Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Konkurs

Coś kombinują - Hyundai i40

hyundai_i40_02Nie śmiejcie się z marek koreańskich, szczególnie ci, którzy szydzili kiedyś z marek japońskich. Pokazali, że mają pomysł na swoje samochody. Zacznijmy się śmiać z marek chińskich.

Ładny jest. Naprawdę. Takie na ogół są opinie okraszone odrobiną niedowierzania, kiedy ludzie w końcu zobaczą i40 na własne oczy. No tak, tylko czemu się dziwić, skoro jest to koncern, który wypuścił ix35, ix55 i Genesisa. Czego się zatem ludzie spodziewali, że i40 będzie stylistycznie wyglądał jak stary Accent?

Odwaga z dużym bagażnikiem

W końcu jest brakujące ogniwo w segmencie samochodów Hyundaia, które w pełni otwiera drogę tej marce, aby zacząć podbijać floty. Był segment A, B, C. Były SUV-y, ale do tej pory nie było samochodu dla managerów średniego szczebla. Teraz jest i od razu z jasnym przekazem, że stawiamy na floty. Nie tylko dlatego, że tak mówili szefowie Hyundaia w Genewie, kiedy pierwszy raz pokazano ten model, ale dlatego, że jako pierwszy premierę miał kombi. To nie ukłon w stronę flot, to jasny sygnał – ten samochód ma się sprzedawać do firm. Widać już po nadwoziu, że ten model był projektowany w Europie. Duża sylwetka nie jest ociężała. Oczywiście, aluminiowe felgi, do tego światła do jazdy dziennej i halogeny o ciekawym kształcie. Szczególnie z boku opadająca linia dachu i okien tworzy bardzo ciekawy kształt. To wszystko zgrabnie zbiega się z tyłu pojazdu. Tam wyróżnikiem są duże poziome reflektory i niewielka szyba. Niestety, przez nią widoczność do tyłu nie jest najlepsza, ale pomagają lusterka boczne i czujniki cofania. Gdyby w takim nadwoziu wyszła Mazda 6 czy Passat, od razu podniosłyby się głosy zachwytu – innowacyjna stylistyka, śliczne auto, co za odwaga. Ale, że to Hyundai, to zamiast zachwytu, jest więcej zdziwienia, że ten samochód jest naprawdę niebrzydki. Nie! Niebrzydki jest i30, i40 jest po prostu ładny.

Nie gorzej

Hyundai wiele obiecuje z zewnątrz i nie zawodzi, kiedy otworzymy drzwi. Cała deska rozdzielcza jest zaprojektowana w kształcie litery V. U dołu litery znajduje się lewarek zmiany biegów, a wyżej panel klimatyzacji i zestaw audio. Fotele są wygodne, a siedziska dość długie. Bardzo poprawna jest kierownica, oczywiście wielofunkcyjna. Przed oczami kierowca ma dwa klasyczne zegary i dwa wyświetlacze informujące o najważniejszych funkcjach samochodu. Pewne zastrzeżenia można mieć do trzech rzeczy, które mogą przeszkadzać, a jedna z nich przeszkadza i to bardzo. Pierwsze to niebieskie podświetlenie. W czasie wieczornej i nocnej jazdy, nawet ustawione na najmniejszą jaskrawość, może po pewnym czasie męczyć. Drugi element to błyszczący plastik. Był co prawda czarny, ale podczas jazdy w czerwcowym słońcu odbijające się refleksy przeszkadzały. Trzeci element, do którego nie można było się przyzwyczaić, to bardzo szerokie słupki A i fatalne mocowanie lusterek bocznych. To połączenie praktycznie całkowicie ograniczało widoczność z miejsca kierowcy na boki. Trzeba było bardzo się wychylać, żeby bezpiecznie móc skręcić. Bardzo ciekawy jest dźwięk serwisowy. Dźwięk serwisowy polega na tym, że podczas wsiadania i odpalania samochodu wyświetlającej się grafice towarzyszy, pewnie zdaniem projektantów ładna, melodyjka. Dla mnie jest to melodyjka serwisowa, ponieważ od razu pojechałbym do serwisu, żeby mi to wyłączyli. Poza tym w wersji, którą mogliśmy jeździć, były takie udogodnienia jak złącze USB, komfortowy dostęp i elektrycznie regulowane fotele. Wrażenia z wnętrza i40 są jak sinusoida. Z przodu dobrze, z tyłu odrobinę mało miejsca nad głową, natomiast bagażnik także bardzo dobrze zaprojektowany. Co prawda serce mi się zatrzymało, kiedy zobaczyłem wykończenie bagażnika, ale okazało się, że to wersja przedprodukcyjna. Poza tym płaska podłoga, roleta i koło dojazdowe.

Krótka jazda

Nie będę się wymądrzał, że Hyundai mało pali w trasie, dużo w mieście, na krótkich trasach męczy, a na długich nie męczy. Nie będę, ponieważ przejechałem Hyundaiem raptem 100 km. Po prostu napiszę o wrażeniach, jakie towarzyszyły pokonaniu tego dystansu. Po pierwsze wszyscy się gapią. I słusznie, bo w momencie, kiedy przemierzaliśmy w połowie czerwca wrocławskie drogi, był to jedyny egzemplarz w Polsce. Po drugie, wspomaganie działa odrobinę za mocno. Ma się wrażenie, że jedziemy małym samochodem, mnie osobiście bardziej odpowiada nieco sztywniejsza charakterystyka wspomagania. Po trzecie, silnik i zawieszenie sprawowały się bardzo dobrze. Moc 136 KM wykrzesana z silnika Diesla o pojemności 1,7 litra w zupełności wystarczy i zapewnia wystarczającą dynamikę. Poza tym gwarantuje mniejsze spalanie i niższe stawki ubezpieczeniowe. Skrzynia o sześciu biegach jest logicznie zestopniowana i nie występują najmniejsze nawet problemy ze znalezieniem właściwego przełożenia. Największe wrażenie zrobiło na mnie zawieszenie. Komfortowe, ale nie za miękkie. Na pewno bardzo ciche. Nawet przy ostrzejszych hamowaniach samochód nie nurkował. Trzeba tylko pamiętać, że podczas jazdy po nierównościach to, że nie słyszymy zawieszenia, nie oznacza, że jedziemy po równym. Oby było tak trwałe, jak jest ciche. To wszystko za rozsądne pieniądze, bo i40 kupimy od 85 tysięcy, a takie, które faktycznie kupimy, czyli już wyposażone i z silnikiem Diesla, to raczej od 120 tysięcy. To i tak przyzwoicie. I40 to ostatni element układanki. Teraz flotowe koreańskie puzzle są w komplecie. Trzeba jest tylko sprzedać.

Przeczytaj również
Popularne