Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Shell

Wyjątek potwierdzający regułę

Z uwagi na fakt, że na piłce znam się mało albo wcale, chętnie zabiorę głos w dyskusji. Cieszy mnie niezmiernie fakt, że byłem świadkiem historycznego triumfu nad niemiecką reprezentacją, tym bardziej że to urzędujący mistrzowie świata. Jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że świadkiem tego triumfu była – zapewne nie naocznym, bo smacznie wtedy spała – moja Babcia (duża litera jest nieprzypadkowa). Ona co prawda nie przykładała najmniejszej wagi do aspektu sportowego, po prostu z założenia, za co jej nie potępiam, wyznaje teorię: lać Niemca, gdzie i kiedy tylko można, a także czym tylko można.
Dlatego z pobudek osobistych było mi niezmiernie miło, że Mila, Milik i zapewne ktoś trzeci na Mi zrobili przyjemność mojej Babci i zlali aż miło mistrzów świata. Oczywiście, jak to w Polsce, zrobiła się z tego afera godna mistrzów świata, tylko w głowach przaśnego kibicowskiego motłochu to my, wygrywając z Niemcami, zostaliśmy mistrzami świata. Patrząc na to wszystko logicznie, to trochę racji w takim postrzeganiu świata jest, bo skoro ktoś jest lepszy od najlepszych, to najlepsi stają się nie najlepszymi, a ci dotąd nie najlepsi najlepszymi.
Nie wiem jednak, jak i skąd w głowach, a może bardziej sercach, Januszów (Janusz, wzorcowy kibic piłkarski) zrodziło się przekonanie, że jesteśmy piłkarską potęgą. Analogia prosta, siatkarze rozpoczęli marsz po złoto na narodowym, to i nasi wystylizowani piłkarze także. Jednak okazało się niezwykle szybko, że nie był to marsz, tylko krótki spacer. Słaba, przepraszam, reprezentacja Szkocji prawie wywiozła trzy punkty z narodowego. Można to zrozumieć. Słaba reprezentacja grała ze słabą reprezentacją i w efekcie było 2:2. To samo w sobie nie jest niepokojące, bo gdybyśmy w sobotę, zamiast z Niemcami, zagrali na 2:2 ze Szkocją, byłby to umiarkowany sukces. Mnie martwi tylko fakt, że Szkoci strzelali z 75-procentową skutecznością, na trzy strzały dwie bramki. Ale fachowe media szybko znalazły przyczyny porażki, bo za taką trzeba uznać remis. Brutalny faul na Lewandowskim, który nie tylko przesądził o „tylko” remisie, ale wręcz wtrącił polską piłkę nożną ponownie na piłkarskie dno.
Jednak ze Szkocją zagraliśmy po triumfie z Niemcami i to wprowadziło w umysły Januszów potężny zamęt. To jak to, to jesteśmy najlepsi na świecie, czy nie. Widać było, jak tanie syntetyczne czapki z Chin parują od procesów myślowych. NIE, Januszowie! Wciąż jesteśmy mizerni, tak jak byliśmy dwa, pięć i dziesięć lat temu. Wciąż jesteśmy tak samo mizerni jak nawet dwadzieścia lat temu i, co gorsza, nasi piłkarze wciąż mają tak samo idiotyczne fryzury. No, ale jak to, pokonaliśmy Niemców – wydziera się w moich myślach Januszowa brać. Tak, ale ci sami Niemcy w środę zremisowali u siebie z Irlandią 1:1, tracąc gola w 94. minucie. No, to, gonitwa Januszowych myśli przybiera niepokojące rozmiary, aż tlić zaczął się brzeg biało-czerwonego szala; kto w końcu jest najlepszy na świecie? Polacy, bo wygrali z Niemcami i zremisowali ze Szkocją, czy Szkocja, bo zremisowała z nami, czy Irlandia, bo zremisowała z Niemcami.
Januszowie, prostym niczym język komentatorów językiem, spieszę Wam donieść. Wciąż nie jesteśmy światową potęgą w piłce nożnej, wciąż, kiedy świat podaje, my wybijamy. Proszę mnie nie zrozumieć źle, cieszyłem się niesamowicie, a szczególnie kiedy strzelił Mila, ponieważ to myślący zawodnik i z mojego miasta. Niezwykle się cieszyłem, ale gdzieś w głębi serca wiedziałem, że absolutnie nic w grze polskiego zespołu się nie zmieniło i zapewne nie zmieni. Że ta wygrana to był wypadek przy pracy. Chwilowa zapaść polskiego zespołu, który zaskoczył sam siebie i wygrał. Dodatkowo Niemcy z niewyjaśnionych przyczyn postanowili ostrzelać Szczęsnego, jakby złośliwie trafiając w niego. Trudno, stało się i teraz z tym piętnem zwycięzców trzeba będzie żyć. Całe szczęście, że nasze orły tę presję musiały znosić niezwykle krótko, bo tylko przez trzy dni. Obawiam się jednak, że są to jedyne trzy dni chwały polskiego futbolu w tym…, w tej…, jednak w tym… stuleciu. Obym się mylił i oby moja Babcia jeszcze nie raz miała satysfakcję z pokonania Niemców, czego Babci i naszej reprezentacji szczerze życzę.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne