Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
TruckCare - 2

Sorry, panie senatorze

Ale mam mętlik. Tyle ciekawych rzeczy chciałbym skomentować wzorem kolegów z portali internetowych. Jednak w miesięczniku komentowanie bieżących wydarzeń nie należy do rzeczy prostych, bo muszą być to wydarzenia na tyle ważkie, aby nie straciły na aktualności przez miesiąc. Skomentuję więc, co następuje, w takiej oto kolejności: wydarzenia sportowe, wydarzenia polityczne, wydarzenia pogodowe. Dodatkowo wszystko postaram się opleść nicią logicznej narracji i ułożyć w ciągu przyczynowo-skutkowym.
Nasi potęgą Dakaru. W pierwszej dziesiątce dojechało chyba ze trzydzieści polskich załóg. Jak nie ze czterdzieści. Hurra. Cieszę się, bo jest z czego, ale od potęgi to nas jeszcze trochę dzieli. Nie wygraliśmy dotąd w żadnej kategorii, a biorąc pod uwagę zachowanie teamu, który na ostatnich etapach poleceniem zespołowym zabił ducha rywalizacji, zapewne szybko nie wygramy. Ale nie tylko na Dakarze nasze orły jechały szybko i skutecznie.
Nasi pojechali także w rajdzie styczniowym w Austrii. Mówiąc nasi, mam na myśli Kajetana Kajetanowicza i Roberta Kubicę. Pierwszy pechowo odpadł, drugi wygrał. Słowa uznania dla obu. Słowa krytyki dla imbecyli przygotowujących relację, bo ci absolutnie zapomnieli o tym, że mamy tam dwóch kierowców, a śmiem nawet wysunąć tezę, że ten, o którym zapomnieli, czyli Kajetan, jest w fachu rajdowym kierowcą lepszym.
Kubica, co cieszy mnie niezmiernie, będzie startował w pełnym cyklu WRC (World Rally Championship) autem WRC (World Rally Car). Starty te rozpoczął od wygrania odcinka specjalnego w najstarszym, najtrudniejszym i najbardziej prestiżowym rajdzie z całego cyklu – Monte Carlo. Wiem, wypadł z trasy, ale jeżeli ktoś ma przynajmniej tak mgliste jak przełęcz Col de Turini o poranku pojęcie o skali wyczynu Kubicy (mówię o czasach w czołówce, nie o wypadku), to powinien być dumny. Odpada, fakt, ale to ryzyko wpisane w ten zawód. Cały świat chwali, gdy tymczasem nad modrą Wisłą fala krytyki, a na tej fali surfuje pan senator Pociej (teraz płynnie przechodzę ze świata sportu do polityki). – Kubicy zabrać samochód, prawo jazdy, wstyd przynosi – głosi z wysokości swojego urzędu.
– Nasze pieniądze trwoni! – Słysząc to, ma się wrażenie, że prywatną dietę senatora Pocieja, nie wiedzieć jakim podstępem zdobytą, Kubica w błota Monte Carlo wyrzuca. Hańba! Veto po trzykroć!
Jak ja się rozsierdziłem, kiedy to przeczytałem. Nie dlatego, że należę do bezkrytycznych wyznawców Roberta Kubicy. Szanuję jego talent i pracowitość, nie przepadam za wizerunkiem i nie mówię o mocno kontrowersyjnym ułożeniu kilku włosów, których z przyzwoitości nie nazwę fryzurą. Rozsierdziłem się, albowiem biorąc pod uwagę nie chaos, ale kompletny burdel, jaki zafundował nam rząd z podatkiem VAT, znalazłbym senatorowi Pociejowi inne zajęcia niż wypisywanie kompletnych pierdół na temat, o którym nie ma pojęcia. Zachowania rządu w kwestii podatku VAT nie da się nazwać za pomocą słów, których używa człowiek kulturalny. Poziom ignorancji rządu jest wręcz niebotyczny. Wszyscy apelują o stabilne przepisy i im głośniejsze są to apele, z tym większą rozkoszą są ignorowane. Z całego serca życzę, aby Komisja Europejska zafundowała nam taką karę, na jaką zasługujemy.
Było o sporcie, było o polityce, to teraz o zimie, ale także w kontekście politycznym. – Sorry, taki mamy klimat – obwieściła pani minister, kiedy w styczniu od mrozu zatrzymały się niektóre pociągi. Ale afera, ale skandal. Jak śmiała, bezczelna. Ludzie marzną, spóźniają się, a tu takie słowa. Całkowicie się z nią zgadzam. Jeżeli w styczniu pada deszcz i jest mróz, to nie ma takich mocnych, żeby na to coś zaradzili. Jeszcze jest sprawa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy…
Wiecie co, już wiem, czemu nie komentuję bieżących wydarzeń. Bo są całkowicie nieistotne. Na zakończenie słów kilka jeszcze o zimie, która bezczelnie postanowiła nadejść w naszym wymęczonym kraju. Zmroziło, posypało i co? I okazało się, że co najmniej 90% tych, którzy jednak postanowili wyjechać na drogi, powinno oddać swoje uprawnienia do prowadzenia pojazdów, najlepiej senatorowi Pociejowi. Mam dla tych osób kilka złotych rad. W zimie nie każdy asfalt jest śliski. Suchy tym bardziej. Im niżej spada temperatura, tym on wciąż nie robi się bardziej śliski. W zimie można zmieść śnieg z samochodu przed jazdą, nie jest to karalne, i naprawdę nie trzeba go transportować, gubiąc sporo po drodze, do miejsca docelowego. W zimie, jadąc po ubitym śniegu, możemy spodziewać się, że droga hamowania się wydłuży, dlatego nie musimy jechać tuż za poprzedzającym pojazdem. W zimie, jadąc na pustej drodze, możemy sobie awaryjnie zahamować, żeby przekonać się, czy nawierzchnia, po której jedziemy jest śliska, czy tylko na taką wygląda. I na koniec, nawet w zimie i nawet na lodzie, stojący samochód nie wpada w poślizg.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne