Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
MAN

Hyundai - i40 zgłoś się

Jedną z przyczyn, czemu Toyota straciła dość dużo, jeżeli chodzi o rynek flotowy w Polsce, jest brak w ofercie Toyoty Corolli kombi. Jest hatchback Auris, jest sedan Corolla i jest główny powód odejścia do konkurencji, czyli brak kombi. Hyundai takiego błędu nie popełnił – najpierw kombi.

Podczas naszego wrocławskiego szkolenia po raz pierwszy miałem okazję wsiąść i przejechać kilka kilometrów Hyundaiem i40. Napisałem wtedy, że pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, szczególnie wygląd, ale kilka kilometrów to za mało, aby obiektywnie powiedzieć cokolwiek. Nawet stary dziennikarski sposób testowania – czyli kopanie w oponę – nie pomógł. Dlatego z dużą radością odebrałem informacje, że nowy, europejski program testowania samochodów Hyundai (o czym pisaliśmy w ostatnim wydaniu), zakłada dwutygodniowy test.

Ten sam
Odebrałem kluczyki od tego samego modelu, który miał premierę na szkoleniu. To dobrze, znałem już ten egzemplarz. Mając chwilę, zanim przeminą największe korki w Warszawie, obejrzałem sobie autko jeszcze raz, niespiesznie i dokładnie. Linia jest bardzo ładna, przypomina napięty łuk. Wszystkie linie płynnie się ze sobą schodzą. Srebrny lakier kontrastuje z ciemnymi szybami, które są małe, niczym w gangsterskim samochodzie. Światła do jazdy dziennej także dobrze współgrają z całą linią stylistyczną. Nad klapą bagażnika spojler, który w samochodzie ze 115-konnym dieslem pełni tylko rolę dodatkowego światła stopu. Dobra, dosyć tej sielanki, w końcu który fleet manager kupi samochód kierując się zasadą: ładny, biorę. Co innego, jeżeli usłyszy od szefa: ładny, bierz.
Zakładam zatem, że Hyundai i40 się podoba, i rozważam zakup tego samochodu dla managerów.

Jak przekonać do siebie szefów flot? Najlepiej zamiast mówić, że mamy dobry samochód, po prostu ich do niego wsadzić. Pomysł na jazdy testowe w Europie wypalił.

Drogi
Drogi, jakie są w naszym kraju, wiemy i to nieprawda, że jest lepiej. Nie jest. Są obwodnice, nowe mosty, ale co z tego, jeżeli wystarczy przejechać się przez centrum jakiegokolwiek dużego miasta, aby zobaczyć, że jest dramatycznie. Ale zaraz, drogi nie tyczyło się do jezdni, to jest moja opinia, kiedy pierwszy raz spojrzałem w cennik. Ponad 115 tysięcy. Drogi! Tylko zaraz, czy nie daję się opanować stereotypom? 115 tysięcy to dużo, ale dużo jak za Hyundaia, czy dużo jak za kombi z silnikiem Diesla z segmentu D? Sprawdzam Opla Insignię, kosztuje tyle samo. Sprawdzam Forda Mondeo – z niemal identycznym silnikiem kosztuje niemal 107 tysięcy. Pora na Passata – 107 tysięcy. Jednak nie dałem się oszukać. Hyundai jest odrobinę za drogi, chociaż w podstawowej wersji z tym samym silnikiem możemy kupić i40 za 90 tysięcy. Dobrze, załóżmy że Hyundai kosztuje odpowiednio do tego, co oferuje, a co oferuje, czas się przekonać. Na pewno nie prestiż marki, ale to spokojnie, ten budowany jest konsekwentnie.

Ale byk
Od czerwca nie urosłem, ale zasiadam za kierownicą i konfrontuję moje obecne wrażenia z tymi sprzed kilku miesięcy. Jednak miałem rację, i40 to samochód nie tylko obszerny, ale bardzo obszerny. W każdej płaszczyźnie mamy nadmiar miejsca – nad głową, na wysokości barków, na nogi. Duże schowki. Szybko przesiadam się na tylną kanapę, ponieważ warszawskie korki nie tylko nie mijają, ale chyba narastają. Siadam. Wygodnie, małe z zewnątrz szyby od środka są zupełnie wystarczające. Jeszcze rzut oka na bagażnik – 553 litry. Uspokoję wszystkich, to nie rzut oka sprawił, że wiedziałem, jaka jest pojemność bagażnika, to wiedza z broszurki. Płaska podłoga, logiczna roleta. Wracam zatem za wolant. Tutaj także dominują łuki. Wszystko poprowadzone jest miękko i płynnie. Zdaje się, że jedne elementy wyposażenia przechodzą w drugie. Dotykam materiałów na desce – powyżej srebrnego przetłoczenia miękkie. Wkładam kluczyk do stacyjki i zamieram. Fotel się przysuwa automatycznie, co nie jest powodem mojego osłupienia, ale temu zjawisku towarzyszy jakaś obrzydliwa muzyczka. Hyundaiu, motoryzacjo – nie idźcie tą drogą. To festyniarskie.
Kiedy ustawiłem wszystko, sprawdzam, czy olbrzymi guzik sport na desce centralnej wciąż nie działa, i ruszam w trasę. Fotele są wygodne, nawet bardzo, kierownica dobrze leży w dłoniach i – co ważne – ma ogromny zakres regulacji. Do tego stopnia, że nawet ja, który w każdym samochodzie siadam najniżej jak się da i kierownicę daję najwyżej, w i40 decyduję się lekko ją opuścić. Wszystkie moje rzeczy lokuję w schowkach, które są doskonałe. Nie brakuje tych dużych, jak i tych na drobiazgi. Ustawiam klimatyzację i w drogę.

Jasno to widzę
Silnik o pojemności 1,7 litra o mocy 115 koni to nie rewelacja, ale – z drugiej strony – skoro VW Passat ma podobny o mocy 105 koni, to nie powinno być źle. I nie jest. Jednostka pracuje cicho i bezwibracyjnie, nawet na zimno. Rozpędza się wystarczająco, ale spokojnie, ponieważ wyjechałem za bardzo w przód. Najpierw warszawskie korki. Okazało się, że moje przeczekanie zdało się psu na budę. Wlokę się po Puławskiej, rzadko korzystając z drugiego biegu. Po godzinnej jeździe i przejechaniu 10 km średnie spalanie to 11 litrów. W końcu udaje mi się dojechać do gierkówki. Tam remont, ale jak na piątkowe popołudnie nie jest najgorzej. W końcu Piotrków i mój objazd. Drogi co prawda nie są idealne, ale za to puste i wiodące głównie polami i lasami. Sprawdzam, jak poradzi sobie Hyundai, kiedy postaram się pojechać dynamicznie. Pierwsze uwagi – doskonałe tłumienie niewielkich nierówności. Cicho. Silnik wkręcam na wyższe obroty, w kabinie robi się głośno, ale nie nazbyt głośno. Precyzyjny układ kierowniczy, dobre zawieszenie i dynamiczny silnik to zalety. Teraz wady: po pierwsze opony. Nie chodzi nawet o ich profil, ponieważ były to klasyczne balony na 16-calowych felgach. Ba, nawet lepiej, ponieważ na nasze drogi taki profil to rozsądny wybór. Jednak koreańskie ogumienie nie kleiło, jak potocznie mówią rajdowcy. Przy hamowaniu włączał się zbyt pospiesznie ABS, a podczas ruszania ASR. Druga wada to strojenie radia. Tam, gdzie radioodbiorniki w innych samochodach odbierały kilkanaście fal, i40 jedną. Wada numer trzy, która objawiła się już po zmroku, to niemożność ściemnienia wyświetlaczy. Owszem, jest przycisk i ściemnia, ale tylko podświetlenie zegarów, natomiast jaskrawo niebieski panel centralny pozostaje jaskrawo niebieskim panelem centralnym. Jest osobny przycisk: dark, który wyłącza ekran, nie powodując wyłączenia radia, jednak kiedy tylko chcemy dać głośniej bądź zmienić stację, automatycznie się zapala. Szczegół, to fakt, ale kiedy jedziemy nocą, to naprawdę przeszkadza.
Dojeżdżam do Wrocławia, korzystając z zalet nowej obwodnicy. Średnie spalanie 7 litrów. Chłodzę już turbinę po dynamicznej jeździe i staram się doszukać jakichś wad w układzie jezdnym. Nie widzę, samochód posłusznie się prowadzi z godnością limuzyny klasy wyższej. Jest cicho i spokojnie. Lewarek skrzyni biegów działa z charakterystycznym dla tego modelu kliknięciem. Przynajmniej wiemy, kiedy mamy wbity bieg. Z dużym dystansem oceniam auto jeszcze raz. Z jednej strony za grube słupki A, z drugiej – piękna linia, jaskrawy wyświetlacz i nie najlepsze radio, ale ogrom miejsca i bardzo wygodna pozycja za kierownicą, opony do wymiany, ale świetne zawieszenie i jednostka napędowa. Przykładam to wszystko do ceny i staram się odpowiedzieć sobie na pytanie: czemu nie kupić Hyundaia? Nie znajduję odpowiedzi.

Kto testował: Tomasz Siwiński

Co: Hyundai i40

Gdzie: Lubin

Kiedy: 1 IX 2011

Ile: 1200 km

Przeczytaj również
Popularne