Seat Mii - Buenos dias, Mii

23 stycznia 2015

Jak ryba w wodzie – tak czuje się kierowca miejskiego Seata Mii w gęstym ruchu ulicznym. Model jest na tyle udany, że jeżeli importer nie przesadzi z cenami, Mii oraz bliźniacze Škoda Citygo i Volkswagen Up! mogą bardzo zamieszać w statystykach sprzedaży w segmencie A.

Kilka lat temu koncern z Wolfsburga rakiem wycofał się z rywalizacji w segmencie miejskich maluchów. Przyzwoite modele Volkswagen Lupo i Seat Arosa sprzedawały się nie najlepiej, a Fox nawet słabo. Samochody te przegrywały rywalizację rynkową głównie za sprawą wysokich cen i braku pomysłu marketingowego na trafienie w gusty młodszych nabywców.
Od końca zeszłego roku Volkswagen na poważnie wziął się za wykrojenie dla siebie kawału rynkowego tortu w segmencie A. Koncern przedstawił aż trzy nowe modele miejskich maluchów, różniące się głównie stylistyką nadwozia, czyli Seata Mii, Škodę Citygo i Volkswagena Up! Do tego zamierza je oferować w kilku wersjach nadwoziowych (na razie tylko w wersji 3-drzwiowej), a co najważniejsze, wreszcie z przystępnymi cenami. Spośród tych produkowanych na Słowacji bliźniaków najwięcej sportowych emocji ma zapewniać Seat Mii.

Rasowy bliźniak
Mii od swoich bliźniaków różni się przede wszystkim kształtami przodu nadwozia, reflektorów, tylnych lamp i zderzaków. Nawet klapy tylne zróżnicowano pod względem stylistycznym. Maluch hiszpańskiej marki prezentuje się najbardziej rasowo za sprawą wyrazistych i zadziornych rys przednich reflektorów i grilla. Patrząc na bryłę nadwozia Seata, widzimy, że konstruktorzy postawili sobie za cel budowę maksymalnie pojemnego pojazdu na jak najmniejszej powierzchni. Samochód ma więc symbolicznej długości maskę połączoną z napompowaną i pudełkowatą kabiną zakończoną niemal pionową ścianą tylną. W dodatku koła pojazdu osadzono niemal na krawędziach nadwozia, dzięki czemu udało się osiągnąć pokaźny rozstaw osi – 242 cm. To o prawie 12 cm więcej niż np. w Fiacie Panda II.

Szykuje się zażarta rywalizacja w segmencie miejskich maluchów w Europie. Dzięki miejskim trojaczkom koncernu Volkswagena, udanym pojazdom z Korei i szykowanym nowościom PSA i Toyoty rynkowa hegemonia Fiata na Starym Kontynencie może przejść do historii.

Praktyczne pudełko
W efekcie ten mierzący 355,7 cm długości samochód ma całkiem przestronne wnętrze, zwłaszcza z przodu. Zasiadanie z tyłu, jak w większości aut 3-drzwiowych, nie jest łatwe. Niemniej, gdy to już się nam uda, miejsca dla dwóch pasażerów jest wystarczająco. Przy komplecie pasażerów dysponujemy jeszcze bagażnikiem o pojemności 251 litrów. To dwukrotnie więcej niż w zbliżonej rozmiarami Arosie. Jeśli jedziemy Mii we dwójkę, to możemy powiększyć bagażnik do przyzwoitych 951 litrów.
Zmorą większości miejskich maluchów są przesadne uproszczenia konstrukcyjne i funkcjonalne czynione w celu obniżenia kosztów produkcji. We wnętrzu Mii również łatwo je zauważyć, ale na pewno nie dotyczą one jakości materiałów i montażu. Te prezentują przyzwoity poziom.
Konstruktorzy uprościli za to np. oparcia foteli, z którymi zintegrowano zagłówki, pozostawili nieosłonięte tapicerką blachy na drzwiach, pozbawili pojazd uchwytów w podsufitce i możliwości otwierania prawej szyby przez kierowcę. Producent zadbał o możliwość regulacji kierownicy ale tylko w pionie.
Na prostej i bardzo czytelnej desce rozdzielczej uwagę zwraca wielofunkcyjny 5-calowy wyświetlacz (dostępny w droższych wariantach), który może pełnić zarówno rolę nawigacji, komputera pokładowego, odtwarzacza radiowego lub mp3, a także telefonicznego zestawu głośnomówiącego. Zainteresowani mogą też korzystać z funkcji ecotrenera. Wówczas na wyświetlaczu pojawiają się dane o zalecanej prędkości obrotowej silnika, średnich wartościach oraz profilu spalania. Co ważne, wyświetlacza z deski rozdzielczej można również używać jako urządzenia mobilnego.

Dziarsko do przodu
Seat Mii jest oferowany tylko z jednym trzycylindrowym litrowym silnikiem benzynowym o mocach 60 i 75 KM. Nawet słabsza jednostka zapewnia przyzwoite osiągi w warunkach miejskich, co jest zasługą również niskiej masy pojazdu – zaledwie 854 kg. Słabszy wariant rozpędza autko do setki w 14,4 s, a mocniejszy 1,2 s szybciej. Producent deklaruje spalanie tych wariantów na poziomie 4,5–4,7 l/100 km, ale nasz testowy egzemplarz w intensywnym ruchu na ulicach Barcelony spalał 7,1 l/100 km. Oba warianty są dostępne z 5-biegową skrzynią manualną, ale opcjonalnie będzie można zamówić Mii z przekładnią zautomatyzowaną.
Maluch Seata w miejskiej dżungli sprawdza się znakomicie – prowadzi się go bardzo pewnie i przyjemnie, zawieszenie jest sprężyste, a niewielka średnica zawracania (9,8 m) czyni go bardzo zwinnym w ciasnych uliczkach. Do tego kierowca ma wyśmienitą widoczność zza kółka i dobrze czuje wymiary pojazdu. Użytecznym rozwiązaniem dla roztargnionych może okazać się system City Safety Assist, który automatycznie i niezależnie od kierowcy może wyhamować samochód. Czujnik laserowy monitoruje obszar przed samochodem, położenie jadących lub zaparkowanych pojazdów oraz innych potencjalnych przeszkód i w razie zagrożenia kolizją alarmuje o tym kierowcę. Gdy on nie zareaguje, w ułamku sekundy włączają się hamulce. System ten działa jednak tylko do prędkości 30 km/h.

Czekamy na ceny
Mii pojawi się na polskim rynku w marcu 2012 roku i dopiero wówczas poznamy jego ceny. Bliźniaczy Volkswagen Up! wymaga wyłożenia co najmniej 31 290 zł, więc maluch Seata w wersji bazowej powinien kosztować mniej. Mii zyska na funkcjonalności za rok, kiedy pojawi się w ofercie wariant 5-drzwiowy oraz wersja zasilana CNG. W Hiszpanii Seat jest oferowany w trzech pakietach wyposażenia, ale ze względu na prawdopodobną chęć zbicia ceny w Polsce mogą być one zmodyfikowane. Na liście wyposażenia nie zabraknie np. aluminiowych obręczy kół, skórzanego obszycia kierownicy lub sportowego zawieszenia.