Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Hyundai i40 - To naprawdę Hyundai

Najczęstsza reakcja na ten samochód to: „to naprawdę Hyundai?”. Tak, to naprawdę Hyundai. I choć wersja kombi ma niezaprzeczalne zalety, jeśli chodzi o praktyczność samochodu, i pewnie będzie się sprzedawać lepiej, to jednak właśnie na sedana ludzie reagują: „łał!”.

Zawsze śmiałem się z dziennikarzy, którzy 80% swojego tekstu poświęcają stylistyce nadwodzia samochodu. Porównują, komentują, wybrzydzają: „tył jak u Passata, przód jak u cee'da”, używają mnóstwa określeń takich jak: dynamiczna stylistyka, młodzieńczy wygląd, niebanalna linia, i poświęcają przynajmniej jeden akapit na analizę przetłoczeń na masce – czy są fajne, czy może jednak nie są, bo takie już były albo właśnie dlatego, że nigdy takich nie było. Natomiast opis przedniego grilla jest przynajmniej trzy razy dłuższy niż informacja o silniku, o którym jest napisane, że zasadniczo jest. I tyle. Ja zwykłem uważać, że jaki samochód jest, każdy widzi – na zdjęciach oczywiście, których do każdego tekstu jest pełna gama: z przodu, z tyłu, z boku, więc nie ma się co rozpisywać na ten temat. Jednak pisząc o Hyundaiu i40, nie jestem w stanie o tym nie napisać. Powiem więcej – nie jestem w stanie od tego nie zacząć.

Magia samochodu
Mojemu koledze zepsuło się auto. Nie wchodząc w szczegóły techniczne ani tym bardziej w markę tego samochodu, przestał działać, a chłopak musi jechać za Warszawę, bo jest poumawiany. Ja wyjeżdżam na prezentację, a mam akurat testowego i40, który w tym czasie będzie stał pod blokiem. Niewiele myśląc, proponuję więc koledze: bierz Hyundaia, tylko nigdzie nie walnij, bo będę się gęsto tłumaczył. Chwilę się krygował (albo udawał, bo jego sytuacja była podbramkowa i samochód był mu potrzebny) i wziął. Pobiegłem (a dokładniej pojechałem na rowerze kolegi) do domu się pakować, bo jutro rano wyjazd. Pierwszy SMS, jaki odebrałem po wylądowaniu samolotu, był od tego właśnie kolegi: „Jednak hiphopowcy mają rację, że odpowiednia fura to grunt. Jeszcze nie wyjechałem z Warszawy, a już piąta dziewczyna do mnie macha z przystanku”. Po co przytaczam tę długawą historyjkę? Ponieważ ona najlepiej oddaje wygląd i40 i to właśnie w wersji sedan.


To naprawdę jest auto, za którym ludzie (nie tylko dziewczyny, ale przecież to o nie głównie chodzi...) oglądają się na ulicy. Moja znajoma, która – ogólnie rzecz biorąc – czuje się kotem, powiedziała, że to jest wymarzone auto dla niej, bo jest takie drrrapieżne z wyglądu. Cóż, nie mogę jej nie przyznać racji, faktycznie jest. Patrząc na i40 sedan, można dokładnie zrozumieć, co znaczy określenie „dynamiczna linia nadwozia”. Niby stoi, a jakby już jechał... Osoby, które kojarzą stylistykę Hyundaia z poprzednim i30 albo nawet jeszcze starszymi modelami firmy, sprzed serii „i”, mogą przeżyć szok. Hyundai bowiem wykonał nie krok na przód, ale skok, wyprzedzając większość konkurencji. Firma, ktora do tej pory (moim zdaniem) przodowała, jeśli chodzi właśnie o dynamiczne linie i niebanalną stylistykę – czyli Mazda – musi pogonić swoich designerów do pracy, bo konkurencja ze strony Hyundaia jest poważna. Ale w kwestii stylistyki pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia: jak i40 wygląda w środku. W końcu to tam spędzamy większość czasu. Cóż, nie będę się już rozpisywał, powiem tyle: odpowiednio. Wnętrze samochodu robi tak samo dobre wrażenie wizualne jak nadwozie – jest ładne nowoczesne, ale... To widać na zdjęciach. Więc napiszę o tym, czego nie widać. Hyundai szczęśliwie nie poszedł drogą niektórych innych marek, które uważają, że aby wnętrze było nowoczesne, wszystko musi zostać postawione na głowie. W i40 połączono nowoczesność wygladu z klasyką, jeśli chodzi o funkcjonalność. Wszystko jest tam, gdzie się tego spodziewamy, nie ma tysięcy niepotrzebnych przełączników ani dziwacznych rozwiązań. I ergonomia, i stylistyka wnętrza, a także jakość użytych materiałów i ich spasowanie wszystko zdecydowanie na 5+.

A teraz to, co ważne!
Skoro już rozpisałem się o wyglądzie samochodu, czas przejść do tego, co jednak – moim zdaniem – jest (mimo wszystko!) najważniejsze, czyli jak auto jeździ. A więc zacznijmy od silnika. Silniki zasadniczo są w i40 do wyboru cztery: dwie benzyny – jedna o pojemności 1.6 i mocy 135 KM, i druga, która z dwóch litrów osiąga 178 KM. Oraz dwa diesle: oba o pojemności 1.7, ale różnej mocy: 115 lub 136 koni. Ja miałem przyjemność testować tę ostatnią wersję, a więc 1.7 CRDi 136 KM. Cóż mogę o niej powiedzieć? Niestety, znów tylko dobrze. Dlaczego niestety? Jeśli ktoś pisze tekst o samochodzie, w którym są tylko pozytywne wrażenia, to czytelnikowi natychmiast wyda się to podejrzane. Ale co zrobić, jeśli samochód faktycznie na każdym kroku okazuje się być pozytywnym zaskoczeniem? Wróćmy jednak do konkretów. Zespół napędowy, jaki spotkałem w Hyundaiu i40 (bo trzeba to zawsze rozpatrywać jako całość), a na który składał się wspomniany już silnik oraz 6-stopniowa automatyczna skrzynia biegów, zaskoczył mnie przede wszystkim wydajnością. Zanim zajrzałem do dowodu, byłem przekonany, że mam pod maską 1.9, bo auto jechało naprawdę wcale nieźle, choć wynik spalania – niecałe 7 lirów na 100 km przy jeździe w mieście – trochę mnie dziwił. Ale wydawało mi się, że to w dużej mierze zasługa skrzyni. Choć mówi się (i nie bez powodu), że automatyczna skrzynia zwiększa spalanie, bo ma większe opory wewnętrzne niż manualna, to jej dobre zaprogramowanie może spowodować, że kierowca będzie osiągać znacznie niższe wyniki spalania niż ten, którego wiedza w temacie ekojazdy jest niewielka. Skrzynia w Hyundaiu pracowała bardzo fajnie, nie przeciągała biegów bez potrzeby, jak tylko mogła, starała się jechać na najwyższym biegu, zmieniała przełożenia płynnie i redukowała szybko. Do niczego nie można było się przyczepić. A spalanie po wyjechaniu z miasta spadło poniżej pięciu litrów! I jak tu można o układzie napędowym źle napisać?

Właściwości jezdne
Skoro jesteśmy przy temacie „jak auto jeździ”, to trzeba przejść do drugiej ważnej rzeczy, czyli do zawieszenia i ogólnie właściwości jezdnych. Zdecydowanie w i40 postawiono raczej na komfort niż sportowe zacięcie i trzeba przyznać, że wyszło im to dobrze. Jazda nowym Hyundaiem po nierównościach i wybojach naszych kochanych asfaltów jest cicha i przyjemna. Nic nie stuka, nie skrzypi, nie rzuca. Zawieszenie elegancko wybiera nierówności, zapewniając dobry kontakt auta z podłożem, jakie by ono nie było, a tym samym dobrą trakcję i prowadzenie samochodu. Układ kierowniczy też nie pozostawia miejsca na narzekania – jest precyzyjny, przełożenie wydaje się być optymalne, nie ma nic, do czego można by się przyczepić. Jeśli chodzi o moje całkiem subiektywne odczucia z jazdy testowanym modelem, to najlepszym słowem do określenia tego, jak jeździ się Hyundaiem i40, jest, moim zdaniem, przyjemnie. Nie ma może w tej jeździe wiele emocji, ale samochód prowadzi się ze wszech miar poprawnie, jest w nim cicho, wygodnie, ładnie, dynamika jest na wystarczającym poziomie, żeby bez stresu wykonywać wszystkie manewry, których wymagać może od nas codzienna jazda (nawet na spóźnieniu), a do tego spalanie jakimś cudem trzyma się ciągle w bardzo rozsądnych granicach.

Kupić, nie kupić?
Zazwyczaj jest tak, że po takim pełnym pozytywnych akcentów opisie samochodu następuje studzący zapał akapit z cenami. Zazwyczaj. Ale nie w tym przypadku. Choć Hyundai i40 nie kosztuje 5 zł, to jednak ceny są raczej z tych przystępnych, jak na to, co można za nie dostać. Zaczynają się od 79 900 zł za najsłabszą, benzynową wersję w podstawowym wyposażeniu. Jeśli natomiast chodzi o wersję testowaną przeze mnie, to kosztuje już sporo więcej, ale dostajemy za to oprócz silnika i automatycznej skrzyni biegów (jeśli ktoś woli manual, to niech od podanej przeze mnie kwoty odliczy 5 tys. zł, bo tyle dopłacamy za automat) także: ksenonowe światła z diodami LED, kluczyk zbliżeniowy, czujniki cofania, dwustrefową klimatyzację, przyciemnione tylne szyby, czujnik deszczu, bluetooth, chłodzony schowek, słowem – naprawdę nieźle wyposażone auto. Oczywiście z 5-letnią gwarancją tripple care, no i... naprawdę niecodziennym wyglądem. Kiedy brałem to auto do testu, wydając mi je Aneta Gajewska powiedziała: „tylko napisz o nim dobrze”, na co kurtuazyjnie odpowiedziałem: „o takim samochodzie nie da się źle napisać”. Wychodzi jednak, że w mojej odpowiedzi nie było nic z kurtuazji. O tym samochodzie rzeczywiście nie da się źle napisać.

Kto testował: Piotr Stuszewski

Co: Hyundai i40 1.7 CRDi

Gdzie: Warszawa

Kiedy: 23–30.04.2012

Ile: 880 km

Po pierwsze wygląd, ale w równej mierze oszczędny silnik.

Mała dowolność wyboru wyposażenia dodatkowego.

Przeczytaj również
Popularne