Opel z dumą mówi o nim „Made in Germany”. Nowy Grandland nie dość, że znacznie urósł, wygląda zupełnie inaczej, jest elektrykiem, ale może być też hybrydą, to na dodatek został zaprojektowany, skonstruowany i wyprodukowany w Niemczech. Czy duma narodowa to dobry pomysł na przyciągnięcie klientów?
Opel gdzieś jest, ale jakby go nie było. Corsa, Astra czy Insygnia wyznaczały kiedyś kierunki i stanowiły punkt odniesienia. Pod skrzydłami Stellantisa to wszystko jednak umknęło. Nowy Grandland ma to zmienić, tak jak sam się zmienił. Z kompaktowego i nijakiego modelu wyrósł na flagowca marki. To właśnie w nim debiutują nowe systemy, rozwiązania i napędy, choć o koncernowych krewniakach do końca zapomnieć się przecież nie da. Ta sama platforma STLA, te same napędy, ten sam infosystem. I choć Grandland nadal jest w segmencie kompaktowych SUV-ów, to dzięki większym rozmiarom i lepszej jakości wykończenia aspiruje znacznie wyżej.
To nie tylko szumne zapowiedzi, ale realny plan Opla. Aby się ziścił, niemiecka marka kusi innowacjami i wygodą, jakością wykonania, no i przestrzenią. Ale chyba nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Nowy Grandland może się podobać. Proste linie, brak fikuśnych rozwiązań, czarne połyskujące listwy dekoracyjne i kilka modnych elementów głównie bazujących na oświetleniu, które mogliśmy podziwiać w koncepcyjnym Oplu Experimental, to z pewnością coś niespotykanego dotąd w Oplu.
Zamiast błyskawicy na tylnej klapie świecący napis OPEL z długimi czerwonymi wąsami. Oczywiście świetlnymi. Pod spodem wytłoczona nazwa modelu. Z przodu także listwa świetlna łącząca smukłe reflektory Intelli-Lux Pixel HD, które obok szerokiej blendy 3D Vizor zamiast grilla, mają być znakiem rozpoznawczym Opla. Na środku święcące logo Blitz, a na masce wyraźne przetłoczenie. Sporo się dzieje, ale na szczęście całość nie sprawia przytłaczającego wrażenia.
Nadwozie jest proporcjonalne, choć masywne. W porównaniu do swojego poprzednika jest też znacznie większe, bo aż o 17,3 cm dłuższe, o 3,6 cm wyższe i o 4,9 cm szersze. To w świecie motoryzacji olbrzymi przeskok, dający nie tylko więcej przestrzeni w kabinie i wygody pasażerom, ale także poprawiający komfort jazdy. Rozstaw osi także urósł i to do 279 cm. Teraz konkurentami Grandlanda są nie tylko koncernowi bliźniacy jak Peugeot 5008 i 3008 czy też jeszcze większa Škoda Kodiaq, ciut mniejsze Toyota RAV4, Renault Rafale i Volkswagen Tiguan, podobne rozmiarami Hyundai Tucson i Kia Sportage, a również, i to szczególnie w przypadku wersji elektrycznej, Tesla Modle Y.
Wygląd i gabaryty zdecydowanie na plus. Wnętrze? Deska rozdzielcza zaprojektowana została w duchu minimalizowania wszelkiego rodzaju rozpraszaczy. Jest nawet tryb wyświetlania Pure, ograniczający zbędne funkcje. To spory plus, choć zrezygnowałbym nawet z oświetlenia ambiente. Można je ostatecznie wyłączyć. Ekrany mimo wszystko są jednak dwa. Duży, dotykowy, centralny i mniejszy, przed oczyma kierowcy. Jest też HUD (dostępny za dopłatą), czyli wyświetlacz przezierny z dość rozbudowanymi funkcjami. To na nim można obserwować wskazania nawigacji oraz ustawienia tempomatu.
Deska rozdzielcza pokryta jest w sporych fragmentach tkaninami. To zwiększa komfort i poprawia atmosferę. Nawet tunel środkowy obszyty jest miękkim i miłym materiałem oczywiście z recyklingu. Przy nim tapicerka na drzwiach to nic nadzwyczajnego. W tunelu środkowym jest miejsce na telefon, Pixel Box i 36 litrów różnego rodzaju schowków.
Opel znany jest jednak z wygodnych foteli AGR (Aktion Gesunder Rücken), czyli niemieckiego stowarzyszenia promującego badania nad profilaktyką bólu pleców. Teraz siedzenia Intelli-Seat dzięki nowemu profilowi i zagłębieniu w siedzisku o 15% zmniejszają nacisk kręgosłupa. W pierwszej chwili pozycja siedząca wydaje się bardziej pochylona, jednak po wyregulowaniu siedzenia mogę powiedzieć, że Grandland to zdecydowanie auto dla wysokich kierowców. Rzadko, kiedy moje uda wygodnie spoczywają na siedzisku. Ergonomiczne fotele z indywidualnie regulowanymi podparciami bocznymi są nie tylko wygodne, ale i dostępne w standardzie.
Nie obyło się jednak bez ergonomicznych wpadek. Wykończenie piano black na desce po prawej stronie ekranu odbija jego widok. HUD ma mały kontrast i mały zakres regulacji położenia. Nie zawsze można dostrzec wszystkie funkcje, które wyświetla. Niepotrzebnie także dublują się one z mniejszym ekranem, który świeci… pustymi obszarami.
Dotarcie do niektórych ustawień w menu także nie jest intuicyjne, a skonfigurowanie widoku głównego z wybranymi widżetami to wyższa szkoła jazdy. Po prostu trzeba się tego nauczyć. Po kilku godzinach jazdy nie znalazłem także przycisku resetowania zużycia energii.
Za wpadkę trzeba także uznać mały jak na dzisiejsze czasy kierunkowskaz z tyłu. To zadziwiające, bo system oświetlenia jest mocno rozbudowany i funkcjonalny. „Migacz” jest po prostu mało widoczny.
Grandland dostępny jest z napędem elektrycznym i hybrydowym. Ten pierwszy ma napęd na przednie koła i moc 213 KM i 345 Nm, a sprint do setki zajmuje mu 9 sekund. Na uwagę zasługuje fakt, że do wyboru mamy aż trzy pojemności akumulatorów i to NMC. Nie dość, że są „made in Germany”, a precyzyjniej mówiąc, powstają w fabryce joint-venture ACC we Francji, to na dodatek najmniejszy jest tak duży, jak w wielu autach ten największy. I choć jest największy to przy okazji jest lżejszy od tego średniego.
Grandland startuje więc od pojemności 73 kWh netto, co przekłada się na zasięg 523 km. Większy ma rozmiar 82 kWh (dostępny w wersji wyposażenia GS) i zapewnia zasięg do 582 kilometrów. Prawdziwym gigantem jest akumulator, który pojawi się niebawem. Pojemność 97 kWh ma mu gwarantować zasięg ponad 700 km w cyklu miejskim. W standardzie ładowarka AC ma moc 11 kW, DC 150 lub 160 w zależności od pojemności akumulatora.
Auto z napędem elektrycznym jeździ przyjemnie, choć zawieszenie jest skrojone sztywno. Czuje się każdą nierówność, a opony 225/55 R19 niewiele tutaj potrafią zatuszować. Uwaga, bo może być jeszcze twardziej z kołami w rozmiarze 20 cali.
Gaz jest tak skalibrowany, aby jak najbardziej oddawać doznania z jazdy samochodem spalinowym. Nie ma więc ostrego wciskania w fotel. Musi wystarczyć 9 sekund do setki i 170 km na godzinę prędkości maksymalnej. Przy sporej masie to jednak i tak nieźle. Warto jednak popracować nad optymalizacją zużycia energii, 21 kWh/100 km to jednak trochę za dużo.
Alternatywnie klienci będą mogli również wybrać wersję z 48-woltową technologią hybrydową. Kompaktowy system składa się z silnika benzynowego turbo o pojemności 1,2 litra, o mocy 136 KM w połączeniu z silnikiem elektrycznym o mocy 28 KM i zelektryfikowaną sześciobiegową przekładnią z podwójnym sprzęgłem. Taki zestaw to jednak pewien kompromis. Warkotliwy silnik wkręca się na obroty w najmniej spodziewanych momentach i psuje całą frajdę z jazdy oraz komfort podróżowania. I nie chodzi nawet o osiągi, bo te dzięki silnikowi elektrycznemu są wystarczające.
Do wyboru będzie także niebawem hybryda plug-in o mocy 195 KM i ponad 500 Nm, być może właśnie ten napęd będzie dla Grandlanda najlepszy. Zwykłej, tradycyjnej hybrydy na razie Opel nie ma. Ba, nie ma cały Stellantis.
Nowy Opel Grandland potrafi rozpieścić komfortowym i przestronnym wnętrzem. Może się też podobać. Widać, że inżynierowie robią wszystko, by odróżnić się od koncernowej konkurencji. To dobrze. Ma kilka ergonomicznych wpadek, które łatwo będzie poprawić przy pierwszym lepszym faceliftingu, ale ma znaczniej więcej rzeczy i elementów, które są unikatowe dla Opla. To choćby świetne reflektory.
Auto dostępne jest w wersji wyposażenia Edition i GS. Klienci mogą dodatkowo spersonalizować SUV-a Opla za pomocą pakietów Komfort, Tech i Nappa. Auto z napędem miękkiej hybrydy startuje od 144 900 zł. Szkoda, że to jednak trzycylindrowy silnik 1.2 l. Hybryda plug-in z większym silnikiem 1.6 l to wydatek przynajmniej 187 400 zł, a elektryk z najmniejszą baterią wyceniono na 198 900 zł. Większa bateria winduje cenę sporo powyżej 200 tys., a odmiana Long Range (97 kWh) to już abstrakcja w cenie 226 tys. zł. W przyszłym roku pojawi się także elektryk z napędem na cztery koła o mocy 320 KM i z baterią o pojemności 73 kWh. Co ciekawe, będzie najszybszy, bo sprint do setki zajmie mu 5,9 s. Zasięg? 510 km.
Kto testował: Juliusz Szalek
Co: Opel Grandland