Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
TruckCare - 1

Wielki Elektronik

W świecie toczonym przez konflikty, wojny, pucze, rebelie i całe zło współczesnego, ale także minionego świata, są takie, które obserwuję ze wzmożonym zainteresowaniem. Do takich na pewno należy pojedynek między dwoma światami – Marvela oraz DC. Jest fantastyczna książka Reeda Tuckera o jakże trafnym tytule: Mordobicie. Opisuje ona początki komiksu w Stanach, odejście Stana Lee, późniejszy podział na Marvela i DC właśnie. Tak rozdzielili się superbohaterowie na dwa równoległe światy, chociaż lepiej byłoby powiedzieć; na dwa uniwersa. Po jednej stronie Superman, Batman, Aquaman, Wonder Woman czy Flash, a po stronie Marvela Spiderman, Kapitan Ameryka, Hulk, Ironman czy Thor. Jedni i drudzy walczą ze złem, czasami z nudów ze sobą, ale zawsze w obrębie swoich światów. Podobnie było w naszym, realnym uniwersum, gdzie Pan od Facebooka i Pan od Twittera żyli sobie w odrębnych bańkach. Coś jednak zaistniało, jakaś przepotężna moc skierowała obu przeciwko sobie, nastąpiło zderzenie galaktyk. Najpierw były uszczypliwości, potem docinki, aż sprawy zaszły za daleko. Tutaj zeznania świadków się różnią, jedni twierdzą, że z ust tego od Twittera padło: Jesteś u faci. Inni, że ten od Facebooka powiedział, że jego brat nakopie mu do… W każdym razie skończyło się jak zawsze, czyli: Ale, mamo, to on zaczął pierwszy. Z racji tego, że na głupich nie trafiło – chcę bardzo w to wierzyć – obaj panowie doszli do porozumienia. Dadzą sobie po mordzie. Od zawsze bardzo lubiłem oglądać ludzi, którzy potrafią robić coś, czego nie potrafię ja, a do tego potrafią to robić wybitnie. Na pewno nie mogę zaliczyć do tej kategorii dwóch informatyków otoczonych drucianą siatką i starających sobie dać w gębę.

Do czegoś mnie jednak ta waśń natchnęła, a kto wie, może i do tego, że w krótkim czasie – z uwagi na wiek, jak to określiła znakomita reportażystka Magdalena Grzebałkowska, przedstarczy, muszę szybko zbudować moje finansowe imperium – stanę się największym informatykiem na ziemi. Kto wie, stanę się może, na wzór „Opowieści Pana Kleksa”, Wielkim Elektronikiem. Pozostaje tylko odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie: jakim sposobem zamierzam stać się Wielkim Elektronikiem? Odpowiadam, licząc się z tym, że ktoś z czytelników może pomysł podchwycić. Wymyśliłem sztuczną głupotę. Genialne, prawda? Po co komu sztuczna inteligencja, skoro jest to produkt dedykowany do wąskiego, a nawet bardzo wąskiego grona odbiorców. Natomiast mój produkt, no, ten to trafia naprawdę w bardzo szerokie grono odbiorców. Szczegółowy biznesplan, który robię właśnie podczas pisania, zakłada współczynnik odbiorców mojego produktu z GP na poziomie 85%. Dla niewtajemniczonych z GP, to współczynnik: z Grubego Palca. 85% całej populacji to potencjalni klienci na moją sztuczną głupotę. Powiecie, że współczynnik zawyżony, bo dzieci, bo ludzie internetowo wykluczeni, bo kto dał mi prawo szacować, że tylko 15% ogółu społeczeństwa to inteligencja? Zapraszam na media społecznościowe, chociażby na Tik Toka, którego w swojej szczęśliwości nie posiadam. Na YB, na FB, na Instagram czy na Twittera, czyli platformę X. Wy tam widzicie filmiki, zdjęcia, posty, tweety? Ja tam widzę miliony, miliardy moich przyszłych klientów. Sztuczna głupota w wirtualnym świecie robiłaby za tych wszystkich ludzi te głupie rzeczy. Wygenerowałaby zdjęcie kota jadącego na odkurzaczu, film z najbardziej nieudolnych parkowań, przegłupie i nic nieznaczące posty dotyczące całkowicie niewartych uwagi rzeczy. To wspaniałe wręcz narzędzie, które wyręczy umęczoną swoją głupotą ludzkość w robieniu rzeczy obłędnie wręcz głupich.

Teraz sobie wyobraźcie, kiedy zostaję już potentatem branży IT i niosąc na swoich barkach ciężar jakże patriotycznego i potężnego zarazem pseudonimu Wielki Elektronik, ktoś się ze mną nie zgodzi. Od razu zapraszam do klateczki, a tam sobie wszystko elegancko wyjaśnimy. To, mówiąc po „mojemu”, bo uczę się tego słownictwa, taki mój backup, bo przygotowując biznesplan, dokładnie sprawdziłem masy moich potencjalnych przeciwników z branży i wychodzi, że chyba nie muszę się ich obawiać. Jak mawiał klasyk; nie chodzą w mojej wadze.

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne