Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Motoryzacja na Kubie

Lśniące amerykańskie krążowniki z lat 50., sunące nieśpiesznie wśród kolorowych kamienic przez ulice kubańskich miast, to pocztówkowa wizja Kuby i powszechne stereotypowe skojarzenie z tym karaibskim krajem. Rzeczywistość, nie tylko motoryzacyjna, wcale nie jest tak bajkowa.

Przemysław Dobrosławski

Fakt, że Kuba stała się wyjątkowym w skali światowej rajem dla miłośników minionej motoryzacji, nie wynika z sentymentu mieszkańców do samochodów sprzed wielu dekad. To konsekwencja jednego z wielu przepisów narzuconych Kubańczykom przez komunistyczny reżim.

Tak powstał skansen

Po rewolucji kubańskiej i dojściu do władzy Fidela Castro w 1959 roku wprowadzono m.in. monopol na sprzedaż samochodów. Aby kupić i zarejestrować pojazd, trzeba było uzyskać specjalne zezwolenie, na które mogli liczyć głównie wybitni działacze partyjni i urzędnicy, a także gwiazdy estrady i sportu. Swobodny obrót samochodami był możliwy tylko w przypadku pojazdów, które trafiły na wyspę do 1959 roku. Polityka ta nie zmieniła się aż przez pięć dekad, co tłumaczy, dlaczego po kubańskich ulicach porusza się tak wiele rozklekotanych głównie amerykańskich aut z lat 50. Efektem tej polityki stał się niezwykle niski poziom zmotoryzowania społeczeństwa, w którym jeden samochód przypada na 16 mieszkańców, a cztery kółka znajdują się w co dziesiątym gospodarstwie domowym. Warto dodać, że nadal właścicielem niemal połowy aut na Kubie jest państwo.

Nadzieje na zmiany ożyły wśród Kubańczyków wraz z objęciem władzy przez Raula Castro, brata Fidela, w 2008 roku. W 2011 roku wprowadził on pakiet reform, w ramach których zezwolił m.in. na swobodny zakup samochodów bez specjalnych zezwoleń. Niestety, władze obciążyły je kosmicznie wysokimi podatkami. Na przykład za nowego sedana segmentu B+ – Geely CK3 – trzeba zapłacić ponad 30 tys. CUC (ok. 120 tys. zł), a jeszcze nie tak dawno topowy wariant Peugeota 508 był wyceniony na ok. milion złotych. Brzmi to absurdalnie, jeśli zestawimy to z zarobkami na Kubie. Przeciętna miesięczna pensja wynosi ok. 20 CUC (ok. 80 zł), a np. lekarz z doświadczeniem może liczyć na 40 CUC. Boom motoryzacyjny zatem nie nastąpił i wcale nie dziwi nas fakt, że w ponaddwumilionowej Hawanie jest zaledwie kilka salonów samochodowych. Jedynym pozytywnym skutkiem reform w zakresie motoryzacyjnym stał się łatwiejszy dostęp do części samochodowych, których import przed 2011 rokiem był prawie niemożliwy.

Zaporowe ceny nowych pojazdów, słaba podaż i silny popyt na samochody wyraźnie śrubuje ceny aut używanych na wyspie, np. za Polskiego Fiata 126p z lat 80. trzeba zapłacić 5–11 tys. CUC (20–40 tys. zł). Co oczywiste, jego zakup za oficjalną pensję byłby niemożliwy. Kubańczycy zatem nauczyli się przez dekady tzw. ogarniania i – znanego Polakom z okresu PRL – załatwiania. Powszechną praktyką jest m.in. praca na kilka etatów. Pierwszy etat jest oficjalny, państwowy, a kolejne są zwykle związane z usługami turystycznymi.

Popularnym zajęciem jest wożenie turystów. Prawie każdy Kubańczyk, który ma samochód, jest, był, lub będzie taksówkarzem – wystarczy dowolny pojazd, choć największym wzięciem turystów cieszą się te amerykańskie z lat 50., najlepiej różowe i w wersji kabriolet...

Co jeździ na Kubie?

 

Samochody jeżdżące po ulicach Kuby możemy podzielić na cztery grupy. Pierwszą, i najbardziej okazałą z nich, stanowią samochody amerykańskie sprzed 1959 roku. W momencie przejęcia władzy przez Fidela Castro było ich na Kubie łącznie ok. 130 tys., a do dziś nadal jest użytkowanych ok. 60 tys. szt. Choć dominują one na wszystkich pocztówkach i relacjach z wyspy, to w rzeczywistości pojazdy te stanowią dziesiątą część wszystkich samochodów osobowych na Kubie. Nadal są jednak rejony, gdzie mamy wrażenie, że w użytkowaniu są tylko amerykańskie krążowniki. Dotyczy to głównie miejsc turystycznych, gdzie cieszą się wzięciem wśród turystów jako taksówki, oraz na zapomnianych wsiach na krańcach wyspy. Najliczniejszą grupę pojazdów na Kubie stanowią samochody z krajów socjalistycznych importowane w latach 70. i 80. Dominują wśród nich radzieckie Moskwicze 2140 i rozmaite Łady. Najbardziej popularnym miejskim autem na wyspie jest Polski Fiat 126p, który nazywany jest tu pieszczotliwie el Polaquito, czyli Polaczek. Obecnie samochód ten łatwiej spotkać na ulicach kubańskich miast niż polskich.

Samochody z dwóch pierwszych grup często imponują stanem technicznym, który zawdzięczają zaradności Kubańczyków. Praktycznie każdy posiadacz auta jest na wyspie mechanikiem. Sieć serwisów na Kubie właściwie nie istnieje, co wymusza radzenie sobie samemu. Samochody najczęściej naprawiane są na ulicy, przed domem, dlatego powszechnym widokiem na ulicach miast są pojazdy aktualnie remontowane lub naprawiane. Brak wielu części wymusza na właścicielach poszukiwanie elementów zastępczych, stąd często spotykane są intrygujące pojazdy złożone z samochodów różnych marek. Inną powszechną tendencją jest wymiana silników w amerykańskich krążownikach na proste i oszczędne diesle przeróżnych producentów. Amerykańskie V8-ósemki nie tyle nie przetrwały próby czasu, co są zbyt paliwożerne. A dla Kubańczyka paliwo nie jest tanie, choć i tu sytuacja wyraźnie się poprawiła, dzięki odkryciu ropy u wybrzeży Kuby i wybudowaniu rafinerii do jej przetwarzania. Trzecią, wyraźnie mniej liczną, grupę samochodów na Kubie stanowią kilkunastoletnie pojazdy używane marek europejskich, koreańskich i japońskich sprowadzane z krajów ościennych. Najmłodszą i bardzo rzucającą się w oczy grupą pojazdów są samochody chińskich marek, które w większych ilościach trafiają na wyspę od 2009 roku. Samochody marek Geely, MG oraz BYD oraz znacznie mniej nowych Kii i Peugeotów są użytkowane głównie przez instytucje państwowe oraz firmy wynajmu krótkoterminowego. Wśród aut ciężarowych trzon floty stanowią radzieckie Kamazy i Ziły, hiszpańskie Pegaso, a wśród nowych pojazdów chińskie ciężarówki marek JAC i Howo. Krajobraz kubańskich ulic w ciągu kilku lat zdominowały chińskie autobusy Yutong w przeróżnych wariantach: od minibusów, przez autobusy miejskie, aż po turystyczne autokary i piętrusy. Ich zakup był wynikiem gwałtownego wzrostu zainteresowania turystów tą karaibską wyspą. Szybko okazało się, że nie ma ich czym po wyspie wozić, co w konsekwencji zaowocowało umową z Chińczykami na gigantyczne dostawy taboru. Nowoczesne autobusy wożą głównie turystów. Większość mieszkańców, zwłaszcza poza Hawaną, nadal podróżuje wysłużonymi kubańskimi autobusami marki Giron czy ciężarówkami przebudowanymi na autobusy.

Mimo widocznych zmian nie zanosi się, aby Kuba szybko straciła status niezwykłego światowego skansenu motoryzacji. Dla turystów kolorowe stare samochody wciąż pozostaną wielką turystyczną atrakcją, a dla większości Kubańczyków gorzką rzeczywistością

Przeczytaj również
Popularne