Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Przestępne lato

Wtym roku lato było wyjątkowe. Nie za gorące, nie za chłodne. Nawet wilgotność powietrza była taka, w której homo sapiens, zamieszkujący tereny naszej szerokości geograficznej, funkcjonuje idealnie.
Od dawna wiadomo, że w naszym klimacie, zwanym nie wiedzieć czemu umiarkowanym, pór roku wyróżnia się co najmniej cztery: wiosnę, lato, jesień i zimę. Niektórzy co bardziej ambitni meteorologowie wyróżniają jeszcze przedwiośnie i przedzimie. Z kolei w strefie podzwrotnikowej są dwie: pora sucha i pora deszczowa. Po co, pytacie pewnie, redaktor robi przypomnienie z geografii? Po to, spieszę odpowiedzieć, że nie do końca zgadzam się z zaproponowanym podziałem. Szczególne obiekcje mam do strefy, w której przyszło mi żyć, bo co do innych się nie wypowiadam z racji zbyt krótkiego w nich przebywania. Przepraszam, że będę odrobinę zrzędliwy i będę narzekał, utyskiwał, nudził, marudził i czepiał się wszystkiego, ale właśnie stukam w klawiaturę mojego komputera, który irytuje mnie dzisiaj niewiarygodnie, całkowicie rozbity. Moje ciało, do którego dotychczas miałem stosunek zdecydowanie ambiwalentny, zawiodło na całej linii.
Czuję się, jakbym stoczył dwunastorundowy pojedynek w formule MMA z Mariuszem Pudzianowskim. Z nosa wydobywa mi się bliżej nieokreślona substancja, która co jakiś czas niebezpiecznie zbliża się do klawiatury, utrudniając pisanie. Jest to zapewne ten sam roztwór, który wypełnia mi szczelnie zatoki i spływa nie tylko do nosa, ale także gardła. W gardle zresztą nie ma za dużo miejsca, ponieważ migdałki urosły do rozmiarów całkiem sporego jabłka. Próba zmierzenia temperatury skończyła się tak, że na termometrze zabrakło skali. Jest mi na przemian zimno i gorąco, bardzo gorąco i bardzo zimno. I nawet nie byłoby problemu, gdyby zmiany mojej temperatury następowały w cyklach kilkugodzinnych, ale nie, one następują w cyklach kilkuminutowych, a czasami nawet sekundowych. Zakładam bluzę, bo mi zimno i kiedy mam wzutą połowę rąk, to tej, która tkwi w rękawie, już jest gorąco, a ta, która na wzucie czeka, jest zlodowaciała. Wobec czego z gorącej ręki zzuwam rękaw, a na zmarzniętą wzuwam i sytuacja się powtarza. Efekt tego jest taki, że zamiast pisać, tylko naprzemiennie zzuwam i wzuwam, robiąc sobie tylko krótkie przerwy na złapanie w chusteczkę substancji, która nieprzerwanie wydobywa się z nozdrzy. Wyobrażacie sobie zatem, jak ciężko jest w takich warunkach, przez załzawione oczy dostrzec te litery na klawiaturze, które naciskane po sobie ułożą się w jakiś logiczny wyraz, następnie zdanie, o akapicie już nawet nie marzę. Krótka przerwa, bo otwieram właśnie okno, ponieważ jest mi tak gorąco, a drugą ręką odkręcam kaloryfer, ponieważ jest tak zimno, że nie da się wytrzymać.

Zakładam bluzę, bo mi zimno i kiedy mam wzutą połowę rąk, to tej, która tkwi w rękawie już jest gorąco, a ta, która na wzucie czeka, jest zlodowaciała.

Dobrze, podliczyłem znaki i wiem, ile jeszcze muszę napisać, aby z ostatniej strony naszego miesięcznika nie ziała do państwa wielka biała otchłań. To może wrócę do tego, od czego zacząłem, mianowicie do pór roku.
W Polsce są dwie pory roku – przedzimie deszczowe i pozimie deszczowe. Koniec. I o ile mój doświadczony 34 takimi porami organizm zdążył się już do tego przyzwyczaić, nagle nadeszło lato. Niespodziewanie. Przyszło, kiedy spałem. Budzę się, oczekując jak co ranka szumu dudniącego o szyby deszczu, ewentualnie szalejącego w szczelinach okien wiatru, a tu nic. Rzut zaspanego oka za okno. Co to? Takie niebieskie, a obok takie żółciutkie. Przyszło przestępne lato. Trwało jeden dzień i tym razem zjawiło się w połowie marca. Temperatura na termometrze jakieś plus 25, odczuwalna co najmniej plus 50. Matko z córką, gdzie ja mam szorty, sandały i krem z filtrem. Ludzie, zapomniałem schudnąć! Dzwoni telefon, patrzę mój brat. Odbieram i słyszę w słuchawce tylko przeraźliwy ryk: GRILLLLLLLLLLLLLLLLL! Biegam w opętańczym szale. Do samochodu ładuję letnie opony, na nosie już siedzą okulary przeciwsłoneczne, jedną ręką pompuję koła od roweru, drugą zakładam koszulkę z krótkim rękawkiem.
Przestępne lato jak szybko przyszło, tak szybko zniknęło, siejąc w moim organizmie spustoszenie i wypełniając szczelnie zatoki tą substancją, która właśnie stara się opuścić moje ciało nosem. Nie znoszę lata.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne