Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Audi RS6 - ...

To nie błąd, to celowy tytuł. Wielokropek, podaję za „Słownikiem języka polskiego PWN”: służy głównie do zaznaczania, że tok mówienia, na ogół z powodu emocji, został przerwany. Mój tok mówienia, właśnie z powodu emocji, został przerwany.

Audi RS6 kosztuje 47 200 zł. To niewiele, bo za te pieniądze otrzymujemy klasyczne kombi klasy premium z bagażnikiem o pojemności 565 litrów i napędem na wszystkie koła. Stop! Mój błąd. Wracajcie wszyscy, którzy biegniecie do salonu. To nie Audi tyle kosztuje, to ceramiczne hamulce do niego. Jeszcze raz przepraszam. Audi kosztuje pół miliona. Dobra wiadomość jest taka, że złotych polskich. Zła, że w wersji podstawowej. Testowany egzemplarz kosztował znacznie, znacznie więcej.

Dwie wściekłe tony
Audi RS6 wygląda jak Fedor Emelianenko, niepokonany mistrz sztuk walki w formule MMA. Z pozoru normalny uczestnik klasycznego, nudnego życia. Niespecjalnie wysoki, niespecjalnie zbudowany, o miłym, można rzec serdecznym, uśmiechu. Kochający ojciec, dobry mąż. Ale kiedy wychodzi na ring, rywal ma mniej więcej tyle czasu, ile potrzeba na zaintonowanie: „Dobry Jezu, a nasz Panie”, zanim zostanie znokautowany, ewentualnie sam się podda, ratując życie. Wszystko to odbywa się w duchu sportowej rywalizacji, z poszanowaniem rywala i bez zbędnej gry z groźnym spojrzeniem i napinaniem muskułów. Tak samo jest z Audi. Z pozoru klasyczne kombi w szarym kolorze. Ani specjalnie ładne, ani wyzywające. Duże, ale są większe. Pojemne, luksusowe i praktyczne. Ale kiedy trzeba, zmienia się w maszynę do upokarzania konkurentów. On nie jedzie do przodu, on przesuwa ziemię do tyłu za pomocą 20-calowych kół i wściekłych 650 niutonometrów. Co jeszcze bardziej przerażające, maksymalny moment obrotowy. Mamy pod prawą stopą od 1500 do 6250 obrotów. Kiedy prawą nogę wyprostujemy za bardzo, wściekłe dwie tony metalu wyrwą do przodu z prędkością pocisku, osiągając setkę w 4,5 sekundy. Problem tylko w tym, że my siedzimy we wnętrzu tych dwóch ton.

Riders of the Storm
Jaki chory, zły i zdeprawowany umysł mógł wymyślić taki samochód? Jakimi synapsami podążały myśli konstruktorów, że do zwykłego kombi postanowili zaimplementować (ależ ja znam trudne słowa!) silnik od Lamborghini? Nie wiem i nie chcę wiedzieć, ale wiem, że to jest dobre.
Pięciolitrowy potwór, który siedzi uśpiony metr przed kierowcą, ma dziesięć cylindrów i generuje 580 KM...
Wiecie już, co oznacza wielokropek. Tok mówienia został przerwany z powodu emocji. Ale się postaram opanować i napisać coś więcej niż tylko kilka linijek wielokropków.
Samo odpalenie RS6 za pomocą przycisku Start powoduje już przyjemną wibrację w okolicach lędźwi. Następnym krokiem, który trzeba zrobić, jest definitywne i kategoryczne wyłączenie systemu audio. Dla wygody, żeby nie robić tego każdorazowo, można zestaw audio wymontować na stałe. Nie jest on do niczego potrzebny. Ponieważ Audi RS6 to najlepsza z możliwych orkiestra świata. Dziesięć cylindrów gra w akompaniamencie dwóch rur wydechowych. Do tego samochodu można wsiąść, odpalić go i słuchać. Ale prawdziwy koncert odbywa się, kiedy ruszamy. Przy każdym dodaniu gazu do naszych uszu dolatują złowrogie pomruki, a kiedy sześciobiegowa przekładnia postanawia, np. przy 120 km/h, przejść z dwójki na trójkę, wtedy stajemy się sprawcami burzy. Wystrzał z rur wydechowych jest w stanie powalić bawołu. Kiedy przejeżdżamy obok pieszych, niemal wszyscy źródła dźwięku szukają na niebie, nie na drodze.

Jest tylko jeden podstawowy problem, raczej z gatunku tych nierozstrzygalnych. Czy lepiej RS6 słuchać od wewnątrz i być kreatorem burzy, czy raczej być zwykłym obserwatorem i słuchać, jak RS przejeżdża obok. Nie wiem.
Ale Audi ma jeszcze jedną akustyczną zaletę. Kiedy się zatrzymamy i patrzymy na nie (bo na nie patrzy się cały czas), pięknie Audi się studzi. Jego podzespoły, tarcze stygną i rozprężają się, a towarzyszą temu dźwięki. Jakie? A takie...

Gdyby diabeł szukał samochodu, Audi RS6 byłoby dla niego. Szybkie, wściekłe i prawie nierealne.


Kto ma wiedzieć, ten wie...lokropek
Przepięknie ten samochód się prezentuje. Niby normalny, zwyczajny, klasyczny, odrobinę banalny, ale nie do końca. Kiedy po RS6 powędruje uważne spojrzenie, jest kilka detali, po których można poznać, że mamy do czynienie z piekielnym rydwanem. Po pierwsze, znaczek RS6, ale taki można sobie doczepić. Po drugie, inny przedni zderzak, po trzecie, delikatnie poszerzone błotniki, ale nic dziwnego, bo muszą pomieścić 20-calowe koła. Za felgami ogromne hamulce, oczywiście wentylowane. I to wszystko. Reszta to normalne kombi.
Podobnie jest we wnętrzu. Spłaszczona kierownica z małym znaczkiem RS6, sportowe fotele i dodatki z karbonu. Tylko te elementy zdradzają, że klasyczne kombi od tego dzieli jakieś 400 KM.
Poza tym wiele dodatków, które dla nikogo, kto kupuje takie auto, nie mają co prawda większego znaczenia, bo domykanie drzwi, bezkluczykowy dostęp, bagażnik otwierany na guzik. Zamiast tego lepiej sobie zamówić zapas aviomarinu.

Wrażenia woźnicy
Teraz najważniejsza część, czyli garść wrażeń z jazdy, jak prześcignąłem BMW, ale po kolei.
Audi RS6 dysponuje tak przerażającym zapasem mocy i to bez względu na prędkość, z jaką jedziemy, że nie ma sensu jej wykorzystywać. Sama świadomość, że pod prawą nogą mamy do dyspozycji cały arsenał nuklearny współczesnego świata – wystarczy. Ustawiamy tryb działania systemu Dynamic Ride Control w pozycji comfort (nie mylić z polskim odpowiednikiem komfortu. Comfort w wydaniu RS6 oznacza trochę mniej sztywno), skrzynię biegów w pozycji Drive i bardzo delikatnie, niemal pieszczotliwie, naciskamy pedał gazu. Tak można jeździć całą wieczność albo 300 km, bo po tym dystansie trzeba będzie zatankować Audi. W takim trybie bestia zadowoli się 15 litrami benzyny.
Ale stan takiej sielanki się znudzi. Prędzej czy później, ale się znudzi. Albo, co gorsza, ktoś nas z niego wyrwie. Na przykład patrząc prowokująco zza szyby Mercedesa, Lexusa, czy – o zgrozo – starej Hondy Civic. Wtedy nie trzeba robić wiele, wystarczy ustawić skrzynię w pozycji P i delikatnie dodać gazu. Na ogół to wystarczy, aby wszystkich zniechęcić do jakichkolwiek prób rywalizacji a u niektórych wywołać nawet atak paniki. Jeżeli to nie wystarczy (w 97% przypadków jednak starczy), ustawiamy zawieszenie w pozycji Dynamic, delikatnie naciskamy na pedał gazu, czekamy na drugi wybuch za naszymi plecami, to na ogół oznacza, że mamy już ponad setkę, i hamujemy, aby rozkoszować się totalną klęską naszych oponentów. Podczas testu zawsze starczyło warczenie na postoju.


Ale są czasami takie dni, te gorsze, kiedy człowiekowi nic nie wychodzi. Też taki miałem. Jechałem jak zwykle bez celu, byleby jechać, prawdopodobnie albo na stację, albo ze stacji. Omiótł mnie prowokujący wzrok innego uczestnika ruchu drogowego i jego pilota, a właściwie pilotki. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale potem popatrzyli na Audi. Popatrzyli z pogardą. Popatrzyli siedząc w BMW 645 cabrio. A to nie spodobało się RS6. Tryb zawieszenia powędrował w pozycję Sport, lewarek powędrował w pozycję S, a moje dłonie mocniej oplotły kierownicę, jednocześnie sprawdzając położenie manetek do zmiany biegów. I kiedy światło zmieniło się na żółte, ulicę wypełnił przeraźliwy ryk. To odjechało BMW. My, czyli ja z Audi, poczekaliśmy na zielone światło i delikatnie ruszyliśmy. Bo tym samochodem jeździ się wolno. Popatrzyłem tylko na przechodnia, który pokiwał głową i pokazał uniesiony kciuk...

Tomasz Knobloch Dział Audi, specjalista sprzedaży flotowej

Audi A8 jest flagową limuzyną koncernu z czterema pierścieniami w herbie. W związku z tym model ten niejako strategicznie oferuje najwięcej prestiżu i komfortu podróżującym. Wyposażony jest przy tym w najbardziej nowoczesne rozwiązania techniczne, jakie opracowali inżynierowie Audi. Z tego względu bardzo chętnie wykorzystywany jest przez zarządy przedsiębiorstw jako reprezentacyjna limuzyna.
W przypadku sportowych modeli, takich jak np. RS6, sytuacja przedstawia się trochę inaczej. Niezwykłe doznania z jazdy oraz nadwozie typu kombi powodują, że model ten jest chętnie wybierany przede wszystkim przez właścicieli przedsiębiorstw. A więc osoby, które mogą korzystać z samochodu w sposób trochę mniej biznesowy, a bardziej czerpać przyjemność z samodzielnego prowadzenia pojazdu. Imponujące parametry techniczne, osiągi oraz bogate wyposażenie jednocześnie sprawiają, że modele takie jak RS6 uchodzą za symbol najwyższych wymagań stawianych przez kierowców wobec samochodów luksusowych.


Kto testował: Tomasz Siwiński

Co: Audi RS6

Gdzie: Poznań

Kiedy: 16 IV 2010

Ile: 1600 km

Przeczytaj również
Popularne