Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Konkurs

Toyota Prius - AC/DC

Jeżeli masz o kimś mówić źle, nie mów wcale, zwykła mawiać moja babcia. Jeżeli masz chwalić testowe samochody, daruj sobie – to zrobią sprzedawcy w salonie, zwykłem mawiać ja. Chwalić Priusa nie będziemy.

Poprzedni model hybrydowej Toyoty nie był najładniejszy, najbardziej oszczędny i do tego kosztował dość słono. Ja do tego auta byłem uprzedzony, okazało się że nie do końca słusznie. W nowej odsłonie to zupełnie inny samochód. Nadal nie jest modelem wyścigowym i wciąż można znaleźć samochody, które palą mniej. Ale inżynierowie i projektanci Toyoty zrobili mądrą rzecz, zamiast kosmetycznych zmian wyprodukowali całkiem nowy samochód.

Dzik na prąd
Nowy Prius nie jest zdecydowanie ładniejszy od poprzedniego, chociaż trudno o nim powiedzieć, że jest śliczny. Ale tutaj akurat to nie wina inżynierów, ponieważ taki a nie inny wygląd determinuje niski współczynnik oporu powietrza. I chociaż bryła nie uległa zmianie, to znacznie poprawiono niektóre elementy, jak przedni zderzak, lampy czy tylną szybę. W połączeniu z 17-calowymi kołami efekt jest – nazwijmy to – akceptowalny, a jak na auta hybrydowe nawet bardzo dobry. Teraz trzeba zasiąść we wnętrzu tegoż wehikułu. No, nie moja to jest bajka. Miękkie, jasne, welurowe siedzenia nie zapewniają absolutnie trzymania bocznego, ale nie muszą, bo w tym aucie duże przeciążenia nie występują. Dziwna jest także jajowata kierownica, głównie dlatego, że jest jajowata, ale można się do tego przyzwyczaić. Najbardziej mi jako kierowcy przeszkadza brak klasycznych zegarów, a panel centralny jest chyba przejęty żywcem z Sokoła Millenium. Podobnie jak lewarek zmiany biegów. Wygląda na trudny w obsłudze, ale po chwili można się do niego przyzwyczaić. Tym bardziej, że to automat, więc nie będziemy musieli z niego zbyt często korzystać.
Poza tymi mankamentami nie jest tak źle. Materiały są nawet poprawne, chociaż plastik od strony pasażera był porysowany. A poważnie, dość dobrze rozwiązana jest kwestia ergonomii. Kieszenie w drzwiach są głębokie, schowek w podłokietniku także. Widoczność z miejsca kierowcy doskonała, ale niestety nie do tyłu. Przez lotkę na tylnej klapie nie widać kompletnie nic, ale to wymóg aerodynamiki.
Do wyświetlacza umieszczonego centralnie można się przyzwyczaić, tym bardziej że podstawowe parametry można sobie wyświetlić na szybie. Zestaw nawigacyjny jest dobrze znany z poprzednich modeli Toyoty. Wypada tylko przeczytać instrukcję obsługi, żeby mieć pewność, do czego służą poszczególne przyciski oznaczone tajnymi symbolami, albo po prostu ich nie naciskajmy.
Z żalem, ale jednak muszę przyznać, że mimo wszystko do tego samochodu można się przyzwyczaić, a nawet go polubić. Z żalem, bo nie sądziłem, że będę zwolennikiem pojazdów hybrydowych.

Nie ma obrotomierza, nadmiernej dynamiki i niewiele widać przez tylną szybę. Ale nowy Prius ma w sobie naprawdę wiele uroku i szczególnie w mieście, jest wyjątkowo wygodny. I można siedzieć w odpalonym aucie na podziemnym parkingu.

Offroadowy tytan
Kiedy mieliśmy okazję testować Toyotę, leżał jeszcze śnieg. Tutaj wyszedł największy mankament tego samochodu. Za sprawą wysokiego momentu obrotowego, który w normalnym ruchu jest zaletą, i skrzyni bezstopniowej, bardzo łatwo było Priusa zakopać. Wszystko to za sprawą wynalazku z piekła rodem, czyli bezstopniowej skrzyni CVT. Samochód bezradnie zwiększał moc, koła się kręciły w miejscu, kiedy lekko dodawało się gazu, system zmniejszał moc, uznając, że nie jest ona do niczego potrzebna, i wracaliśmy do punktu wyjścia. Pewnie gdyby był obrotomierz, który dla wielu kierowców jest – i słusznie – najważniejszym zegarem w samochodzie, byłoby łatwiej. Ale nie ma. Coś za coś. Wymogi jazdy ekologicznej mają swoje prawa i jednym z nich jest zastosowanie takiej a nie innej przekładni. Bezstopniowa skrzynie wyje, ale samochód skory do jazdy zbytnio nie jest. Co prawda w porównaniu z poprzednikiem dano większy silnik, teraz ma 1800 cm pojemności plus motor elektryczny, ale wciąż te osiągi nie sprawiają, że Priusem będziemy jako pierwsi startować spod świateł. Ale ten samochód nie do tego został stworzony. Kiedy nauczymy się nim jeździć, bo aby wykorzystać ekologiczne zalety tego samochodu potrzeba wprawy, to będziemy mieli samochód o przyzwoitej dynamice i naprawdę niewielkim spalaniu.
Teraz kwestie najważniejsze. Za testowego Priusa trzeba zapłacić, oczywiście bez rabatów, 114 tysięcy złotych. Za tyle samo możemy wejść w posiadanie Toyoty Avensis. I tutaj rodzi się pytanie, co jest lepsze? Niestety, w kraju nad Wisłą, nawet najtęższe marketingowe umysły i powalające na kolana kampanie kreatywne nie są w stanie wypromować ekologicznych samochodów bez wsparcia rządu. Wystarczyłyby niewielkie ulgi, aby zachęcić do kupowania samochodów o niskiej emisji substancji szkodliwych. Niestety, na razie nie mamy na co liczyć. Może następne wcielenie tego sympatycznego autka zadebiutuje już w nowszej legislacyjnej rzeczywistości.

Kto testował: Tomasz Siwiński

Co: Toyota Prius

Gdzie: Parking podziemny w Warszawie

Kiedy: 12 I 2011

Ile: 1450 km

Przeczytaj również
Popularne