Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
MAN

Jak się oszukałem

Ojca oszukasz, matkę oszukasz, ale siebie nie oszukasz. W sumie ta mądrość jest sama w sobie tak głęboka, że mógłbym zostawić Was tylko z nią. Postaram się na tle tego ludowego aforyzmu przedstawić tragedię mojej osoby.

Przez tyle lat oszukiwałem, nawet nie ojca i matkę, co właśnie siebie. Oszukiwałem perfidnie i tym zakłamaniem się brzydzę, bo oszukałem najbliższą mi osobę – siebie. Pewnie się zastanawiacie, w jakiej to dziedzinie. Kiedy zrobiłem rachunek sumienia, okazało się, że nie w jednej, a kilku dziedzinach kłamałem. Najpierw się oszukiwałem, że będę gwiazdą NBA. Trwało to, kiedy patrzę z perspektywy czasu, co najmniej o jakieś trzydzieści lat za długo. Mogłem sobie dać z tym spokój, kiedy z pełną świadomością stwierdziłem, że nie jestem czarnoskóry. Zdecydowanie za długo ignorowałem fakt, że jestem biały, o ciemnej karnacji, ale jednak biały.

Potem chciałem zostać ogrodnikiem. Gdzieś w głębi duszy, chyba wciąż gdzieś w moim ciele, żyje mały uwięziony chłopczyk, który chciałby zajmować się wegetacją, nawożeniem, pieleniem i wreszcie plonami. Ten plan mógłby się powieść, gdyby nie zniechęcił mnie do ogrodnictwa incydent z marchewką. Posiałem ją tak głęboko, że nawet gdyby miała dwa metry i tak nie wystawałaby z ziemi.

Następnie zacząłem się oszukiwać, że będę wielkim scenarzystą. Może nawet największym, jaki do tej pory chodził po ziemi. Okazało się jednak, że aby zostać scenarzystą, nie wystarczy wszem i wobec trąbić, jak słabe są seriale. Wypadałoby jeszcze usiąść i coś napisać. Nie udało się. Od tego momentu powiedziałem sobie, że będę wobec siebie uczciwy.

Do niedawna nawet wydawało mi się, że tak właśnie jest, że wreszcie moje ambicje i oczekiwania osiągnęły z moimi realnymi możliwościami jakiś rodzaj zgniłego kompromisu. Wydawało mi się, że wreszcie pogodziłem się z ograniczeniami własnego ciała i ducha. Dlatego postanowiłem zostać kierowcą rajdowym. Tutaj zrobię pauzę, aby umilkły wszystkie śmiechy, które słyszę. Co gorsza, kierowcą rajdowym chciałem być w momencie pełnej dojrzałości płciowej, co jak się okazało, nie idzie w parze z dojrzałością emocjonalną. Projekt zostania kierowcą rajdowym zaszedł chyba najdalej ze wszystkich. Nie tylko z pasją śledziłem wszelkie poczynania zawodowców, ale brałem udział we wszelkich kursach doszkalających. W pewnym momencie nawet wszedłem w posiadanie samochodu, co prawda cywilnego, ale o rajdowym rodowodzie. Zacząłem zapisywać się na różnego typu imprezy i na każdej z nich robiłem zdjęcia pucharów, oczywiście zanim trafiły w ręce zwycięzców. Jak sami widzicie, zaszedłem już bardzo daleko. Jednak i tym razem się nie udało. Po pierwsze, nie można startować nawet w amatorskich zawodach samochodem, który dwa dni wcześniej przygotowywałeś do startu, woskując go, myjąc i odkurzając. Po drugie, nie powinieneś brać udziału w zawodach sportowych samochodem, jeżeli w dowodzie na ma twojego nazwiska, a zamiast tego jest wpisany bank. Proszę mi wierzyć, że te dwa czynniki potrafią zatrzymać nas przed szykaną z opon skuteczniej niż pływające tarcze hamulcowe i karbonowe klocki.

Inaczej jeździ się samochodem, który przyjechał na lawecie, ma się do niego zaplecze serwisowe, a koszty awarii w domowym budżecie są dla ciebie pomijalne. Może gdyby tak było, kontynuowałbym moją karierę, chociaż zapewne z takimi samymi rezultatami jak hodowanie marchewek. Okazało się jednak, że może nie stoję na straconej pozycji, ponieważ ku zaskoczeniu wszystkich udało mi się coś wygrać.

Odkąd pamiętam, koledzy zawsze mówili, że moich wyników spalania nie należy w ogóle brać pod uwagę, ponieważ zakłamują rzeczywistość. Jakoś tak się złożyło, że z tych wszystkich szkoleń z jazdy sportowej nie zostało mi w głowie wiele, ale zapamiętałem wszystkie rady dotyczące zasad jazdy ekologicznej. Pewnie podświadomie od zawsze to wiedziałem, że w tej dziedzinie powinienem się sprawdzić, ale wolałem się okłamywać.

Już kiedy jechałem na zawody organizowane przez Toyota Motor Poland z jazdy ekonomicznej, znajomi mówili, że wygram to w cuglach. Okazało się, że mieli rację. Mnie podbudował fakt, że FIA dostrzegła skrywany gdzieś w Europie Środkowo-Wschodniej potencjał drzemiący w ciele redaktora i zawody z ogólnie pojętej jazdy ekologicznej odbyły się i będą odbywać pod egidą FIA właśnie.

Może zostanę zatem mistrzem świata ekologicznych kierowców? Nawet z ostatniego rajdu udało mi się dojechać i wrócić na jednym baku.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne