Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Nie zadzieraj z sąsiadami

Nie będzie o wyborach, będzie o samochodach i pewnym zakazie, którego zniesienie niemal osobiście wywalczyłem. Mam dzisiaj ogólną wielowątkowość myśli, więc postaram się mój przekaz usystematyzować. Wybory, podobnie jak święta, można podsumować jednym z najbardziej popularnych polskich powiedzeń: Wybory, wybory i po wyborach. Tym bardziej, że wybory to przecież nic innego, jak prawdziwe święto demokracji. Niestety, wciąż trochę po i trochę przed. Bo przed nami wybory europejskie, które są najważniejsze, zaraz po samorządowych, które były najważniejsze. Jesteśmy po wyborach parlamentarnych, które – wiadomo – były najważniejsze. Do tego mamy geriatryczne wybory prezydenckie w Stanach, które dla nas, Polaków, są? Tak jest – najważniejsze. Na deser w przyszłym roku wybory na prezydenta, ale nasze, polskie, najważniejsze. Skąd przydługi wstęp o wyborach, kiedy miało być o motoryzacji i eksperymencie? Bo w motoryzacji wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że za kilka lat zostalibyśmy pozbawieni wyboru. Żeby być precyzyjnym, te znaki, mimo że wyblakłe i coraz mniej wyraźne, wciąż są, jednak chyba każdy znający się cokolwiek na motoryzacyjnym rynku wie, że zaczęły wskazywać ślepą uliczkę. Mowa oczywiście o zakazie rejestracji nowych aut spalinowych po 2035 roku.

Będąc przy zakazach i wyborach, przypomniałem sobie wyborny wręcz przykład, ponieważ dotyczący zakazu – konkretnie skrętu w lewo – oraz wyborów samorządowych. W telegraficznym skrócie: We Wrocławiu wybudowano nowy most niemal w miejscu poprzedniego, poniemieckiego. Zawsze z mostu można było skręcać w lewo, tym razem urzędnicy o tym fakcie zapomnieli. Kiedy okazało się, że zapomnieli, to zamiast przyznać się do winy, kilkadziesiąt metrów dalej, tuż za pasami dla pieszych i z zatoczką autobusową oraz pętlą (we Wrocławiu to pętla, gdzieś słyszałem, że krańcówka) stworzyli prowizoryczną nawrotkę, która wyglądała jak wspólny projekt Salvadora Dali i Monthy Pythona. Przez trochę nie wierzyłem, nie wierzyli inni i zaczęliśmy pisać listy, skargi, robić memy. Im bardziej radykalizowała się postawa urzędników, tym bardziej utwardzaliśmy się my – kierowcy. Ci, którzy od zawsze skręcali, skręcali wciąż. Ktoś spróbował nowej nawrotki ale szybko się z tego wycofał. W głębi duszy obywatele wiedzieli, że możliwość skrętu będzie przywrócona, a urzędnicy (także obywatele przecież), że tę możliwość przywrócą. Z pomocą przyszła druga tura wyborów samorządowych i bliskie, a nawet bardzo bliskie zamieszkanie jednego z kandydatów. To, że nie zastosowałem feminatywu oznacza, że chodziło o Jacka Sutryka. Bowiem ówczesny – i jak się okazało obecny – prezydent Wrocławia mieszka dosłownie 300 metrów od rzeczonego skrętu. I o ile można się narazić wyborcom, rodzinie, nawet żonie czy mężowi, to nigdy, przenigdy nie wolno się narazić sąsiadom.
Żeby nie było tak prosto, że urzędnicy swój błąd naprawią i powiedzą: przepraszamy, mieliście rację, możliwość skrętu przywrócono, rzekomo na okres próbny. Wilk syty i owca cała, bądź mówiąc po staropolsku: sytuacja win win.

Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że podobna sytuacja będzie miała miejsce z zakazem rejestracji nowych samochodów spalinowych po 2035 roku. Zakaz jest i już. Zakaz jest i już, i może będzie można spalinowe, ale tylko na syntetyczne paliwo. Zakaz jest i już, i syntetyczne paliwo, i co to za głosy prezesów globalnych koncernów, że oni nie zamierzają się do tego stosować? Nagle, będąca odrobinę irracjonalna z uwagi na koszty jej wprowadzenia, norma Euro 7 wchodzi w życie. Jednocześnie frakcje w Parlamencie Europejskim, będąc przed wyborami, zmieniają swoje podejście, nadal będąc za całkowitą redukcją emocji CO2, tym razem dopuszczając użycie słowa ale.

Podobnie jak z zakazem lewoskrętu, który wiadomo było, że będzie zniesiony, taki sam los spotka zakaz rejestracji aut spalinowych. Spotka, bo nie da się na tak zróżnicowanym organizmie, jakim jest Unia Europejska, narzucać ludziom pewnych ograniczeń, pozostających w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Nie, nie jestem przeciw samochodom elektrycznym, ale jestem całkowicie przeciw wmawianiu mi, że to jedyna droga rozwoju motoryzacji. Swoją drogą, ciekawe jak wyglądałaby sprzedaż samochodów w Norwegii, gdyby wprowadzono dotację na zakup spalinówek?

Tomasz Siwiński

Przeczytaj również
Popularne