Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Shell

RK, czyli JP2

Wszystkie noworoczne postanowienia szlag trafił. Tyle w temacie. Jedno jednak postanowienie trafił dopiero niedawno, bo pod koniec stycznia. Mianowicie nie denerwować się. Nie tak się nie denerwować, że od razu wcale i nigdy. Ale tak niezdrowo, tak źle, tak czarno się nie denerwować, nie stresować może bardziej.
Wszystko prysnęło jak mydlana bańka, kiedy ubrany w koszulkę z logotypami sponsorów, czapeczkę i polar z takimiż, zasiadłem przed ekranem komputera, żeby śledzić rajd Monte Carlo. Śledziłem go ze zdwojona intensywnością, ponieważ w tym rejonie świata było dane mi być tydzień wcześniej na motoryzacyjnej prezentacji. Wobec czego oczami wyobraźni widziałem siebie pędzącego po krętych drogach księstwa. Nerwów wystarczyłoby mi tylko na śledzenie wyników przed ekranem komputera, nie mówiąc nawet o tym, aby kibicować na trasie.
Chciałem od razu zaznaczyć, że jestem kibicem tego sportu i to kibicem, wydaje mi się, dosyć świadomym. Po pierwsze dlatego, że kibicuję od lat, po drugie dlatego, że miałem okazję być wożonym przez niektórych kierowców, a po trzecie z kolei – ponieważ sam całkowicie amatorsko też jeżdżę. Znaczy przemieszczam samochód z punktu A do B, czasami nawet do C, a ktoś mierzy mi czas. Mogę zatem powiedzieć, biorąc pełną odpowiedzialność za wypisane tutaj słowa, że – w porównaniu do jakiegokolwiek rajdowego kierowcy – nie potrafię jeździć. Każdorazowo, kiedy wysiadam z jakiegokolwiek samochodu prowadzonego przez profesjonalnego kierowcę, mojemu zdziwieniu nie ma końca. Kto, do jasnej cholery, dał mi prawo jazdy? Drogi Prezydencie Miasta Wrocławia, nie powinieneś dawać mi uprawnień do prowadzenia samochodu.
Ale do czego zmierzam po tym przydługim wstępie – serio, czemu otrzymałem prawko? Chciałem zabrać głos w sprawie Roberta Kubicy. Szanuję go jako sportowca, doceniam jako kierowcę i nie przepadam jako za postacią medialną. Mój prywatny osąd nie ma jednak większego znaczenia, bo każdy ma prawo do własnej, subiektywnej oceny, szczególnie osoby publicznej. Jednak to, co zadecydowało o tym, że moje noworoczne postanowienie o niedenerwowaniu się trafił jasny szlag, to niesamowita polaryzacja i radykalizacja poglądów w sprawie Roberta Kubicy. Dla niewtajemniczonych, Robert Kubica (powszechnie używa się określenia RK), wygrał podczas rajdu Monte Carlo cztery odcinki i samo to jest wyczynem spektakularnym. Biorąc pod uwagę, że wygrał je w prywatnym zespole i starszym autem, to wielki szacunek. Jednak w rajdach nie ma punktów za wygranie poszczególnych odcinków specjalnych (wyjątkiem jest Super Stage). W kolarstwie można wygrać poszczególne etapy i być najlepszym sprinterem, góralem, najbardziej aktywnym kolarzem – w rajdach trzeba dojechać do mety. Prawda jest taka, że RK do mety nie dojechał. Podniosły się głosy wiecznych pieniaczy, których pieniądze wydane przez sponsorów RK bolą przeokropnie. Jednak z tym należało się liczyć. Mnie bardzo zmartwiły głosy do tej pory bardziej liberalnych obrońców RK, w tym wielu sportowców. Tym razem przypuścili oni atak na każdego, kto nawet w wyważonych słowach wyraził się negatywnie o RK. Także pozwoliłem sobie na uwagę w stylu: Wielki szacunek dla RK, bo nie jest w 100% sprawny fizycznie, a jednak pokazał, jak dobrym jest kierowcą. Pokazał także, że wiele brakuje mu do rangi wybitnego (bardzo dobrym kierowcą także jest, bo zdobył tytuł mistrza WRC2) kierowcy rajdowego, ponieważ integralnym elementem tego sportu jest kalkulacja i psychika, a tego ewidentnie Robertowi Kubicy, moim zdaniem, brakuje.
Matko z córką, jak mi się oberwało. Że sam to bym odcinka nie przejechał, że kto mi dał prawo się wypowiadać, kiedy nigdy nie siedziałem w rajdówce. Że jak śmiem kalać imię Roberta. Spieszę zatem z odpowiedzią. Nie tylko nie przejechałbym odcinka, ale nawet nie odpaliłbym auta, a nawet jeżeli bym odpalił, to prawdopodobnie bym nie ruszył i od razu zgasił. Robert Kubica objechałby mnie w każdych warunkach i każdym samochodem. Ba, nawet jeżeli ja miałbym do dyspozycji samochód, a on kosiarkę, to prawdopodobnie byłby zdecydowanie szybszy.
Jednak czy to pozbawia mnie prawa do wyrażenia mojej opinii na ten temat? Nie. Tym bardziej że nie robię tego anonimowo. Jednak sytuacja ta pokazuje, jak olbrzymi w tym narodzie jest głód bohaterów. Jak bardzo potrzebujemy kogoś, kto będzie nas prowadził w walce o wolność i sprawiedliwość przeciwko armii zmotoryzowanych Hunów z bogatych, fabrycznych ekip. Naprzód, RK, i nie ważcie się plugawi pseudofachowcy podważać pochwalnych pieśni na temat Naszego Bohatera Narodowego.
Sytuacja z RK przypomina mi sytuację z JP2 (celowo stosuję skrót). Jak wielokrotnie miałem okazję słyszeć, był to PRAWDZIWY papież, bo POLAK. I mimo że Jana Pawła II darzę olbrzymim szacunkiem, to czy od razu oznacza to, że nikt nie ma prawa do własnej opinii na Jego temat? Według mnie, nie. Według dużej części naszego społeczeństwa – tak.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne