Przeciwnicy elektromobilności mówią, że samochody elektryczne to jedynie miejskie zabawki, nieprzydatne na dłuższych trasach. Nic bardziej mylnego! Nasza wyprawa do słonecznej Toskanii, podczas której pokonaliśmy ponad 1700 kilometrów, miała przekonać nas, że dla najnowszych elektryków z grupy Volkswagena nie stanowi to najmniejszego problemu.
Auta elektryczne na dalekich trasach? Jeszcze kilka lat temu można było traktować to jako wyzwanie. Jednak rozwój technologii akumulatorów i infrastruktury szybkiego ładowania sprawił, że dziś 1700-kilometrowa podróż na południe Europy jest wykonalną opcją, a dodatkowo koszty mogą być niższe niż autem z napędem spalinowym.
Plan był jasny – start w Warszawie, meta w toskańskim Castiglion Fiorentino, z zaplanowanym noclegiem nad austriackim jeziorem Wörthersee. Łączny dystans: ponad 1700 km.
W trasie mieliśmy do dyspozycji cztery najnowsze modele z grupy Volkswagen:
– każdy z nich pratycznie w najbogatszej specyfikacji, oferował wydajność i komfort przy minimalnej liczbie postojów. Razem cztery elektryki którymi podróżowaliśmy miały... 1611 elektrycznych koni mechanicznych.
Porsche Taycan 4S Sport Turismo
Wszystkie auta były wyposażone w zaawansowane planery podróży, które automatycznie dobierały optymalne punkty ładowania, uwzględniając zużycie energii i moc dostępnych stacji. W praktyce okazało się, że podróż nie wymagała specjalnych przygotowań ani korzystania z dodatkowych aplikacji mobilnych.
Systemy nawigacyjne obsługiwały wszystko – od wyszukania najbliższych stacji, wskazanie ich zajętości, po dostosowanie trasy do rzeczywistego zużycia energii. Planery sugerowały tylko kilka krótkich postojów, które zajmowany jedynie około 20-40 minut – podobny czas jak standardowe przystanki w trasie na odpoczynek.
Przerwy w podróży samochodem spalinowym zajęłyby niewiele mniej czasu. W końcu co jakiś czas trzeba zrobić postój, aby odpocząć, skorzystać z toalety czy coś zjeść.
Wyruszyliśmy w trasę i na przekór wszelkim wątpliwościom, nie przemieszczaliśmy się anemicznym tempem 90 km/h za ciężarówką. Całą trasę pokonaliśmy, utrzymując maksymalne dozwolone prędkości, czyli w granicach 120-140 km/h.
Audi Q6 e-tron
Ładowanie odbywało się głównie w szybkich (350kWh) hubach Ionity. Ich zagęszczenie przy drogach szybkiego ruchu na południu Europy, jest bardzo dobre. Przerwy na ładowanie przebiegały sprawnie, choć objetywnie muszę stwierdzić że nie do końca idealnie. Zdarzały się chwilowe problemy z dostępnością niektórych wtyczek: albo był problem ze stacją (np. stacja zawiesiła się), albo samą wtyczką – w takich sytuacjach wystarczyło próbować ponownie zainicjować ładowanie lub skorzystać z sąsiedniej ładowarki.
W kilku przypadkach ładowania udało skorzystać się z Plug & Charge – czyli podłącz i ładuj – gdzie to ładowarka po podłączeniu auta sama identyfikuje pojazd, sprawdza czy ma on wykupiony odpowiedni abonamament, następnie sama inicjalizuje rozpoczęcie ładowania bez konieczności autoryzacji kartą czy aplikacją.
Mimo że zagęszczenie infrastuktury do ładowania jest świetne, to jeszcze jest sporo do poprawy w kwestii jakości i bezawaryjności samych ładowarek.
Po dotarciu na miejsce noclegu ładowanie samochodów nie stanowiło problemu. W wielu hotelach (choć wciąż rzadziej w Polsce) ładowarki AC dla aut elektrycznych stają się standardem, więc skorzystaliśmy z tej opcji, dzięki czemu rano, pojazdy były gotowe na kolejny etap podróży.
Zaskakujące jest to, że po ostatecznych odczytach prawie wszystkie samochody (poza Porsche) zużyły mniej energii w rzeczywistych warunkach niż według deklarowanych wartości WLTP przy dużych prędkościach:
Volkswagen ID.7 Pro S
W tym przypadku wszystko zależy od wybranej taryfy ładowania w Grupie Volkswagen. Najlepsza opcja na dłuższe trasy to wariant Plus, z miesięczną opłatą 59,99 zł. W tej wersji macie dostęp do szerokiej sieci szybkich ładowarek, takich jak Ionity, Aral Pulse, Zunder czy Ewiwa, a koszt jednej kilowatogodziny wynosi 2,33 zł. W podstawowej, bezpłatnej taryfie cena ta wynosi 3,5 zł/kWh.
Koszty okazały się bardziej przystępne niż w przypadku tradycyjnych aut o porównywalnej mocy. Na przykład Volkswagen ID.7 przejechał trasę za 521 zł, podczas gdy podobny silnikowo Passat z 2.0 TSI przy zużyciu 7,5 l/100km zużyłby paliwa za około 895 zł.
Zwycięzca wyjazdu?
Każdy z testowanych modeli miał swoje zalety, jednak szczególnie wyróżnił się Volkswagen ID.7 — wyjątkowo energooszczędny, przestronny i komfortowy samochód, posiadający świetny system inforozrywki doskonale sprawdzający się przy wysokich prędkościach, bez obaw o zasięg.
Cupra Tavascan VZ