Seat Leon - Biegi, biegi, siedem biegów

12 stycznia 2015

Niedawno opisywałem nowego Leona, starając się podważyć jego nowość w porównaniu do poprzednika. Bez obaw, nie pojawił się nowszy Leon. Ale pojawiło się coś, co sprawiło, że postanowiłem wziąć go do testu.

Będzie krótko i szybko, jak zmiana biegów w DSG. Leon wygląda fajnie, we wnętrzu jest znacznie lepiej niż w poprzedniku. Dobra, to tyle. Teraz o dwóch rzeczach, które w kompaktowym Seacie są warte wzmianki, a których nie było w testowanym w grudniu egzemplarzu. Pierwsza różnica, to silnik. 1.8 TSI o całkiem przyzwoitej mocy 160 KM i momencie obrotowym 250 Nm. Cichy, oszczędny, a kiedy trzeba bardzo dynamiczny. Średnie spalanie podczas testu wyniosło 7,9 l/100 km, to co prawda znacznie więcej niż mówią optymiści z Seata, wg których jest to 6,6 litra, ale i tak jest to wynik przyzwoity. Przy samochodzie ważącym 1280 kg, 160 koni mocy w zupełności wystarczy, żeby auto dawało frajdę z jazdy.

Skrzynia, która po raz pierwszy kazała mi się zastanowić: jakie auto byś kupił, redaktorze Siwiński, na patyku czy na leniuchu?

A teraz całkowita nowość w Leonie – siedmiobiegowe DSG. Skrzynia, która po raz pierwszy kazała mi się zastanowić: jakie auto byś kupił, redaktorze Siwiński, na patyku czy na leniuchu? Tylko że DSG to nie klasyczny automat, a już na pewno nie pasuje do niego określenie leniuch. To arcydzieło o siedmiu biegach (w ustawieniu trybu sport sześciu) i dwóch sprzęgłach. Dodatkowo, jeżeli jesteśmy wyjątkowymi indywidualistami, możemy wspomóc się łopatkami przy kierownicy. Skrzynia działa rewelacyjnie, zmieniając przełożenia błyskawicznie. Leon z DSG jest minimalnie szybszy od tego z manualną skrzynią i bardziej oszczędny.
Ja wciąż wolę manualną skrzynię, ale kto wie jak długo.