Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Małe bywa piękne

DSC_4201_fmtPo czym najlepiej poznać kunszt producenta pojazdów? Większość producentów posiada w swojej ofercie jakieś flagowe auta, mające pełnić rolę prestiżowego (lub „prestiżowego") środka transportu. Producent pakuje do nich swoją najnowszą myśl techniczną i traktuje je jako swego rodzaju manifest. Czy jednak takie auta świadczą o możliwościach technicznych? DSC_4102_fmtMichał Miszewskiczłonek SKFS Moim zdaniem – nie. To właśnie najniższe segmenty wymagają pogłówkowania. Tu marża jest niska, zaś koszty niekoniecznie. Trzeba więc oszczędnie gospodarować środkami przeznaczonymi na wyprodukowanie pojazdu, aby budżet się spiął i cena końcowa nie odstraszyła klientów. I tu właśnie można pokazać swoje zaawansowanie: czy da się, dysponując niewielkim budżetem, opracować i wyprodukować samochód, który poradzi sobie na konkurencyjnym rynku małych aut? Zobaczmy. Segment pojazdów miejskich jeszcze kilka lat temu stanowił trzon flot samochodowych w Polsce. Synonimem auta służbowego była Panda Van lub – jak kto woli – z kratką, a w niej przedstawiciel handlowy dzielnie pokonujący drogi naszego kraju. Dziś pojazdy robocze w większości przesunęły się do segmentu B, a w przypadku niektórych firm także C. Segment aut miejskich wciąż jednak pozostaje podstawowy dla wielu firm. Testowe Suzuki Splash należy do tego właśnie segmentu. Jego poprzednik, a raczej bliźniak jego poprzednika, Vana – Opel Agila, czule nazywany też kioskiem – był jeszcze nie tak dawno bardzo często spotykany we flotach. Dziś Opel w ogóle nie oferuje tego modelu w Polsce. Czy zatem Suzuki może zapełnić tę lukę? Pojazd testowy dostarczony przez importera to auto w podstawowej konfiguracji, z 3-cylindrowym silnikiem 1,0 o mocy 65 KM. Wyposażenie zawiera 4 poduszki powietrzne, ABS, klimatyzację manualną, radio CD/MP3 (niestety, bez bluetooth), czyli na dziś można rzec podstawowe wyposażenie pojazdu, ale też rzadko spotykane ekstra: regulację kierownicy (pionową), wysokości obydwu (!) przednich foteli, wysokości pasów bezpieczeństwa z przodu, komputer pokładowy i inne drobiazgi podnoszące ergonomię i umilające podróż. Jak zatem podróżuje się autem testowym? Najpierw przyjrzyjmy się wnętrzu. Na pewno zachęca ładna, zgrana kolorystycznie z nadwoziem tapicerka siedzeń i nie straszą we wnętrzu gołe blachy. Deska rozdzielcza została zaprojektowana dość estetycznie. Producent chciał nawet podarować kupującym odrobinę luksusu, dodając modne wstawki a'la lakier fortepianowy. Ergonomia, jak przystało na pojazd o japońskim rodowodzie (Splash jest produkowany w węgierskim mieście Esztergom), też jest bez zarzutu. Zgodnie z wymogami wobec współczesnego pojazdu miejskiego mamy do dyspozycji kilka schowków i półeczkę na telefon komórkowy. Pierwsze wrażenie jest OK. Czar, niestety, pryska przy dokładnym obejrzeniu wnętrza. Plastiki, z których je wykonano, rozczarowują swoją jakością. Samochód testowy miał raptem 2000 km przebiegu, a obudowa stacyjki już nosiła głębokie rysy od kluczyka. To samo boczki drzwi. Plastiki są też kiepsko spasowane – szpary nie są równe. Oczywiście, należy brać poprawkę na to, że siedzimy w aucie klasy A, jednak konkurencja, której produkty tej klasy zdarzało mi się testować, wykonała je pod tym względem lepiej. Wspomnieć wypada też o zestawie wskaźników. Na plus należy zaliczyć możliwość regulacji intensywności podświetlenia, nawet przy pełnej mocy nie razi. O dziwo, malinowe (tak kolor ten nazwała małżonka) podświetlenie nie męczy wzroku. Niestety, doskwiera nieco brak obrotomierza (choć nie jest on standardem w tej klasie pojazdów) oraz malutki, słabo czytelny wskaźnik LCD poziomu paliwa. Pochwalić należy akceptowalną przestronność wnętrza na przednich siedzeniach, chociaż modnie umieszczona wysoko dźwignia zmiany biegów sprawia, że rozbudowana konsola wpija się w prawe kolano. Podkreślić należy również bezdyskusyjnie rewelacyjną widoczność – pudełkowaty kształt nadwozia sprawia, że przeszklenia spełniają rolę nie tylko estetyczną, ale też i praktyczną. Na uwagę zasługuje bagażnik. Jest niezbyt długi, za to bardzo głęboki. Z niekłamanym zdziwieniem przyjąłem fakt, że pod podłogą udało się wygospodarować miejsce dla dojazdówki. W dzisiejszych czasach nie jest to oczywiste. Niestety, rozczarowuje ilość miejsca na tylnych siedzeniach, zwłaszcza na nogi pasażerów. Przy odsuniętych na właściwą odległość siedzeniach przednich czterolatek narzekał na brak miejsca. Cóż, auto klasy A to nie rodzinna limuzyna, ale – znów – konkurencja potrafi zaoferować więcej. Jak prowadzi się mały Splash? Tu chyba nie ma powodów do narzekań. Daleko wysunięte w narożniki nadwozia koła sprawiają, że pojazd dość pewnie trzyma się nawierzchni, chociaż jest wrażliwy na boczne podmuchy wiatru. Układ kierowniczy jest precyzyjny, a zawieszenie komfortowe, nawet obciążone czterema osobami. Na krytykę zasługuje jednak bardzo niska precyzja zmiany biegów. Z racji charakteru silnika wymagane jest dość częste mieszanie biegami, a dość trudno jest jednoznacznie rozróżnić np. 2. od 4. Jednostka napędowa Suzuki jest przykładem azjatyckiej szkoły konstrukcji silników. To właśnie producenci z Dalekiego Wschodu wyspecjalizowali się w produkcji małych, trzycylindrowych motorów. Tradycje Suzuki sięgają tu wielu lat wstecz. Pierwszym wyposażonym w 3-cylindrowy silnik produktem spotykanym w Polsce było Suzuki Alto/Maruti, potem jego licencyjny klon Daewoo Tico i jego następca Matiz. Również rodzima konkurencja producenta z Hamamatsu ma w ofercie podobne jednostki. Trzy cylindry to mniejsze koszty produkcji, lżejsza i bardziej zwarta jednostka. Zgodnie z dzisiejszą modą na downsizing to także – przynajmniej teoretycznie – niższe zużycie paliwa za sprawą mniejszych oporów wewnętrznych jednostki. Ceną za to jest niska kultura pracy silnika, drgania, oraz – co już jest moją fanaberią – fatalny dźwięk silnika. Jak to wygląda w praktyce? Suzuki podczas jazd miejskich napędza się naprawdę dobrze. Nadwozie jest lekkie (975 kg), więc mały silnik daje sobie z nim nieźle radę. Mimo że komora i pokrywa silnika pozbawione są wygłuszeń, poziom hałasu w mieście, o ile zmieniamy dość szybko biegi, jest akceptowalny (chociaż nie mamy najmniejszych wątpliwości, że pod maską są 3 cylindry). Schody zaczynają się, gdy opuścimy miasto. O ile do prędkości rzędu 100 km/h głośność i dynamika są akceptowalne, jednak gdy ruszymy w podróż ekspresówką, hałas staje się dokuczliwy, a konieczność ewentualnego podjęcia manewru wyprzedzania problematyczna. 3000 zł dopłaty do silnika 1,2 wydaje się być całkiem rozsądne, zwłaszcza, że dodatkowo dostaniemy gratis m.in. kurtyny powietrzne, obrotomierz i elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne. Na koniec jak zwykle koszty, podsumowania i wnioski. Małe samochody kupujemy z myślą o niskich kosztach zakupu i eksploatacji. W dobie cen paliw zbliżających się w iście sprinterskim tempie do granicy 6 zł/litr spalanie staje się istotnym kryterium wyboru pojazdu. Ile spala zatem Splash? Zatankowana ilość paliwa = 35,48 litra, przebieg 540,00 km – spalanie testowe wyniosło zatem 6,57 litra/100 km. Komputer wskazał spalanie 6,10 litra/100 km. Na testowy odcinek złożyła się jazda podmiejska oraz 200 km drogą ekspresową. Należy mieć też świadomość, że temperatura zewnętrzna oscylowała wokół zera, samochód na odcinku testowym miał też co najmniej kilka zimnych startów. Zapewne w bardziej sprzyjających warunkach spalanie mogłoby się okazać nieco niższe, tym niemniej mieści się w normie dla tej wielkości aut. Ile musimy zostawić przy kasie? Testowa wersja Splash 1,0 Club kosztuje – cennikowo – 41 900 zł brutto. Aktualnie (koniec stycznia 2012) od tej ceny obowiązuje rabat rocznikowy 2011 6500 zł brutto. Niestety, nie znam polityki rabatowej Suzuki Motor Poland. Producent nie oferuje wersji VAT-1, to, moim zdaniem, błąd w tej klasie cenowej. Podsumowując: Splash mnie nie urzekł. Oczywiście, ma swoje zalety. Ma też swoje wady, których część wynika z tego, że jest to pojazd klasy A, a niektóre są po prostu mankamentami produktu. Poza irytująco nieprecyzyjną zmianą biegów, do której zapewne da się przyzwyczaić (może z przebiegiem ułoży się i będzie lepiej), słabej jakości plastikami i brzękliwym silnikiem nie odnotowałem poważnych mankamentów, a te wymienione powyżej nie dyskwalifikują tego auta. Ale – jak już wspomniałem wcześniej – konkurencja jednak potrafi nieco lepiej. Małe bywa piękne, ale chyba nie tym razem.

Przeczytaj również
Popularne