wyposażone kombi lub SUV z napędem na cztery koła i dobrym systemem nagłośnienia. Natomiast na samochód marzeń być może przyjdzie jeszcze czas w przyszłości, kiedy zarówno dostępny budżet, jak i ograniczenia praktyczne związane z funkcjonalnością pojazdu, nie będą miały takiego znaczenia.
Zapewne nie cierpi Pan na nadmiar wolnego czasu, ale jak spędza Pan te chwile poza pracą?
Podobnie jak większość aktywnych zawodowo ludzi, nie narzekam na nadmiar wolnego czasu. Staram się jednak zachować w miarę rozsądny balans pomiędzy obowiązkami zawodowymi i życiem prywatnym, bo w końcu pracuje się po to, aby żyć, a nie na odwrót. Wolne chwile poświęcam przede wszystkim rodzinie i aktywności fizycznej. Uwielbiam jazdę na rowerze górskim, najlepiej gdzieś w Beskidach lub Pieninach, ewentualnie na Mazurach. Z uwagi jednak na odległość tych terenów od Warszawy, w której mieszkam, częściej muszę poprzestać na lokalnych wycieczkach rowerowych w okolicach podwarszawskich. Bardzo lubię również wszelkie aktywności związane z wodą, takie jak pływanie, nurkowanie i żeglarstwo. Zajęcia takie pozwalają na pewien zastrzyk adrenaliny, która jest potrzebna do codziennego życia.