14 stycznia 2011
Mają chłopaki z Wolfsburga talent do robienia udanych samochodów i nawet kiedy auto dla ludu pcha się w segment samochodów luksusowych, gdzie nie ma dla niego miejsca, to i tak wszystko im wychodzi. Widać to choćby w teście nowego Volkswagena Touarega. To się nazywa szczęście.
Kto: Tomasz Siwiński |
Gdzie: Wrocław |
Kiedy: 15 I 2011 |
Co: Volkswagen Touareg |
Ile: 2300 km |
SUV-y stały się modne i taki jest fakt. W naturalny sposób wyparły z rynku samochody terenowe. Wystarczy podać przykład legendy off-roadu, Nissana Patrola, który przestał być produkowany. W mniejszym stopniu na pojawieniu się tego nowego segmentu ucierpiała sprzedaż limuzyn. Przecież podwyższone i luksusowe nadwozie łączy w sobie wszystko, czego potrzebuje współczesny człowiek sukcesu. Prestiż, moc, potęgę i wygląd. Nowy Touareg ma to wszystko, poza pierwszym. Tylko jakie to ma znaczenie, skoro wbrew prawom rynku ten samochód sprzedaje się wybornie i, moim zdaniem, dystansuje konkurencję.
Niemiecka hegemonia
Jest na rynku kilka samochodów, które możemy zaliczyć do segmentu SUV- w (BMW swoje X5 określa mianem Sport Activity Vehicle, czyli SAV). Po pierwsze, niemieckie koncerny: Audi z modelem Q7, Porsche z modelem Cayenne, wspomniane BMW i X5 czy Mercedes z ML-em. Także japońskie marki: Infinity z FX55 czy Lexus z RX. Do tego szwedzko- chińska mieszanka – Volvo XC90. I zapewne teraz oczekujecie, że redaktor Siwiński wyciągnie jakiś wniosek i napisze, że wszystkie są fajne, dobre i każdy na swój sposób coś oferuje. Prawda, ale, moim zdaniem, z tej palety optymalnym rozwiązaniem, a szczególnie w perspektywie flotowej, jest właśnie Touareg. Po pierwsze, podoba mi się jego bryła, po drugie, spośród wszystkich modeli oferuje największe możliwości terenowe (chociaż nowy Touareg swoje terenowe oblicze pokazuje głównie z pakietem Terrain Tech) stale rozwijane w programie rajdów terenowych, gdzie Race Touareg rządzi i dzieli. Po drugie, bez zarzutu są silniki i ergonomia i po trzecie, nie jest to samochód pretensjonalny, a przez to jest też tańszy od większości konkurencji, chociaż na pewno nie tani. Infinity jest ładniejsze, Volvo bardziej stateczne i stonowane, Mercedes bardziej komfortowy, BMW bardziej sportowe, Audi potężniejsze, a Cayenne oferuje nieosiągalny dla innych prestiż. Tylko że to właśnie w Touaregu czujemy się tak, jak powinniśmy. Ten samochód wyznacza standardy SUV-a.
Harmonia
Takie mam skojarzenie, kiedy patrzę i jeżdżę tym samochodem. Że jest bardzo harmonijny. Przede wszystkim sylwetka. Ważący ponad dwie tony i mierzący prawie pięć metrów Touareg nie sprawia wrażenia zwalistego. Wręcz przeciwnie, wygląda na znacznie lżejszy, niż jest w rzeczywistości. Wszystko za sprawą przedniej części i poprowadzonej ciekawie linii bocznej. Występują tam przetłoczenia, ale są one subtelne. Całość kończy także elegancki tył samochodu. Wyznacznikiem nowej linii stylizacyjnej marki są reflektory i przedni grill. Elementy te nie pozostawiają wątpliwości, z jakim koncernem mamy do czynienia. Mimo dużej masy i ogromnej sylwetki, samochód sprawia wrażenie lekkiego i zwinnego. Za takie wrażenia odpowiada też mocny silnik. W testowanej wersji była to jednostka napędowa, która najchętniej jest wybierana przez klientów, czyli 3.0 TDI w układzie V. 240 KM wystarczy z zupełnością, aby zapewnić temu kolosowi odpowiednią dynamikę. Ale nie ma się czemu dziwić, skoro jednostka dysponuje mocą 550 Nm obrotu. Poza tym, jest on bardzo sprawnie rozdzielany przez ośmiobiegowy automat. Można go przestawić w tryb sport, a w opcji zamówić łopatki przy kierownicy. Jednak zapas momentu jest na tyle olbrzymi, że spokojnie wybór przełożenia możemy pozostawić skrzyni biegów. Zaletą nowego Touarega jest także pneumatyczne zawieszenie, w opcji za prawie 16 tys. zł. Samochód można podnosić i zmieniać twardość nastawów amortyzatorów. Nawet niedoświadczeni kierowcy od razu poczują różnicę. Samochód można podnieść i wtedy niestraszne nam nie tylko szutrowe drogi, ale też głębokie koleiny. Jeżeli chcemy pobawić się w prawdziwym terenie, to za 7600 zł możemy kupić pakiet off-road. Samochód z tym silnikiem w podstawowej wersji kosztuje 211 tysięcy zł. Auto, które zadowoli wymagającego managera, można kupić za około 260 tysięcy. Wiadomo, trzeba przecież mieć na pokładzie kilka niezbędnych elementów, w końcu to samochód reprezentacyjny. Jeżeli w firmie, co dość często się zdarza, jest zakaz kupowania samochodów typu SUV, to, niestety, za podobną kwotę pozostanie nam wybór limuzyny. Ale jeżeli takiego zakazu nie ma, a prezes bądź manager wysokiego szczebla nie odczuwają dyskomfortu z powodu jazdy samochodem dla ludu, to spokojnie możemy namówić go na Touarega. Warto.