Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Urlop doskonały

Uwielbiam nie pracować. Czuję wtedy, że jestem panem swojego czasu. Nie oznacza to wcale, że kiedy nie pracuję, czyli mam urlop, to leżę do 10.00. Na ogół kładę się spać poważnie po godzinie drugiej i wstaję skoro świt. Chyba że świt oznajmia o swoim przybyciu za pomocą olbrzymich kropel irracjonalnego deszczu. Kto widział deszcz na urlopie, przecież to jest skończony absurd. Irytuje mnie też mżawka, zachmurzenie, a nawet prognoza pogody inna niż ta zakładająca 35 stopni Celsjusza i bezchmurne niebo. Jakże ja potrafię doskonale wypocząć podczas okresu wolnego. Chłonę każdy piątek, bez względu na to, w jaki dzień tygodnia wypada. To nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Najważniejsze jest to, że nie ma mnie w pracy. Proszę, szanowni czytelnicy, nie zrozumcie mnie źle, bo ktoś może pomyśleć, że nie lubię tego, co robię, że w dobie takiego bezrobocia grzechem jest narzekanie, że jest praca, że powinienem dziękować za to, że mam po co wstawać rano i że mam z tego jeszcze pieniądze, które przynajmniej w dolnej części są w stanie wypełnić moja małą piramidę Maslowa. Wypełniają ją w części, która wprost idealnie oddaje to, co czuję, i nazywa się wybornie: potrzeby redukcji odczuwalnych braków. Ja naprawdę nie lubię chodzić do pracy, nie lubię wstawać do niej rano i siedzieć w niej bezczynnie. Nie przepadam za delegacjami, wyjazdami, sterczeniem na lotniskach, jedzeniem w hotelach, czytaniem tekstów, których nigdy w życiu bym nie przeczytał, i pisaniem rzeczy, których nigdy w życiu bym nie napisał. Nie lubię mojego komputera, programu pocztowego, przeglądarki i nawet mojego kubka na kawę w pracy nie znoszę. Więcej, ja w tej nienawiści tak się zatraciłem, że nawet kawy już nie znoszę. Różnica jest taka, że teraz tego samego kubka nienawidzę, ale jest to już kubek do herbaty.
Dlatego, każdy, kto myśli, że odrobinę przesadzam i na pewno coś w pracy lubię, jest w potężnym błędzie. Jest w logicznym zakłamaniu. Toleruję ją tylko i wyłącznie dlatego, chociaż granice tolerancji coraz bardziej mi się zawężają, że daje mi pieniądze. Matko, jak ja chciałbym być obrzydliwie bogaty. Nie tak trochę zamożny, nie z klasy średniej, nawet nie bogaty. Chciałbym, aby obrzydlistwo mojego bogactwa było do kwadratu proporcjonalne do obrzydzenia, z jakim do pracy chodzę. Wiecie, co bym wtedy robił? Nie chodziłbym do pracy. Całkowicie w 100% poświęciłbym się tylko i wyłącznie temu, żeby nie chodzić do pracy. Nie chodziłbym do niej, nie jeździł, nie wracał z niej i nie wstawał rano. Nie myślałbym o pracy, nie przejmował się pracą. Gdyby nie to, że oznaczałoby to wykonanie jakiejkolwiek pracy, to założyłbym nawet fundację wspierającą niechodzących do pracy.
Miałbym wieczny urlop, ale wieczny urlop doskonały, ponieważ moja sytuacja materialna pozwoliłaby mi wykluczyć z urlopu element najbardziej w urlopie stresogenny, czyli jego nieuchronny koniec. Każdy padł, pada albo padnie ofiarą końca urlopu i syndromu pourlopowego. Ta potężna wręcz niechęć do powrotu do pracy, która, nawet jeżeli byłaby najwspanialsza na świecie, NIE JEST URLOPEM. U co bardziej wrażliwych powrót do pracy objawia się torsjami, depresją, atakami paniki. Nawet pisząc to, dostaję gęsiej skórki z panicznego strachu, że sam także będę zmuszony powrócić z urlopu.

Miałbym wieczny urlop, ale wieczny urlop doskonały, ponieważ moja sytuacja materialna pozwoliłaby mi wykluczyć z urlopu element najbardziej w urlopie stresogenny, czyli jego nieuchronny koniec.

Wiem, że idealiści mówią: ja to bym tak nie mógł. Nawet jakbym wygrał w totka (to polska miara bogactwa, mnie osobiście niesatysfakcjonująca nawet w kilku procentach), to bym chodził/a do pracy. Matko, jakże ci ludzie muszą być nudni, smutni i wyzuci z jakiejkolwiek pasji. Odwirowani z prywatności i hedonizmu.
A co ja bym robił na wiecznym urlopie, kiedy panowałby wieczny piątek? Oj, wiele interesujących i pasjonujących rzeczy, które teraz nie są sprecyzowane. Na pewno pierwszą rzeczą, jaką bym zrobił, byłoby pójście do pracy i wypisanie wniosku urlopowego.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne